Obudziłam się krótko po dziewiątej rano. Shawna już obok mnie nie było, a ten cały burdel, który zostawiłam w nocy, zniknął. Co mnie najbardziej zaskoczyło? To, że na komodzie obok była taca ze śniadaniem i jakiś liścikiem. Wygramoliłam się z łóżka i zanim zobaczyłam, co było napisane i zjadłam, poszłam do toalety, wziąć krótki prysznic. Kiedy wróciłam do pokoju, ubrałam się w szare dresy i biały top. Włosy zaplotłam w warkocz i dopiero wzięłam się za jedzenie, jednocześnie czytając liścik, który był od Shawna.
"Jestem idiotą, przepraszam za te ostatnie dni. Nie powinienem się zachowywać jak skończony dupek. Kocham Cię i jak wrócę z roboty, to Ci to wszystko wynagrodzę. Smacznego"
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, czasami nie wiedziałam, czego miałam się po nim spodziewać. Mimo że odkąd ze mną był, się trochę uspokoił, to w dalszym ciągu zachowywał się jak chuj, ale na to nie było lekarstwa.
W spokoju zjadłam śniadanie, po czym poszłam na dół wynieść i umyć brudne naczynia. W kuchni siedział Paul, Blaise i jeszcze szef moich braci. Przywitałam się z nimi i zajęłam się swoimi sprawami.
― Czemu nie jesteś w szkole? ― zagadał do mnie Blaise, kiedy Paul wyszedł z kuchni. Odwróciłam się do niego z uniesiona brwią. ― Twoje oceny są okropne, a Ty jeszcze dni opuszczasz.
― Jesteś moim wychowawcą, powinieneś wiedzieć dlaczego. ― zaburczałam. ― Nie wie Pan, co moi bracia teraz robią? ― odezwałam się do faceta obok.
― Pracują. ― mruknął, po czym się roześmiał. ― Jak Ci idą treningi? ― oparłam się o blat, dziwnie czułam się, tak dyskutując z szefem moich braci, zwłaszcza że ten facet był seryjnym mordercą.
― Jakoś idą. ― odpowiedziałam z westchnieniem. ― O której dzisiaj trening? ― zapytałam tatuśka, który wszedł do pomieszczenia z jakimś segregatorem.
― Nie będziesz miała już treningów. Porozmawiamy o tym później, idź się uczyć. ― westchnęłam i zagarniając butelkę wody, udałam się do swojego pokoju.
Nauka zajęła mi prawie pięć godzin. Na szczęście nigdy nie miałam problemu z zapamiętywaniem, więc gdy Shawn wrócił z "pracy", byłam gotowa na wszelakie poprawy i następne kartkówki. Chłopak jak przestraszony kotek, podszedł do mnie i czekał na mój ruch. Zaczęłam się śmiać, po czym wyciągnęłam do niego rękę, a gdy ją złapał, od razu mnie do siebie przyciągnął, całując. Nie pozwolił mi się odsunąć przez dobre kilkanaście sekund, coraz bardziej mnie do siebie dociskając.
― Jesteś idiotą Shawn. ― powiedziałam, kiedy się odsunęliśmy. ― Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. ― przewrócił oczami i miał coś jeszcze powiedzieć, ale do mojego pokoju wparował Cameron, informując nas, że tatusiek woła mnie i Shawna do swojego biura.
Bez żadnych ceregieli udaliśmy się do salonu, gdzie oprócz Paula, byli moi bracia, ich szef i mój wychowawca. Usiadłam na krześle, gdzie wskazał mi szef kliki, po czym spojrzałam na bliźniaków z nadzieją, że dadzą mi jakąś podpowiedź. Nic takiego się nie stało, bo oni pokręcili tylko głowami. Paul był zdenerwowany i nawet przez ułamek sekundy dostrzegłam smutek w jego oczach. Zanim cokolwiek się zaczęło dziać, Paul wyciągnął z szuflady teczkę, którą mi podsunął. Chciałam zażartować, czy to były moje oceny, ale jednak darowałam sobie cokolwiek. Nawet jej nie otworzyłam, czekałam na ruch czarnowłosego.
― Mówiłem, że nie będziesz miała już treningów. ― zaczął, a ja kiwnęłam głową. ― W szkole Cię nie ominie nic, więc na to nie licz. ― westchnął. ― Nie będę ukrywał, że trudno mi to mówić, ale musisz opuścić ten dom. ― przez pewną chwilę nie docierały do mnie te słowa. Jak miałam opuścić ten dom? Po tym wszystkim, co z nimi przeszłam? Przecież dobrze wiedzieli, że nikomu nie pisnęłabym ani słówka o gangu. Co ja mogłam takiego wiedzieć!? ― Nie zrozum mnie źle, ale to wyjdzie na dobre nam wszystkim. Ty będziesz bezpieczna, a my będziemy mogli zająć się swoimi sprawami.
― Dlaczego? ― zapytałam obojętnie. ― Bo nie daję rady połączyć treningów z nauką? Tyle miesięcy z Wami mieszkałam i nie było problemu, a teraz co?! Odwidziało Ci się?!
― Nie unoś się tak, tylko mnie słuchaj! ― krzyknął, a po moich plecach przeszedł dreszcz. ― Jesteś naszym słabym punktem, za bardzo się do Ciebie zbliżyliśmy. Wiem od Twoich braci, że Adams widział Cię w szkole w towarzystwie Willa. Nie mogę dopuścić do tego, aby policja dowiedziała się czegokolwiek o nas i o naszych problemach. ― chciałam coś powiedzieć, stanąć w swojej obronie, ale Paul uciszył mnie od razu. ― Nie myśl, że zostawiamy Cię z niczym. Załatwiłem Ci mieszkanie, wszystko masz opłacone do końca roku, Twoi bracia będą pomagać Ci do momentu, aż nie skończysz szkoły. Później będziesz zdana tylko i wyłącznie na siebie.
― Czyli co? Od momentu mojej wyprowadzki, mam całkowicie zakończyć kontakt z Wami? ― upewniłam się, a kiedy potwierdził skinieniem głowy, myślałam, że wyjdę z siebie. Co go ugryzło?!
― Skontaktuje się z Tobą w razie konieczności. Obiecałem, że znajdę osobę, która Cię postrzeliła i to zrobię. Jednak do tej pory, każde z nas będzie udawało, że się nie zna.
― Bez łaski. ― mruknęłam, po czym wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Ta wyprowadzka łączyła się, z tym że musiałam ograniczyć kontakt z braćmi, a całkowicie zakończyć go z całą resztą. Z Shawnem też.
Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, od razu powyciągałam wszystkie walizki, w jakich byłam posiadaniu i zaczęłam się pakować. Skoro mnie już nie chcieli, to po co miałam z tym zwlekać? Zalana łzami, składałam swoje ubrania. Paul zniszczył wszystko, w co uwierzyłam przez ten rok. Moja zmiana z owcy w wilka była pod znakiem zapytania, bo nie wiedziałam, jak i czy w ogóle odnajdę się w tej sytuacji. Ból, jaki towarzyszył mi w tamtej chwili, był nie do wytrzymania, co jeszcze potęgowało falę moich łez.
― Carly... ― do pokoju wpadł Shawn, który od razu mnie do siebie przycisnął. Rozpłakałam się na dobre, mocniej przytuliłam chłopaka, który głaskał mnie po plecach. ― Gdybym tylko mógł, to bym się wyprowadził z Tobą i rzuciłbym to w pizdu. ― odsunęłam się od niego, chłopak od razu wytarł moje łzy. ― Nie wiem, co mu strzeliło do tej głowy. ― przyznał.
― To już nieważne. ― powiedziałam. ― Nie chce mnie tutaj, więc nie mam zamiaru być tutaj ani dnia dłużej. ― westchnął. ― Pomożesz mi się spakować? ― pokiwał głową.
Pakowanie nie zajęło dużo czasu. Już dwie godziny później wszystkie moje walizki były wynoszone do samochodu moich braci, którzy jako jedyni mogli mieć ze mną jakikolwiek kontakt. Wszyscy domownicy pytali, gdzie jechałam i dlaczego zabrałam wszystkie swoje rzeczy. Nie odpowiedziałam im, tylko wtuliłam się w Shawna. Nie chciałam z nim kończyć, ale ktoś wybrał za nas i musieliśmy się rozstać. Zacząć żyć, tak samo, zanim się poznaliśmy.
― Czas jechać. ― powiedział Jeff, który miał obojętny wyraz twarzy. ― Masz jeszcze minutę, czekamy w samochodzie.
― Uważaj na siebie. ― powiedziałam cicho. ― Nie daj się zabić, jeśli możesz to, zrób to dla mnie. ― kiwnął głową, po czym pocałował mnie ten ostatni raz. ― Wy też na siebie uważajcie. ― uśmiechnęłam się smutno, po czym opuściłam dom, czując, że w moich oczach znów zebrały się łzy.
#######
A miało być całkiem coś innego...
CZYTASZ
OWCA ZMIENI SIĘ W WILKA
Ficção AdolescenteII CZĘŚĆ! Gdy czarnowłosa wróciła do domu, nie mogła ukryć szczęścia, że znów mogła patrzeć na te "zakazane mordy". Tyle z nimi przeżyła, byli dla niej, jak rodzina. Poprawka, oni byli jej rodziną. Kochali, dbali, troszczyli się o nią. Mimo tego, co...