Na przerwie obiadowej poszłam razem z Gwen do Blaise'a. Zapukałam do drzwi i od razu weszłam. Tam nauczyciel posuwał Alex, która widocznie z trudem powstrzymywała się od głośnych jęków. Kiedy nas zauważyła, zamarła, a blondyn, jak gdyby nic, wyszedł z niej i założył spodnie, po czym kazał jej wypierdalać. Byłam o krok od puszczenia pawia, a widząc minę blondynki obok mnie, wiedziałam, że ona też się ledwo powstrzymywała. Alex z wielkim burakiem na twarzy wybiegła z klasy, a on się zaśmiał i poprosił nas, abyśmy do niego podeszły. Nie miałam zamiaru zbliżać się do tego oblecha, który widocznie był z siebie zadowolony,
― Carly nie zachowuj się, jak dziecko. Pewnie nie raz Shawn Cię...
― Czego chcesz? ― przerwałam mu. ― Nie mam całego dnia dla Ciebie. ― zaśmiał się, co mnie zaczynało wkurzać.
― Zawołałaś sobie koleżankę z wrogiego gangu? Co chciałaś tym udowodnić? Że możesz zaszkodzić mnie? Paulowi? Pamiętaj, że Twoi bracia pracują dla mnie, Shawn i reszta Twoich przyjaciół też. ― cały czas miał wymalowany uśmiech na twarzy.
― To groźba? ― prychnęłam. ― Po pierwsze, oni nie pracują dla Ciebie, tylko dla Sfinksa. Po drugie, jeśli myślisz, że mam coś wspólnego, z tym że ona tutaj jest, to jesteś jeszcze głupszy, niż myślałam. Pomyśl trochę, po co miałabym kogoś skazywać na Ciebie? ― uniosłam brew.
― Kochanie, jeden telefon do Sfinksa, a pożegnasz się z braciszkami i Shawnem. Dobrze wiesz, że to oni znaczą dla Ciebie najwięcej. Może jeszcze Paul, jego też można byłoby się pozbyć, nie sądzisz? ― zacisnęłam pięści. ― Lepiej mnie posłuchaj Moore, trzymaj swoją blondyneczkę krótko, bo całkiem przypadkowo, dostanie kulkę, a zaraz po niej Dylan Davis, Austin Hood i Parker Marks.
― To wszystko? ― kiwnął głową, a ja odwróciłam się i od razu wyszłam z klasy. ― Jak ja go nienawidzę. ― kopnęłam w kosz, który się przewrócił. Na szczęście teraz miałam mieć wychowanie fizyczne, więc mogłam się wyżyć.
― Co zamierzasz teraz zrobić? ― zapytała Gwen, którą dopiero zauważyłam. Zmierzyłam ją wzrokiem, dając do zrozumienia, żeby nie zaczynała. ― Carly, ja...
― Nie interesuje mnie to. ― warknęłam. ― Posłuchasz mnie teraz uważnie, okej? ― kiwnęła głową. ― Będziesz się trzymała z daleka od kłopotów, nie chcę widzieć tu nikogo od Was, nawet Toma. Nie pozwolę, aby przez Twoje widzimisię, moja rodzina zginęła. Zrozumiano?
― Carly puść ją. ― dopiero zauważyłam, że trzymałam dziewczynę za bluzkę. ― Co się stało? ― zapytał Dylan, ale zignorowałam go, odchodząc w stronę szatni.
Po skończonych lekcjach, miałam zamiar pójść do Paula i o wszystkim mu powiedzieć. Nie interesowało mnie to, że nie chciał mnie widzieć, ale on musiał wiedzieć o tym, co Blaise powiedział. Żałowałam, że tego nie nagrałam, bo miałabym niezbity dowód na to, jakim chujem był blondynek.
― Carly, czekaj. ― odwróciłam się, za mną stała Lucy, która wyglądała, jakby się bała. ― Musimy pogadać, to ważne. ― westchnęłam.
― Przyjdź dzisiaj do mnie wieczorem, teraz się spieszę. ― kiwnęła głową i powiedziała, że do mnie zadzwoni.
Już bez żadnych przeszkód, poszłam na przystanek autobusowy i prostą już drogą pojechałam do domu Paula. Nie mogłam ukryć, że się denerwowałam, nie mogłam przewidzieć tego, jak zareaguje. Obawiałam się, że mógłby mi strzelić kulkę w głowę albo ukarać moich braci i Shawna. Chyba przestałabym wierzyć w "tę rodzinę", gdyby okazało się, że tatusiek był takim samym chujem, jak Blaise. Kiedy byłam już pod domem, od razu tam wparowałam. W salonie siedzieli chłopaki, którzy byli zdziwieni moim widokiem.
― Bez zbędnych pytań. ― warknęłam. ― Paul w biurze? ― Cameron kiwnął głową, a ja od razu tam się udałam. Bez pukania wparowałam do pomieszczenia, czarnowłosy spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili to zmieniło się we wściekłość.
― Czy ja się nie jasno wyraziłem?! ― krzyknął, wstając. Nic sobie z tego nie robiąc, usiadłam na krześle i czekałam, aż jego nadymka zniknie. ― Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz?!
― Siadaj na dupie i mnie słuchaj, im szybciej zacznę, tym szybciej wrócę do swojego "normalnego" życia. ― prychnął, ale usiadł na krześle. ― Powiedz swojemu ukochanemu Blaisowi, że nie ma prawa grozić mi, że Was pozabija.
― O czym Ty gadasz? ― uniósł brew. ― Uspokój się i opowiedz o wszystkim na spokojnie. ― westchnęłam i zaczęłam od tego, że Gwen przepisała się do mojej szkoły i byłyśmy razem w klasie. Potem streściłam mu całą rozmowę z Blaisem, jednak z każdym kolejnym słowem, byłam coraz bardziej wściekła. ― Nie mam powodów, aby Ci nie wierzyć. ― westchnął. ― Zawsze był chujem, ale nigdy nie groził swoim śmierci. Masz rację, z tym że teraz możesz zadawać się, z kim tylko chcesz.
― No właśnie... ― prychnęłam. ― Ale nie myśl sobie, że cokolwiek im coś o Was powiem. To, co działo się w tym domu, zostaje w tym domu, nie mam zamiaru chwalić się, że kryminaliści, z którymi mieszkałam, są moją rodziną i kocham ich nad życie. ― po tych słowach wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Tam zaatakowała mnie Heather i William. ― Zostań na obiad, potem Cię ktoś odwiezie. ― kiwnęłam głową i poszłam do przyjaciół.
########
Kolejny jak będzie 15 gwiazdek
CZYTASZ
OWCA ZMIENI SIĘ W WILKA
Teen FictionII CZĘŚĆ! Gdy czarnowłosa wróciła do domu, nie mogła ukryć szczęścia, że znów mogła patrzeć na te "zakazane mordy". Tyle z nimi przeżyła, byli dla niej, jak rodzina. Poprawka, oni byli jej rodziną. Kochali, dbali, troszczyli się o nią. Mimo tego, co...