Całe popołudnie spędziłam z moją rodziną. Nawet Paul z nami siedział i wydawało się, że wszystko było po staremu. Prawdę mówiąc, to dało mi wiele, bo byłam pewna, że on nie chciał, abym się wyprowadzała, a to wszystko było za sprawką blondyneczki o imieniu Blaise. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Shawn jak zwykle nie chciał mnie opuścić na krok, a kiedy miałam wracać już do domu, on, Will i Heather chcieli mnie odwieźć, ale ja poprosiłam o to Paula. Chciałam z nim sam na sam porozmawiać, aby mieć pewność, w tym, że jednak mnie nie skreślił. Pożegnałam się ze swoją rodziną i poszłam do garażu, gdzie wsiadłam do samochodu tatuśka. Chwilę później on zajął miejsce kierowcy, po czym odpalił silnik i za pomocą pilocika, drzwi od garażu się otworzyły.
― Domyślam się, że chciałaś pogadać. ― spojrzał na mnie kątem oka. ― W innym wypadku, nie odmówiłabyś tamtym. ― kiwnęłam głową i spojrzałam na niego z bólem w oczach.
― Naprawdę nie chcesz mieć ze mną już nic wspólnego? ― zapytałam, bojąc się odpowiedzi. Czarnowłosy tylko westchnął, wiedziałam, że zwlekał z odpowiedzią. ― Szczerze.
― To jest bardziej skomplikowane, niż mogłoby Ci się wydawać. ― powiedział w końcu. ― Jestem pod ścianą, nie mogę nic w tej sprawie zrobić. ― zatrzymał się na światłach. ― Nie podoba mi się cała ta sytuacja, ale to chodzi o życie nas wszystkich. Nie mogę też pozwolić na to, żeby mój młodszy brat na tym ucierpiał. ― zdziwiłam się. ― Nigdy o nim nie wspominałem i póki Blaise trzyma mnie "na muszce", nie będę o tym wspominał.
― Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej? Zaczęłam Cię nienawidzić. ― dotknął mojej ręki i słabo się uśmiechnął. ― Pozwól mi, chociaż mieć z nimi kontakt, telefoniczny wystarczy. ― kiwnął głową. ― Sam się do mnie też odzywaj, chcę wiedzieć, że z Wami wszystko w porządku.
― Wiem, że utrzymujesz kontakt z Shawnem i że był u Ciebie. ― zaśmiał się. ― Do tego znam Twój nowy numer, wiem o wszystkim, ale Blaise nie może się o tym dowiedzieć. Sama powiedziałaś, że Ci groził. Obiecaj mi, że ograniczysz ten kontakt, dla bezpieczeństwa.
― Okej, ale powiedz o tym reszcie, zwłaszcza Shawnowi. ― kiwnął głową ― Dzięki Paul. ― cmoknęłam go w policzek i wysiadłam z samochodu.
Minęło może dwie godziny, a do moich drzwi ktoś zapukał. Okazało się, że to była Lucy, która niepewnie weszła do mojego mieszkania. Zrobiłam nam po kawie i powiedziałam, aby od razu przeszła do rzeczy, bo, prawdę mówiąc, byłam zmęczona. Chciałam się szybciej położyć i obudzić się z nadzieją, że kolejne dni będą o wiele bardziej pozytywne.
Dziewczyna na początku zaczęła mnie przepraszać, że mnie tak olała, ale, prawdę mówiąc, miałam to gdzieś. O wiele bardziej wolałam towarzystwo chłopaków niż jej. Ona widząc, że nie obchodziło mnie to, zamilkła. Patrzyła się na mnie ze strachem w oczach, a ja byłam coraz bardziej zdezorientowana.
― Możesz przejść do sedna? ― zapytałam oschle. Ona kiwnęła głową, po czym wyciągnęła z torebki kilka zdjęć, które mi wręczyła. Z przerażeniem patrzyłam na, jak się okazało, policyjne zdjęcia mojej rodziny. ― Co to ma być?! ― warknęłam, a ona aż się zlękła.
― Mój ojciec jest policjantem, ostatnio jak byłam u niego na komendzie, to zauważyłam te zdjęcia. Skorzystałam z okazji i je skopiowałam. Wiedziałaś, że Twój chłopak i znajomi są w organizacji przestępczej?
― Co Ty możesz wiedzieć? ― wstałam. ― Masz na to dowody? Konkretne dowody? ― zaprzeczyła. ― To nie mamy o czym gadać. ― zrobiłam zdjęcia, zdjęć i kazałam jej wyjść. Musiałam powiedzieć o tym Paulowi i reszcie, ale nie chciałam brać od niej tych zdjęć. Z tego, co mówił Shawn, jej ojciec był szalony. Nie chciałam ryzykować, że coś na tych zdjęciach było.
*******
Następnego dnia obudziłam się o ósmej, zaspałam do szkoły, ale nie przejmowałam się tym. Na spokojnie się zebrałam, zjadłam śniadanie i dopiero wyszłam z domu. Okazało się, że nie tylko mój budzik zawiódł, bo Dylan też dopiero wychodził z domu. Spojrzał na mnie i się roześmiał, mówiąc, że to chyba była z góry ustawione. Kiedy byliśmy już w szkole, Gwen i Lucy patrzyły na mnie cały czas, co mnie irytowało. Miałam chęć przepisać się do mojej poprzedniej szkoły albo do jakiejś pobliskiej, bo tego było za wiele. Ile można się tak gapić?!
― Dzisiaj mamy jakieś zajęcia z policjantem. ― powiedział Parker. ― Lucy mówiła, że to będzie jej ojciec. ― przeklęłam pod nosem, co im nie umknęło. ― A Tobie co? ― zapytał.
― Nic, mam dosyć, że te dwie się tak na mnie gapią. ― oparłam głowę o ramię Dylana. ― Może ktoś im wydłubać oczy, cokolwiek? ― Austin się zaczął śmiać, mówiąc, abym poprosiła tamtego kolesia o to, bo sam jak na niego patrzy, to ma ciarki na plecach. Popatrzyłam w tamtą stronę, niedaleko nas był Paul, który przyglądał się mi i chłopakom.
Miałam ochotę do niego podejść, powiedzieć, żeby wyszedł z tej szkoły i najlepiej nigdy tu już nie przychodził. Wyciągnęłam telefon, wstałam i poszłam w stronę swojej szafki, która była nieopodal jego. Minęłam go bez słowa, ale napisałam mu wiadomość, że "ich ulubiony piesek" będzie zaraz w szkole i lepiej, żeby wrócił do domu. Ledwo przeczytał wiadomość, a do budynku wbiegło około dziesięciu po uszy uzbrojonych policjantów. Wymierzyli do niego z pistoletów, a dwóch powaliło Paula na ziemię. Przyglądałam się temu z ogromnym przerażeniem, chciałam mu pomoc, ale on spojrzał na mnie kątem oka i pokiwał głową na nie. Zaczął przeklinać i wrzeszczeć, że nie mają prawa tego robić, ale ojciec Lucy się tylko zaśmiał i kazał swoim ludziom go wyprowadzić. Gwen podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu, przytuliłam się do niej, bo czułam, że do oczu napływały mi łzy.
#######
CZYTASZ
OWCA ZMIENI SIĘ W WILKA
Teen FictionII CZĘŚĆ! Gdy czarnowłosa wróciła do domu, nie mogła ukryć szczęścia, że znów mogła patrzeć na te "zakazane mordy". Tyle z nimi przeżyła, byli dla niej, jak rodzina. Poprawka, oni byli jej rodziną. Kochali, dbali, troszczyli się o nią. Mimo tego, co...