Wróciłam do domu w towarzystwie Dylana, który całą drogę wypytywał mnie o Toma i Gwen. Całą drogę milczałam, bo byłam oszołomiona tym, co się wydarzyło. Właściwie, co działo się później? Kiedy Gwen przyszła do nas, rzuciła mi się na szyję, mówiąc, że dobrze mnie widzieć całą i zdrową. Gdy zapytałam, czemu miałoby tak nie być, wyjaśniła, że po naszym odbiciu, już mnie nie widziała i myślała, że coś się stało. Każdy był zdziwiony tym, że znałam się z nimi, ale nie zamierzałam się im tłumaczyć. Może w trakcie tej imprezy polubiłam chłopaków, w sensie Ricka, Parkera i Austina, ale z resztą nie poprawiły się moje relacje. Cieszyłam się, że ani Tom, ani Gwen też nie palili się do tego, żeby cokolwiek im mówić.
― Carly? ― popatrzyłam na chłopaka, zanim weszłam do domu. ― Mogę spać u Ciebie? ― uniosłam brew. ― Pokłóciłem się ze współlokatorem, który pewnie teraz jest zajęty jakimiś laskami. ― i jak na zawołanie na cały korytarz rozległ się głośny jęk. Skrzywiłam się, ale pozwoliłam mu u siebie spać.
― Tutaj masz pokój gościnny. Rozgość się, a ja idę spać. ― nie czekając na jego reakcje, poszłam do swojego pokoju, który zakluczyłam. Rozebrałam się do bielizny i położyłam się, od razu zasypiając.
Kiedy się obudziłam, poszłam od razu do garderoby, gdzie zarzuciłam na siebie zwyczajną koszulkę i dresowe spodenki. Wzięłam czystą bieliznę i jeszcze czarne legginsy oraz koszulkę jednego z moich braci, po czym wyszłam z pokoju. Czemu się ubierałam, żeby potem się znów przebierać? To proste, miałam podejrzenia, że Dylan mógł jeszcze u mnie być, a nie widziało mi się świeceniem prawie gołą dupą przed nim. Gdyby Shawn by się dowiedział, zabiłby mnie i jego.
Nie spotkałam jednak chłopaka w salonie ani w łazience, więc albo spał, albo go nie było. Prysznic zajął mi niecałe trzydzieści minut, a gdy już z lekka ogarnięta przechodziłam przez salon, z pokoju gościnnego wyłonił się Dylan, który chyba dopiero wstał. Przywitał się ze mną delikatnym uśmiechem i poszedł do łazienki.
― Jesteś głodna? ― zawołał kilka minut później. ― Zamówię nam coś i pogadamy. ― wszedł do mojej sypialni. ― Ostatnio albo się ubierasz wyzywająco, albo jak dresiara. ― zaczęłam się śmiać, po czym wchodząc do garderoby, wzięłam się za ogarnięcie mojej twarzy. ― Na co masz ochotę?
― Na naleśniki z bitą śmietaną, truskawkami, borówkami, mango i granatem. ― powiedziałam, a chłopak od razu wyciągnął telefon, chwilę coś w nim pogrzebał i powiedział, że za półgodziny powinni nam przywieść. ― Kac męczy? ― zapytałam ze śmiechem.
― Gdybyś nie oddawała mi tych drinków od Toma, to by nie męczył. ― Tom resztę czasu zamawiał mi drinki, nie ufałam mu już na tyle, żeby się napić. Wolałam poświęcić kogoś innego, bo dobrze wiedziałam, że nawet gdyby były tam jakieś prochy, to nim by się nie zainteresował. No, chyba że Gwen, ale ona gustuje w dziewczynach. ― Skąd ich znasz w ogóle?
― Znowu zaczynasz? ― kiwnął głową z uśmiechem. ― Znam ich od podstawówki, Tom był zawsze dla mnie jak trzeci starszy brat, a z Gwen, cóż trochę inaczej nasze relacje wyglądały. ― chłopak uniósł brew, a po dwóch sekundach chyba zrozumiał, o co mi chodziło.
― Byłyście razem? ― upewnił się, a ja kiwnęłam głową. ― Opowiadaj. ― usiadł na podłodze i wpatrywał się we mnie jak w obrazek. ― Długo byłyście razem?
― Rok, ale ona potem wyprowadziła się do brata. Kontakt nam się urwał, a jak się potem spotkałyśmy, to się pożarłyśmy, ale nie chcę o tym mówić. Moi bracia nigdy Toma nie lubili, twierdzili, że mnie wciągnął do jakieś sekty, bo zaczęłam się ubierać na czarno i nie byłam w żaden sposób kolorowa. ― westchnęłam. ― Ale potem przeprowadziłam się do bliźniaków, poznałam swojego chłopaka i resztę moich znajomych i tak wyszło, że znów zaczęłam ubierać się normalnie.
― A Twoi rodzice? Gdzie mieszkają? ― na samo wspomnienie o nich, zrobiło mi się smutno. ― Nie powinienem? ― kiwnęłam głową. ― Przepraszam. ― wstał i mnie przytulił. ― Idziemy coś obejrzeć?
Usiedliśmy w salonie, w telewizji jak zwykle nie leciało nic interesującego, więc mieliśmy poszukać jakiegoś serialu, ale w wiadomościach mówili o krwawej masakrze, która miała miejsce poprzedniego dnia niedaleko Blackmoon. Ponad dwustu nastolatków zostało tam zamordowanych ze szczególnym okrucieństwem. Dziennikarka mówiła o tym, że oprócz ciał z dziurami po kulkach od broni palnych, były również ciała bez kończyn, z poderżniętym gardem, a nawet znalazły się takie bez głów. To było straszne, ale najbardziej zmartwiło mnie to, że oskarżyli o to Dagger. Gwałtownie wstałam i pobiegłam po swój telefon, od razu wybrałam numer do braci.
Carly: Wszystko z Wami okej?
Jeff: Tak, widziałaś wiadomości?
Carly: Nikomu nic nie jest?
Jeff: Kilka osób leży w szpitalu, Shawn dostał dwie kulki, ale w ramię i łydkę. Nawet nie poczuł, a w siedzibie się zorientował. Nie musisz się martwić, każdy żyje.
Carly: Kiedy przyjedziecie?
Jeff: Będziemy jutro, jak wrócisz ze szkoły, powinniśmy już być. Muszę kończyć, trzymaj się owieczko.
Carly: Kocham Was.
― Wszystko okej? ― zapytał Dylan, wchodząc do pokoju. ― Przywieźli nam śniadanie. ― wstałam i poszłam za nim. ― Carly?
― Tak, w porządku. Moi bracia mieli być u znajomych niedaleko tej masakry, chciałam wiedzieć, czy nic im nie jest. ― wzięłam się za jedzenie.
******
Wieczorem zadzwonił do mnie Shawn, od razu zapytałam o tę ich akcją. Kiedy zaczęłam wypytywać, czy wszystko dobrze i dlaczego ktoś odcinał tym dzieciakom głowy, chłopak odpowiedział, że "musiał się wyżyć, a to go uspokajało". Z oczu zaczęły lecieć mi łzy i chyba docierało do mnie, co robili moi bracia, mój chłopak i przyjaciele. Pierwszy raz od dwóch tygodni nie żałowałam, że mnie od siebie odseparowali. Nie ruszyłaby mnie wiadomość o tym, że pociągają za spust, moim zdaniem, to była łagodna śmierć, o ile ktoś ma dobrego cela, ale wyżynanie osób maczetą? To było chore!
Shawn: Czemu płaczesz?
Carly: Idę już spać, dobranoc Shawn.
Shawn: Kocham Cię królewno.
Bez słowa się rozłączyłam. Położyłam się i zaczęłam myśleć o tym, czy dałabym radę w gangu i jak by to wszystko się na mnie obiło. W tym świecie nie było miejsca na słabości i uczucia. Jak nie ty pociągniesz za spust, zrobi to ktoś inny i to ty zginiesz. Nie wiem, czy dałabym radę odebrać komuś życia, pewnie sama dałabym się zabić, bo pomyślałabym o rodzinie mojej niedoszłej ofiary, o dzieciach, które być może czekałby na powrót ojca. To nie było życie dla mnie, nie potrafiłabym się całe życie chować, uciekać od odpowiedzialności. Moi bracia i przyjaciele zrzucili ją już na mnie, ale nie była ona aż tak wielka, gdybym to ja w tym siedziała. Policja nie miałaby dowodów na to, że miałam cokolwiek wspólnego z półświatkiem. A fakt, że dowiedzieliby się o tym, że bliźniacy to moi bracia, a Shawn chłopak, to by nic nie znaczyło, bo nie byłoby żadnego pokrycia. Nie mieliby mnie za co wsadzić.
#####
Miłej niedzieli;3
CZYTASZ
OWCA ZMIENI SIĘ W WILKA
Novela JuvenilII CZĘŚĆ! Gdy czarnowłosa wróciła do domu, nie mogła ukryć szczęścia, że znów mogła patrzeć na te "zakazane mordy". Tyle z nimi przeżyła, byli dla niej, jak rodzina. Poprawka, oni byli jej rodziną. Kochali, dbali, troszczyli się o nią. Mimo tego, co...