Nie wiem, ile siedziałam z Tomem i Gwen, ale kiedy drzwi się otworzyły, usłyszałam tylko "jebana suka", a po chwili Tom był obijany przez Shawna. Próbowałam go odciągnąć, ale nie dałam rady, chłopak był na tyle wkurwiony, że nawet podniósł rękę na mnie, przez co i on po chwili oberwał od Toma. Musiałam wyciągnąć broń i strzelić w ziemię, aby się ogarnęli. Kiedy spojrzeli na mnie, wzięłam za szmaty Shawna i go wypchnęłam, a po chwili sama wyszłam z pomieszczenia. Nie zdziwiło mnie to, że większość naszych przyjaciół już była na dole, a w tym Simon, który miał perfidny uśmieszek na twarzy.
Minęłam wszystkich, nie chciałam z nikim gadać, zwłaszcza z Shawnem, miałam dosyć kłótni. Wiedziałam, że mogło to wyglądać co najmniej dziwnie, ale to nie znaczyło, że między mną a Tomem było coś więcej. To śmieszne, ale dobrze wiedziałam, co siedziało mojemu chłopakowi w głowie. Chciał zemsty, był przekonany, że go zdradziłam albo chuj wie co jeszcze.
― Wszystko gra? ― zapytał Dylan, który poszedł za mną. ― Gdzie idziesz? ― wzruszyłam ramionami. ― Nie powinnaś być sama, jeszcze coś narobisz. ― powiedział. ― Chodź, opowiesz mi o wszystkim, Shawn oskarża Cię o zdradę i obiecuję, że zabije Toma i Ciebie.
― Ciekawe. ― prychnęłam. ― Tom jest dla mnie jak brat, nie umiałabym się z nim przelizać, a co dopiero mówić o seksie. ― przewróciłam oczami. ― Poza tym, tam była Gwen, a oni raczej nie byliby zainteresowani trójkątem, bo są rodzeństwem, ― chłopak zaczął się głośno śmiać.
― Zawsze jest tutaj tak ciekawie? ― zapytał, a ja uniosłam brew. ― Wiesz co? Mam pomysł, chodźmy do pubu, napijemy się i opowiesz mi jakieś ciekawe historie.
― Napić się mogę, ale nie wiem, czy mam coś do opowiedzenia. ― poprosił, abym kontynuowała. ― No wiesz, jak się do nich wprowadziłam, to miałam kosę z Shawnem i Willem, ale za to dobrze żyłam z Simonem. Byliśmy razem przez jakiś czas, potem mnie porwano, Simon o mały włos nie umarł, ja mu oddałam swoją krew, a potem się rozstaliśmy, bo zachciało mu się normalnego życia. Możesz nazwać mnie suką, ale nie minęło dużo czasu od jego wyjazdu, a ja już byłam z Harrisonem. ― westchnęłam. ― Na moich osiemnastych urodzinach zostałam postrzelona i z tego, co słyszałam, to jakimś cudem przeżyłam. ― podniosłam bluzkę, odwracając się i pokazując mu ślad po postrzale i operacji.
― O kurwa! ― skomentował. ― Kto Cię postrzelił? ― wzruszyłam ramionami, mówiąc, że nikt nie może znaleźć osoby, która to zrobiła. ― Chcesz się zemścić?
― Nie wiem. ― powiedziałam szczerze. ― Ale chętnie wyjechałabym na jakiś czas stąd. Nie wiem, gdzie ani na jak długo, ale potrzebuje odpoczynku. ― uśmiechnął się.
Do domu wróciliśmy jakoś przed piątą rano, oboje byliśmy schlani. Wszystko nas śmieszyło, a konsekwencje nas wcale nie obchodziły. Nawet gdy przed nami stanął wkurwiony Paul, to ja go tylko przytuliłam i powiedziałam "nie krzycz tatuśku", wstanę do szkółki.", na co się jedynie zaśmiał. Dylan walnął się na kanapę i niemal od razu zasnął, a ja chwiejąc się na nogach, udałam się do swojego pokoju, jednak kogo tam zastałam, spowodowało moje natychmiastowe wytrzeźwienie, a przynajmniej w teorii.
Na moim łóżku siedział wkurwiony Shawn, a obok niego Simon, który nic sobie nie robił z mojej obecności, tylko grał na swoim telefonie, rozwalony u mnie na łóżku. Zaklęłam pod nosem, po czym podeszłam do komody i wzięłam czystą bieliznę, a następnie otwierając szafę, wzięłam krótkie spodenki i bokserkę, po czym udałam się do łazienki. Wzięłam dosyć zimy prysznic, który zajął mi dwa razy więcej czasu niż zazwyczaj i gotowa do snu, wróciłam do pokoju.
― O! Księżniczka wróciła. ― prychnął Simon. ― Jak tam się balowało? Fajnie było? ― uniosłam brew i już chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał. ― Jestem tu tylko dlatego, że Paul mi kazał, w innym wypadku, nawet bym na Ciebie nie patrzył.
― Świetnie, to wyjdź, bo ja nie zamierzam dzielić z Tobą łóżka. ― oboje się zaśmiali. ― Wypierdalać mi stąd! ― krzyknęłam, co powiększyło ich śmiech.
― A co? Czekasz na Tomcia? A może na Dylanka? ― prychnął Shawn. ― Jesteś nic niewartą suką Moore. ― zacisnęłam pięści.
― Skoro tak, to nie widzę potrzeby, abyśmy jeszcze byli w tym toksycznym związku. ― powiedziałam poważnie. ― Wynocha. ― sięgnęłam po dwa pistolety i wycelowałam w ich głowy. Wciąż byłam pod wpływem, w innym wypadku w życiu bym takiego czegoś nie zrobiła.
― Nie bądź zabawna. ― znów się zaśmiali. ― Nagle z owieczki przemieniłaś się w wilka? ― zakpili. ― Dobrze wiemy, że wciąż jesteś krucha w środku, a jak stąd wyjdziemy, zalejesz się łzami. ― wstali i nic więcej nie mówiąc, wyszli.
Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Słowa chłopaków nie tyle, ile mnie zabolały, to rozczarowały, ale nie zamierzałam się tym przejmować. Byłam pewna, że nie będę dobrze z nimi już żyła, ale zwisało mi to. Skoro mieli mnie za sukę, to nic by tego nie zmieniło, a ja nie zamierzałam być ani opiekunką, ani dziwką do pieprzenia.
Obudziłam się, kiedy słońce było już wysoko na niebie, sięgnęłam po telefon i ku mojej uciesze, była niedziela, więc nie musiałam się tłumaczyć Paulowi, dlaczego nie wstałam do szkółki, tak, jak mu to obiecałam. Pamiętałam wszystko, co do najdrobniejszego szczególiku. Co było najważniejsze? Byłam singielką, cieszyłam się z tego, mimo że kochałam Shawna. W tamtej chwili, czułam się wolna, wiedziałam, że mogłam się ubrać tak zdzirowato, jakbym tylko chciała i nikt nie mógłby mi kazać iść się przebrać.
Wstałam z łóżka i sięgnęłam po wodę, która była na komodzie. Wypiłam prawie całą zawartość, po czym przebrałam się w białą, pogniecioną koszulkę i szare dresy, po czym udałam się do łazienki. Wyszłam po dziesięciu minutach, z poprawionymi włosami, pustym pęcherzem i obmytą twarzą. Gdy otworzyłam drzwi, Heather i Will wpadli na mnie, przez co o mały włos się nie przewróciłam.
― Gdzie byłaś całą noc? ― zapytali. ― Wszyscy są na Ciebie wkurwieni, wzięłaś ze sobą Dylana. ― w oczach brunetki widziałam ból, ale nie wiedziałam, czy był on spowodowany tym, że to nie z nią piłam, czy że jej obiekt westchnień był ze mną.
― W pubie. ― odpowiedziałam szczerze. ― Nie przejmuj się, między mną, a Dylanem jest tylko przyjaźń. ― powiedziałam z uśmiechem. Wiedziałam, że Will niczego nie wygada, on w końcu też miał swoją tajemnicę. ― Pół nocy nawijał o Tobie i lepiej przygotuj sobie wolny wieczór, bo zamierza Cię zaprosić na randkę. ― mrugnęłam do niej, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. ― To wszystko? Głodna jestem.
― Widzieliśmy wczoraj, jak Simon i Shawn wchodzą do Twojego pokoju...
― Ach no tak, nie jestem już z Shawnem. ― powiedziałam uśmiechnięta. ― Od dzisiaj mam tytuł suki stulecia, która pieprzy się z każdym na tej jebanej planecie. ― prychnęłam. ― Nie stójcie tak, bo ktoś pomyśli, że się jebiemy. ― ich miny były bezcenne. ― Paul u siebie? Chciałabym z nim pogadać. ― kiwnęli głowami i mnie przepuścili.
Poszłam do kuchni, gdzie stała Lucy, która rozmawiała ze skacowanym Dylanem, Paul, który również suszył mu głowę oraz moi ex. Nie zwracając uwagi na nikogo, wzięłam jabłko i wstawiłam sobie wodę na kawę. Simon i Shawn cały czas na mnie patrzyli, ale nic sobie z tego nie robiła, nie miałam żadnych wyrzutów, smutek też nie chciał mnie złapać. Czemu tak nie może być zawsze?
― Możemy pogadać? ― zapytałam Paula, kiedy zwrócił na mnie uwagę. ― Nie zajmę Ci dużo czasu. ― kiwnął głową i poszliśmy do salonu. ― Jaka jest szansa na to, że przez najbliższe dwa tygodnie albo i tydzień, będę mogła wyfrunąć z gniazda? ― uniósł brew.
― Chodzi o Shawna i Simona? ― kiwnęłam głową. ― Nie jesteście już razem. ― ponowiłam czynność. ― Gdzie chcesz wyfrunąć? ― zapytał, a ja powiedziałam pierwsze miejsce, które nasunęło mi się na myśl. ― Dobra, ale nasi więźniowie jadą z Tobą, plus wybierzesz sobie dodatkowo dwie osoby, pasuje?
― Mówiłam już, jak bardzo Cię kocham? ― zapytałam z uśmiechem, a on się zastanowił. ― Najmocniej na świecie. ― przytuliłam go, a on zaczął się głośno śmiać.
― Dobra, za godzinę masz akcję, przygotuj się i równo o czwartej widzę Cię w garażu, a tam powiem Ci, co i jak.
#######
CZYTASZ
OWCA ZMIENI SIĘ W WILKA
Teen FictionII CZĘŚĆ! Gdy czarnowłosa wróciła do domu, nie mogła ukryć szczęścia, że znów mogła patrzeć na te "zakazane mordy". Tyle z nimi przeżyła, byli dla niej, jak rodzina. Poprawka, oni byli jej rodziną. Kochali, dbali, troszczyli się o nią. Mimo tego, co...