Urodziny Paula miały być wyjątkowe. Każdy z nas chciał mu podziękować, że nas pilnował, dbał o nas i się martwił. Zawdzięczałam mu bardzo wiele, to on mi zawsze pomagał w trudnych chwilach, rozmawiał ze mną. Zawsze, gdy byłam chora, dbał o to, by nic mi nie zabrakło, a jak było trzeba, siedział ze mną w pokoju, przytulał, głaskał po głowie lub plecach. Najgorsze w tym wszystkim było to, że żadne z nas tak naprawdę tego nie doceniało. Przyjęło się, że jako szef kliki musiał to robić. Tak naprawdę, wcale nie. Jako szef powinien trzymać ich twardą ręką, dopilnować, by każdy z gangsterów chodził, jak w zegarku. Owszem, bali się go, ja również, zwłaszcza jak wpadał w furię. Jednak to była jego praca i nie mógł ot tak z niej zrezygnować. Cała reszta to były dodatki i jego dobra wola. Wiedziałam, że inni na jego miejscu nie byliby tacy.
Cala impreza miała odbyć się w domu. Każdy miał wyznaczone zadanie, moje chyba było najgorsze, bo musiałam trzymać jubilata jak najdalej. Wymyśliłam więc, że chciałam z nim spędzić trochę czasu. Zaproponował mi trening, ale odmówiłam. Wyszliśmy więc na spacer, przeszliśmy przez cały park, cały czas rozmawiając i się głupio śmiejąc. Nawet namówiłam go, aby chodził w garniturze! Początkowo chciałam zobaczyć, jak będzie wyglądać, ale tak mi się spodobało, że aż wyjęłam kartę, którą dostałam od braci, i mu kupiłam. Przez całą drogę do domu darł się na mnie, że byłam głupia i nie powinnam mu kupować tak drogich rzeczy. Gdy jednak weszliśmy do domu, powiedziałam, że to prezent urodzinowy. Każdy z domowników, plus moi bracia i kilku innych gangsterów, których nigdy nie poznałam, zaczęli składać mu życzenia i wręczać prezenty. Widać było po jego minie, że nie tego się spodziewał, przyznał również, że był pewny, że zapomnieliśmy, tak jak to było lata wstecz. Skarciłam każdego za to, po czym sama zaczęłam składać mu życzenia i dziękować za wszystko, co dla mnie robił. Czarnowłosy mocno mnie przytulił i szepnął, że "dla córeczki wszystko". Dałam mu buziaka w policzek i podeszłam do swojego chłopaka, który od razu mnie objął w pasie.
― Dziękuje Wam. ― powiedział na samym końcu. ― Nie spodziewałem się po Was czegoś takiego. ― każdy, dosłownie, przewrócił oczami, a ja zaczęłam się cicho śmiać.
Przez resztę dnia siedzieliśmy w jadalni, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a nawet tańczyliśmy. Mieliśmy pewność, że nic się nikomu nie stanie i późnym wieczorem każdy pójdzie spokojnie spać. Pierwszy raz widziałam, że Paul uśmiechał się przez tak długi czas. Nie wiedziałam, czy to było dla niego zdrowe.
― Jakim cudem namówiłaś tego dresiarza na garnitur? ― zapytał jeden z mężczyzn, którego nie znałam.
― Tylko poprosiłam, aby przymierzył. Spodobało mi się i mu go kupiłam. Zwinęłam mu jego ubrania i musiał w tym zostać. ― tak było. Niby powiedziałam, aby przyjrzał się innej koszuli, bo wydawało mi się, że lepiej by mu pasowała, a kiedy nie patrzył, ukradłam mu ubrania.
Kiedy było mocno po drugiej w nocy, zdecydowałam, że pójdę spać. Pożegnałam się z jubilatem i resztą, po czym poszłam do swojego pokoju. Zdążyłam tylko się przebrać, zmyć makijaż i się położyć. Do pomieszczenia wszedł Shawn. Rozebrał się do bokserek i położył obok, wtulając się we mnie.
######
Miłego dnia!
CZYTASZ
OWCA ZMIENI SIĘ W WILKA
Fiksi RemajaII CZĘŚĆ! Gdy czarnowłosa wróciła do domu, nie mogła ukryć szczęścia, że znów mogła patrzeć na te "zakazane mordy". Tyle z nimi przeżyła, byli dla niej, jak rodzina. Poprawka, oni byli jej rodziną. Kochali, dbali, troszczyli się o nią. Mimo tego, co...