ODSIADKA

1.2K 72 19
                                    

PAUL

Kiedy Carly wpadła do mojego biura i zaczęła się rzucać do mnie, myślałem, przez dwie sekundy, że zrobię coś, czego bym żałował. Naskoczyłem na nią, bo powinna się od nas trzymać z daleka, to było dla jej i naszego bezpieczeństwa. Jednak, kiedy powiedziała, że Blaise groził jej, że się nas pozbędzie, kazałem jej wszystko na spokojnie wyjaśnić. Opowiadała wszystko z wielkim bólem i wściekłością w oczach. Nie mogłem jej nie uwierzyć, bo dobrze wiedziałem, do czego był zdolny. Byłem świadomy tego, że Shawn miał z nią kontakt, tak samo jak bliźniacy, ale nie zamierzałem ich za to karać. Z dnia na dzień zabrałem im bliską osobę, Nigdy o tym blondynowi nie mówiłem, bo wiedziałem, co by się wtedy stało. Plułem sobie w twarz, że poprosiłem go o pomoc, bo i tak finalnie zamordowaliśmy te dzieciaki.

Pozwoliłem jej zostać, bo wiedziałem, że to podniesie morale moich ludzi, jak i ucieszy czarnowłosą. Kiedy miała wracać do domu, poprosiła mnie, abym ją odwiózł, co wkurzyło Shawna, a mnie nico zdziwiło. Jednak w końcu ogarnąłem, że chciała pogadać. Nie mogłem jej dłużej okłamywać, powiedziałam prawdę, a ona poprosiła, abym poinformował o tym resztę.

― Wszyscy do salonu! ― krzyknąłem, kiedy wróciłem do domu. Chciałem mieć to z głowy. ― Posłuchajcie mnie uważnie. ― zacząłem, kiedy wszyscy już byli. ― Nie będę się więcej razy powtarzał, bo i tak nic nie powinniście o tym wiedzieć. ― kiwnęli głowami. ― Sprawa z Carly jest bardziej skomplikowana, niż się Wam wydaje. To wszystko polega na tym, że Blaise zagroził, że się jej pozbędzie, chyba że ja ją od nas odseparuje. ― spojrzałem na Shawna. ― Dzisiaj mnie powiadomiła o tym, że siostra jednego z szefów kliki Black Widow, jest z nią w jednej klasie. Ostrzegł ją, że jeśli ta dziewczyna coś odwali, my za to zapłacimy życiem.

― Nie może! ― krzyknęła Heather. ― Carly pewnie nie miała o tym pojęcia. ― kiwnąłem głową. ― I co teraz? ― zapytała po chwili.

― Jutro pojadę porozmawiać z Blaisem do szkoły, od razu dowiem się, jak wygląda sprawa z tą dziewczyną. ― każdy kiwnął głową. ― Możecie już iść, nie mam nic innego do powiedzenia. ― nie czekając na ich reakcje, poszedłem do swojego biura. Musiałem zaplanować następną akcję, gdzie razem z kliką Brudnego Psa mieliśmy odebrać dwa kontenery broni.

― Paul? ― do pomieszczenia wszedł Shawn, wskazałem na miejsce naprzeciwko siebie, które szybko zajął. ― Nie urwałem z nią kontaktu, kupiłem nowy telefon i kartę, tak samo jak ona. Ostatnio nawet u niej byłem i...

― Wiem. ― powiedziałem szybko. ― Pamiętaj, że jako szef kliki muszę mieć oko na wszystko i też wiem, co dzieje się w Waszym życiu. ― westchnął. ― Posłuchaj mnie, wiem, że ją kochasz, ale dla dobra jej i nas wszystkich, musisz ograniczyć ten kontakt do minimum. Mogę się zgodzić, że raz na dwa tygodnie pojedziesz do niej, ale nic więcej. Adams siedzi nam na tyłkach...

― Rozumiem, dzięki szefie. ― wstał. ― Nie jesteś jednak takim chujem. ― zaśmiał się, opuszczając moje biuro.

******

Następny dzień zaczął się normalnie. Jak zwykle wstałem przed wszystkimi, zrobiłem śniadanie i poszedłem skończyć planować akcję. Jakoś koło dziesiątej pojechałem do szkoły, gdzie uczył Blaise i uczyła się Carly. Jego znalazłem jako pierwszego, który zaśmiał się, że moja ulubienica nie raczyła się dzisiaj pokazać w szkole. Jednak niecałą godzinę później już się pokazała razem z Dylanem, moim młodszym bratem. Mało, kiedy się z nim widywałem, robiłem to dla jego bezpieczeństwa, mieszkał z rodziną zastępczą, ale nigdy nie chciał zmienić nazwiska. Był dla mnie ważny i od kiedy dowiedział się, że byłem w gangu, wspierał mnie, nawet jeśli mu się to nie podobało. Pieniądze miał ode mnie, co miesiąc przywoziłem mu walizkę z okrągłą sumą, tylko po to, aby mu wynagrodzić wszystkie lata. Trochę oklepane, ale nie miałem jak inaczej tego zrobić.

Wracając do tej dwójki, to przyglądałem się im i jeszcze dwóm chłopakom, którzy się śmiali. Carly oparła się o ramię mojego brata, a ten niepostrzeżenie spojrzał na mnie, posyłając pytające spojrzenie. Blaise kazał mi zaczekać, bo on musiał coś obgadać z innymi nauczycielami. Na kolejnej lekcji miał mieć okienko, więc na spokojnie mogłem z nim pogadać. Miałem tylko nadzieję, że to nie wpłynie negatywnie na czarnowłosą i bruneta.

W pewnym momencie Carly wstała i napisała mi wiadomość, żebym opuścił budynek, bo zaraz Adams miał przyjechać. Nim się obejrzałem, okół mnie było około dziesięciu policjantów, którzy celowali do mnie z broni, tym samym informując mnie o moich prawach. Zacząłem wrzeszczeć, że nie mieli mnie prawa zamknąć i że żądałem adwokata. Adams mnie wyśmiał, po czym mnie podnieśli i wyprowadzili z budynku. Kątem oka popatrzyłem na swojego brata, był przerażony, ale nie mógł zareagować. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że byliśmy spokrewnieni.

Na komisariacie byliśmy po dwudziestu paru minutach, skuli mnie i dali obstawę z każdej strony. Zaprowadzili mnie do sali przesłuchań i tak jak zwykle zaczęli gadać, że miałem przesrane.

― I co? W końcu Cię dopadłem. ― powiedział zadowolony policjant. Splunąłem mu w twarz, zaczął się śmiać. ― Na Twoim miejscu spokorniałbym. Mam na Ciebie takiego haka, że możesz dostać nawet karę śmierci. ― uniosłem brew.

― Co Ty możesz mi zrobić? ― zakpiłem. ― Gówno wiesz i w gównie byłeś. Niczego mi nie udowodnisz. Chyba że mnie zwinęliście za stanie na szkolnym korytarzu, to zwracam honor o szanowny półgłówku.

― Wiesz co? Może posiedzisz trochę w celi? W sektorze Black Widow? Przemyślisz sobie wszystko, a jutro sobie pogadamy. ― kiwnął do swoich ludzi, którzy siłą podnieśli mnie i wyprowadzili z pomieszczenia.

Szliśmy przez dobre dwie minuty, aż do windy, gdzie zjechaliśmy prawie na sam dół. Oczywiście zaprowadzono mnie do jednoosobowej celi, bo gdyby wsadzili mnie do kogoś z Black Widow, nie obyłoby się bez krwi i czyjejś śmierci. Chwilę później wrzucili mi pomarańczowy kombinezon, który niby miałem włożyć. Nie miałem zamiaru tego robić, bo nie skazali mnie i prawda była taka, że również nie mogli mnie tam wsadzić. Chcieli mnie nastraszyć, ale chyba marnie im to wychodziło. Byłem bardziej, niż pewny, że wyjdę jeszcze tego samego dnia.  

######

OWCA ZMIENI SIĘ W WILKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz