RACHUNKI WYRÓWNANE

958 60 8
                                    

Nie było trudno zabić tych ludzi, pękli szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać, serio. Jak to wszystko wyglądało? Ogłuszyliśmy ich i wywieźliśmy do magazynu, gdzie zginęła ta blond suka. Nie ukrywałam swojej twarzy, co wywołało u nich niemałe zdziwienie. Siedziałam naprzeciwko tych chłopaków, nie kryjąc, że ta cała sytuacja mnie bawiła. "Koledzy" zwyzywali mnie z góry na dół i domagali się uwolnienia, każdy ich komentarzy wywoływał mój rechot, ale również poirytowanie. Alec pojechał po narzędzia, a ja musiałam ich pilnować. W końcu znudziło mi się słuchanie o tym, że jak się uwolnią, to nie patrząc na to, że byłam kobietą, mi wpierdolą. Zaczęłam łazić po pomieszczeniu, w poszukiwaniu czegoś, co mi się przyda. Nie chciałam zaczynać bez zielonookiego, w sumie to on powinien "się z nimi pobawić", a nie ja, ale jeśli poprosi o pomoc, nie odmówię.

― Niczego tutaj nie ma, zabrali wszystko, co było. ― powiedział Alec, wchodząc do pomieszczenia. W przeciwieństwie do mnie miał zasłoniętą twarz. ― Chciałaś zacząć beze mnie? ― podszedł do mnie i ściągnął maskę, staliśmy za naszymi ofiarami, więc jeszcze nie zdążyli załapać, kim był.

― Chciałam coś zrobić, żeby przestali tyle gadać. ― mruknęłam, a on się zaśmiał. ― Mam Ci pomóc? ― zapytałam po krótkiej chwili, od razu pokiwał głową na "nie".

― Tym razem sobie popatrzysz aniołku. ― cmoknął mnie w policzek i wyszedł z cienia. Miny tych dwóch były powalające, na co oczywiście się zaśmiałam. ― Kopę lat. ― powiedział poważnym, a nawet demonicznym głosem. ― Dzisiaj zapłacicie za swoje grzechy. ― wbił im truciznę. ― Rozsądź się aniołku, to trochę zajmie.

― Twoja dziewczyna wie, jakim ciotą jesteś? ― zapytał jeden z nich. ― Słonko, uwolnij nas, to Ci pokaże, co znaczy umawiać się z prawdziwym mężczyzną. ― spojrzałam jednoznacznie na Aleca, który kiwnął tylko głową. Wyciągnęłam zza paska sztylet i podeszłam do tego chłopak. ― Wiedziałem, że podejmiesz właściwą decyzję. ― mruknął do mnie, zarzuciłam włosy do tyłu i wbiłam mu ostrze w udo, blisko jego męskości.

― Zawsze podejmuje właściwe decyzje, słonko. ― powiedziałam poważnie. ― Już Ci nie zabieram zabawy. ― mruknęłam, siadając pod ścianą i wyciągając telefon. Na szczęście, w dalszym ciągu, w magazynie działały urządzenia, które uniemożliwiały namierzanie naszych telefonów. ― Jakbym była Ci potrzebna, to mów.

Nie skupiałam się stu procentowo na telefonie, a słuchałam, o czym mówił Alec. Wypominał im wszystko, co im robili, nie omijał niczego i to było straszne. To, co działo się w jego życiu, a w moim, to piekło, a niebo. Z każdym kolejnym zdaniem, byłam coraz bardziej wściekła na tych dwóch. Jak oni mogli ich tak nienawidzić?! Bo, co? Bo mieli inny styl? Inne zainteresowania? Co to do cholery miało być? Z tego, co mi było wiadomo, to Alec, nie miał koszmaru w domu, w przeciwieństwie do jego zmarłego przyjaciela. Sprawy rodzinne też nie powinny być przyczyną takich zachowań, a raczej powinno się pomagać.

― Zawsze wiedziałem, że jesteś wariatem. ― powiedział ten drugi, po czym splunął krwią. ― Swój swego znalazł, co? ― prychnął. ― Twoja lalunia jest tak samo popierdolona, jak i Ty. ― spojrzałam na reakcję Aleca, bez żadnego słowa pociągnął za łańcuch, przez co ten chłopak zawisł, tym samym raniąc go.

Zielonooki wziął do ręki młotek, podszedł do chłopaka i uderzył w jedno, a potem w drugie kolano. To samo ponowił na obojczykach. Zawył z bólu, prosząc o wybaczenie, ale nie zrobiło to wrażenia na Alecu. Podeszłam bliżej, chciałam wiedzieć, co chłopak wymyślił, nigdy nie widziałam nikogo z ludzi Sfinksa podczas tortur.

― Masz zapaliczkę? ― zapytał, a ja bez wahania się, podałam mu przedmiot. ― Jak chcesz, możesz coś zrobić z tamtym, odetnij mu jakąś kończynę, niech się pomału wykrwawia. ― pokiwałam głową. ― Ale nie daj mu zasnąć bądź jego aniołem stróżem. ― mrugnął do mnie. ― W torbie masz siekierę,

Bez wahania się podeszłam do torby i wzięłam narzędzie, które było porządnie naostrzone, nie musiałam nawet tego sprawdzać. Spojrzałam na chłopaka, który był nieźle obity. To był ten sam któremu wbiłam sztylet, wyciągnęłam go, bo nie zamierzałam do zostawiać, był mój. Typ był zesrany, nic innego nie przychodziło mi do głowy, a to dlatego, że było to czuć. Zmarszczyłam nos, chciałam się pozbyć tego smrodu, ale nie mogłam. Zamachnęłam się i pierwszy raz uderzyłam w jego nogę. Wydarł się tak, że głowa zaczęła mnie boleć, nie znosiłam tych krzyków, czasami były nie do wytrzymania.

Zamachnęłam się kolejny raz i już na nic nie czekając, trzeci, ostatni raz. Noga odpadła, a chłopak zaczął się wykrwawiać, niemal od razu zrobił się blady i przymykał oczy. Wzięłam strzykawkę z adrenaliną i wbiłam mu w lewe ramie. Zauważyłam wiadro, które stało pod ścianą, niedaleko nas. Myślałam, że była tam woda, ale jak podeszłam bliżej, zdałam sobie sprawę, że to benzyna.

― Masz jeszcze? ― zapytał Alec, ściągając już martwego chłopaka. ― Trudno, zdejmij go z łańcucha i jak możesz, rzuć go tutaj. ― zrobiłam tak, jak chciał. Chłopak był ciężki, bardzo ciężki, ale po tylu akcjach i treningach, nie robiło to na mnie wrażenia. ― Odejdź jak najdalej. ― polecił, więc również to zrobiłam. ― Po tym magazynie, nie będzie już śladu. ― mruknął i podpalił kilka szmat, rzucając, na nasze ofiary. ― Spadamy. ― wziął torbę i podszedł do mnie. ― Zaprosiłbym Cię na obiad, ale musisz się pierw przebrać, cuchniesz, jak stacja paliw. ― zaczęłam się śmiać i wsiadłam do jego auta.

― Jak się czujesz? ― zapytałam, po krótkiej chwili. Chłopak popatrzył na mnie i się uśmiechnął, był świadom tego, że nie zwróci życia swojemu przyjacielowi, ale chociaż go pomścił.

― Myślałem, że będę się lepiej czuł. ― przyznał. ― Ale chociaż teraz mam pewność, że już nikt przez nich nie będzie cierpiał. ― złapałam go za rękę, którą trzymał na gałce od zmiany biegów, przez kolejne kilka minut jechaliśmy w ciszy, ja patrzyłam przez szybę, a on skupiał się na drodze. ― Dzięki, że ze mną pojechałaś aniołku. ― zatrzymał się na światłach i cmoknął mnie w usta, bo akurat odwróciłam się w jego stronę. ― Muszę Ci się do czegoś przyznać. ― uniosłam brew. ― Gdy się dowiedziałem, jakie dostałem zadanie, byłem pewny, że będę musiał pilnować jakiejś gwiazdeczki, ale chyba się pomyliłem. ― pokręciłam ze śmiechem głową. ― No i obawiałem się, że wszyscy będziecie mnie traktować, jak jakiegoś popierdolca, który myśli, że może nie wiadomo, ile. ― westchnął. ― Całe to zadanie było po to, aby udowodnić Sfinksowi, że nadal nadaje się do tej roboty. Narozrabiałem i miałem za to zapłacić, ale chyba tym udowodniłem, że nie jestem skłonny do zdrady. ― poprosiłam, aby powiedział mi, co zrobił. ― Zauroczyła mnie dziewczyna z Black Widow, zacząłem się z nią spotykać, oczywiście w tajemnicy, ale na jednej z akcji, gdzie ją porwano, ona kazała mi wybrać albo gang, albo nasza "miłość". ― prychnął. ― Podczas tortur wyszło na to, że miała zadanie zawrócić mi w głowie i dowiedzieć się czegoś konkretnego, cóż jej się nie udało, a ja i tak miałem za to odpowiedzieć.  

#######

Z racji tego, że przez tydzień nie było rozdziału, to dzisiaj będą aż trzy! PRZEDŁUŻYŁAM KSIĄŻKĘ WŁAŚNIE O TEN ROZDZIAŁ! 🖤

Mam cichą nadzieję, że docenicie.🥺😇

Kolejny pojawi się pewnie jakoś 12-14 a ostatni 15-17! 

Miłego dzionka życzę! 🖤🖤

OWCA ZMIENI SIĘ W WILKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz