Od imprezy minęło kilka kolejnych dni. Mało co z niej pamiętałam, w sumie, z tych, co pili, nikt nic nie pamiętał, oprócz Aleca. Chłopak miał bardzo mocną głowę do alkoholu, co było wielkim plusem, bo na spokojnie mogłam go wypytać, co się działo tuż po tym, jak skończyliśmy tańczyć. Ponoć Shawn się na niego rzucił, mówiąc, że byłam jego własnością i zielonooki nie miał prawa mnie dotykać. Oczywiście Harrison wyszedł na tym gorzej, w końcu Alec pracował bezpośrednio dla Sfinksa. Moja reakcja na to wszystko wyglądała tak: najpierw zaczęłam się śmiać, potem ogarnęła mnie złość i podczas śniadania, Shawn dostał również ode mnie. Nie byłam niczyją własnością, a zwłaszcza jego.
― Aniołku! ― odwróciłam się, byłam w trakcie treningu z Gwen. ― Szefostwo woła na dywanik! ― nie pytając, o co chodziło, wyszłam z ringu i poszłam za chłopakiem. ― Myślisz, że ma to związek z zachowaniem Harrisona?
― To nie wiesz, o co chodzi? ― zapytałam jak głupia. Co wywołało śmiech chłopaka. ― Czemu Ty masz zawsze taki dobry humor? ― zadałam kolejne pytanie.
Od kiedy Alec zamieszkał z nami, nigdy nie widziałam go przygnębionego czy wściekłego. Zawsze miał wymalowany uśmiech na twarzy, co czasami było nawet przerażające. Kilka razy porównywałam go do Jokera, a raz, kiedy spał, pomalowałam go jak Jokera. Jego mina była bezcenna, ale nim zdążyłam to uwiecznić, zaczął się głośno śmiać.
― Nie mówią mi o wszystkim. ― powiedział w końcu. Może jestem na równi z Paulem i Brudnym Psem, ale Sfinks ma swoje jazdy, wiesz, teraz może chodzić mu o Harrisona, a za sekundę o coś całkiem innego. Nie ogarniesz. ― wzruszył ramionami.
Już nie miałam czasu na odpowiedź, bo byliśmy pod dobrze mi znanymi drzwiami. Kulturalnie zapukałam, a gdy dostałam pozwolenie na wejście, bez żadnych obaw ani wątpliwości weszłam do środka. Zdziwiło mnie to, że Alec ze mną nie wszedł, zawsze był przy moich rozmowach z szefostwem, a w tamtej chwili byłam sama z trójką najbardziej niebezpiecznych gangsterów, jakich poznałam. Usiadłam we wskazanym miejscu i czekałam na rozwój wydarzeń, ciekawość mnie zżerała, o co mogło chodzić. Mój mózg wymyślał tyle różnych opcji, że aż głowa zaczęła mnie boleć.
― O co chodzi? ― zapytałam w końcu, kiedy przez kolejne sekundy siedzieliśmy w ciszy. ― Chyba nie zawołaliście mnie, aby się na mnie popatrzeć, co? ― uniosłam brew, a Paul skarcił mnie wzrokiem.
― Oczywiście, że nie. ― mruknął Sfinks. ― Z tego, co wiem, to Blaisa już wyrzucili ze szkoły. ― kiwnęłam głową. ― Zdecydowałem, że na czas nieokreślony będzie mieszkał tutaj. ― otworzyłam szeroko oczy.
― To żart!? ― oburzyłam się. ― Dlaczego? Po co? ― zaczęłam zadawać pytania, nie zwracając całkowicie uwagi na Paula, który na migi pokazywał mi, abym się przymknęła.
― Po to, aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest, jak mówisz. ― odpowiedział mi w końcu. ― Słuchaj, nie oszukujmy się, nie obchodzi mnie to, czy on będzie żył, czy nie. Tak samo jest z Wami wszystkimi, dla mnie wszyscy jesteście żołnierzami, a fakt, że niektórych nawet lubię albo ktokolwiek z Was byłby ze mną spokrewniony, nie zwalnia Was z niczego, jasne? ― kiwnęłam głową, nie chcąc mu przerywać. ― Świetnie, to przejdźmy do Twojego zadania. ― westchnął. ― Spodoba Ci się. ― powiedział po chwili z lekkim uśmiechem. ― Blaise będzie na tym samym poziomie, co jesteś Ty i inni, na każdej akcji będziesz z nim i Alecem.
― Żebyś go nie zabiła szybciej, niż to będzie ustalone. ― dopowiedział Paul, a ja kolejny raz kiwnęłam głową. ― Musisz go prowokować w każdy możliwy sposób, nieważne z jakim rezultatem. Najwyżej ktoś go zabije szybciej.
― Nie ma mowy. ― powiedziałam. ― Ja go zabiję. ― powiedziałam poważnie, co wywołało śmiech Sfinksa. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
― Dlatego Cię lubię. ― powiedział. ― Nie obchodzą Cię żadne konsekwencje, dążysz po trupach do wyznaczonych celów.
― Myślicie, że to zadziała? ― zapytałam, zmieniając temat. ― Nie sądzę, że Blaise jest aż tak głupi, żeby dać się mi sprowokować, kiedy Ty tu jesteś.
― Mało go znasz. ― powiedział Paul. ― Tym bardziej da się sprowokować. ― kiwnęłam głową. ― Możesz już iść, nie mów nikomu, nawet Alecowi, o tym "planie", jasne?
Kiwnęłam tylko głową i wyszłam z pomieszczenia, gdzie czekał na mnie Alec. Chłopak zaczął mnie wypytywać o wszystko. Musiałam się porządnie zastanowić, zanim mu odpowiem, ale moje kilkusekundowe zawieszenie było wystarczającą podpowiedzią, że coś kręciłam.
Na szczęście Alec nie wypytywał o nic więcej, więc spokojnie mogłam iść do swojego pokoju i wziąć prysznic. Kiedy po trzech godzinach opuściłam mój pokój, na dole było słychać ogromny harmider, Przyczyną tego był nie kto inny, jak Blaise. Nikt nie krył się z tym, że nie pasuje mu to, za to ja, minęłam ich wszystkich bez słowa i wyszłam na zewnątrz z zamiarem poopalania się. Było około trzydziestu stopni na dworze, więc czemu miałabym z tego nie skorzystać?
― Ty go widziałaś? ― Lucy i Dylan wybiegli za mną. Kiwnęłam głową i rozłożyłam się na leżaku. ― I nic? Żadnego dymu? Chora jesteś? ― parsknęłam śmiechem.
― Na dym przyjdzie czas, teraz chcę się poopalać, więc z łaski swojej rusz swoje wielkie cielsko Dylan. ― mruknęłam, a on posłusznie się przesunął. ― Zemsta najlepiej smakuje na zimno. ― powiedziałam po cichu, a chwilę później znalazłam się w basenie. ― Co jest kurwa?! ― warknęłam.
― Miało być na zimno. ― zaśmiał się Alec, który również był w wodzie, zresztą tak samo jak tamta dwójka. ― Jaki masz plan? ― zapytał, podpływając do mnie.
― Nie mam planu. ― przyznałam. ― Lecę na żywioł. ― wypłynęłam z wody. ― Świetnie, znowu będę musiała brać prysznic. ― burknęłam sama do siebie. ― Zapłacisz za to Alec! ― krzyknęłam do chłopaka, który tylko się roześmiał.
― Nie mogę się doczekać! ― każdy z nas się zaśmiał. ― Ale jak już wyszłaś, to idź poszukać jakiejś piłki, pogramy. ― wzruszyłam ramionami i poszłam do garażu, gdzie zastałam Simona i Shawna. ― Jest tu może jakaś piłka? ― zapytałam, a ten drugi rzucił mi piłkę do siatki. ― Dzięki. ― odwróciłam się i wróciłam do trójki moich przyjaciół. Rzuciłam piłką w głowę Aleca, dostał w czoło. ― Już się zemściłaś? ― zapytał ze śmiechem.
― Teraz już tak. ― powiedziałam tuż po tym, jak na niego wskoczyłam, podtapiając go. Miałam coś jeszcze powiedzieć, ale kilka innych osób wyszło na zewnątrz i zaczęło się rzucać, że my to nigdy nikomu nie mówimy, że zamieszamy "spędzać czas jak normalni ludzie". Chwilę później już prawie wszyscy z domu byli w basenie, grając w "siatkę".
#####
Po zakończeniu tej książki, będę musiała zrobić sobie dłuższą przerwę. Zaczynam się chyba wypalać...🥺🥺
Miłego dnia kochani! 🖤🖤
CZYTASZ
OWCA ZMIENI SIĘ W WILKA
Roman pour AdolescentsII CZĘŚĆ! Gdy czarnowłosa wróciła do domu, nie mogła ukryć szczęścia, że znów mogła patrzeć na te "zakazane mordy". Tyle z nimi przeżyła, byli dla niej, jak rodzina. Poprawka, oni byli jej rodziną. Kochali, dbali, troszczyli się o nią. Mimo tego, co...