W KOŃCU WOLNOŚĆ!

1.1K 67 6
                                    

PAUL

Już ponad tydzień siedziałem w celi i czekałem na ratunek. Brudny Pies nawet mi listu zwrotnego nie napisał, co doprowadzało mnie do wściekłości. Jedynym pozytywem było to, że byłem w odpowiednim sektorze i jakby to rzec, miałem celę dla celebrytów. Obok i naprzeciwko mnie siedzieli dobrze znani mi gangsterzy, którzy byli z innych klik. Oczywiście żaden z nich się do mnie nie rzucał, a raczej mieli wielki szacunek, bo wiedzieli, że tylko ja mogłem ich wyciągnąć. Co się jeszcze wydarzyło w ciągu tego tygodnia? Odwiedził mnie Blaise, który dał mi jasno do zrozumienia, że to on mnie wsypał. "Nie dostosowałem się do jego zaleceń i za to beknę". Tego było za wiele, od razu zacząłem obmyślać plan, w którym to on za wszystko odpowie. Nigdy nie byłem kapusiem, ale w tym przypadku musiałem o wszystkim donieść Sfinksowi, który zrobiłby z nim porządek. Gdybym go wtedy nie poprosił o pomoc, wszystko byłoby w porządku, a ja nie musiałbym się martwić, że moi ludzie, mogą stracić życie przez blondyneczkę.

― I co z tym adwokatem Davis? ― zapytał jeden z policjantów, który cały czas stał pod moją celą. ― Chyba posiedzisz tutaj dłużej, niż myślałeś. ― parsknąłem śmiechem, ale nie zamierzałem z nim dyskutować. ― A wy dwaj, na co się tak gapicie? ― warknął do dwóch chłopaków, którzy siedzieli naprzeciwko mnie. Pokręciłem głową, chcąc im dać do zrozumienia, że jakiekolwiek dyskusje są zbędne. Posłuchali. ― Na starość robicie się nudni, jeszcze dwa lata temu robiliście tyle rabanu, że uspokoić Was nie można było.

― Zamknij już ryj. ― warknąłem, chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszałem wybuch, a chwilę później kolejny. Do sektora wpadło około trzydziestu ludzi, którzy od razu zaczęli strzelać. Śmiać mi się chciało, kiedy widziałem przerażoną minę psa, który mnie pilnował. ― Już nie jesteśmy nudni? ― zapytałem, a chwilę później, ktoś strzelił mu w głowę.

― Wyłaź. ― spojrzałem na Carly, która była w pełni uzbrojona i zamaskowana. Podała mi broń, po czym dała komuś znać, że mnie wyciągnęli. Z tego co usłyszałem, mieli też wyciągnąć kilku innych ludzi, którzy również po chwili byli wolni. ― Nie gap się tak na mnie. ― warknęła, po czym strzeliła do dwóch policjantów.

Chwilę później wybiegliśmy z sektora i kierowaliśmy się na schody pożarowe, które prowadziły na dach. Obok mnie cały czas była Carly i jakaś inna dziewczyna, pewnie mieli zadanie mnie chronić za wszelką cenę, a znając Brudnego Psa, to był test. Byłem wściekły, nigdy nie chciałem, aby Carly została jedną z nas, miała całe życie przed sobą! Mogła w jakimś stopniu żyć normalnie, a to zmarnowała. Przygotowałem się na zrobienie im wielkiej afery. Co oni wszyscy w ogóle myśleli!

― Uważaj! ― krzyknęła czarnowłosa i strzeliła do kolejnych policjantów. ― Kurwa! ― dostała w ramię, chciałem ją podnieść i zanieść na dach, ale mi nie pozwoliła. ― Nie obleje przez Ciebie testu Davis, wypierdalaj na górę. ― uniosłem brew, a kiedy zdzieliła mnie po łbie, zacząłem biec. Co oni przez ten czas zrobili z moją córeczką?!

Kiedy byliśmy na dachu komisariatu, podleciał helikopter, do którego od razu wskoczyłem. Dziewczyny jeszcze strzelały do policji, ale powoli cofały się w naszą stronę. Patrzyłem na pozostałych, którzy nie palili się do tego, by im pomóc, ja też nie mogłem. Skoro to był ich test, musiały sobie radzić bez jakiejkolwiek pomocy. Tak już było ustalone, a akurat tych zasad, nie można było złamać. Chwilę później jedna z nich wsiadła do helikoptera, a druga rzuciła granat dymny i też do nas przybiegła. Pilot od razu wystartował i po kilkunastu sekundach już nas nie było widać.

― Jesteś na miejscu? ― czarnowłosa mruknęła do krótkofalówki. Chwilę później usłyszałem zniekształcony głos, który to potwierdził. ― Będziemy za dwie minuty. ― westchnęła i spojrzała na mnie. ― Co się gapisz?

― Ramie Cię nie boli? ― uniosłem wzrok, a tamta druga dziewczyna popatrzyła na nią. Mimo że miały kominiarki, umiałem rozpoznać Carly. Po głosie, ale też po kolorze oczu, bo ona miała ciemne oczy, a tamta druga, zielone. ― Wiesz, że masz przejebane? ― zapytałem, a ona westchnęła, zamykając oczy.

― Lądujemy. ― zignorowała mnie. Patrzyłem na nią z wyrzutem, ale nic sobie z tego nie robiła. Miała neutralny wyraz twarzy, co strasznie mnie niepokoiło. Zabiła tam kilkunastu policjantów, a po niej nie było widać żadnych wyrzutów sumienia. Czyżby Brudny Pies stworzył potwora?

Wysiedliśmy z helikoptera i od razu dziewczyny kazały mi wsiąść do opancerzonego wozu wojskowego, a reszta wsiadła do pozornych innych aut tego typu. Dziewczyny wsiadły razem ze mną, jedna z nich wsiadła na miejsce, obok kierowcy, a druga siedziała ze mną z tyłu. Cała droga zleciała nam w ciszy, jednak ja cały czas wpatrywałem się w czarnowłosą, która cały czas obserwowała otoczenie i co jakiś czas zerkała na mnie. Wiedziałem, że była zirytowana moim zachowaniem, ale nic mnie to nie obchodziło. Miałem nadzieję, że to ja będę jej szefem i wtedy z chęcią skopie jej tyłek za to ignorowanie.

― Jesteśmy na miejscu. ― powiedział kierowca, znałem skądś ten głos, jednak miałem nadzieję, że to nie ta osoba, o której pomyślałem. ― Wysiądziemy pierwsi i otworzymy Wam drzwi. ― dziewczyna kiwnęła głową i czekała z nabitą bronią przy samych drzwiach. Otworzył nam zamaskowany chłopak, a obok stała dziewczyna, która również trzymałą karabin. Ja wysiadłem pierwszy i dałem się zaprowadzić do siedziby, gdzie czekał na mnie Brudny pies.

― Udało Wam się! ― krzyknął uradowany, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem. ― Zaliczyliście wszystkie testy, witamy w Dagger. ― trójka popatrzyła na siebie, puszczając do siebie oczka. Co tu się wyprawiało? ― Możecie ściągnąć te kominiarki, niech Demon wie, kto go wyciągnął. ― pierwsza ściągnęła kominiarkę blondynka, od razu rozpoznałem rysy Adamsa. Dziewczyna miała pełno drobnych ran na twarzy, co moim zdaniem dodawało jej trochę grozy. Potem kominiarkę zdjęła Carly, która miała wielką szramę, która przechodziła jej przez oko. Wyglądała okropnie. Na samym końcu chłopak się ujawnił, prawie dostałem zawału, kiedy zobaczyłem mojego brata.

― Was popierdoliło! ― warknąłem. ― Wszystkich! ― popatrzyli na mnie wszyscy zgromadzeni. ― Ile razy Wam kurwa powtarzałem, żeby tej dwójki w to nie wciągać?! A Wy?! Rozum kurwa straciliście!

― Czasu nie cofniesz. ― powiedział mój brat, a ja go zmierzyłem wzrokiem. ― Było się nie dać złapać, nie musielibyśmy robić niczego. ― schował broń. ― W jakich klikach będziemy? ― zapytał. ― Mieliśmy się dzisiaj dowiedzieć.

― W mojej. ― warknąłem. ― Będziecie mi opowiadać o wszystkim. Każdy. ― spojrzałem na blondynkę. ― Dopilnuje tego, abyś Ty zamordowała własnego ojca. ― po tych słowach oddaliłem się, zostawiając dziewczynę w osłupieniu.  

######

O których godzinach chcielibyście rozdziały? 


OWCA ZMIENI SIĘ W WILKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz