CZAS Z BRAĆMI

1.3K 72 7
                                    

Skończyłam lekcje godzinę wcześniej, niż było to planowane. Nie narzekałam, bo miałam dosyć Gwen, która cały czas próbowała ze mną rozmawiać. Co do Lucy, w końcu nie pogadałyśmy, bo poszła z Alex i resztą załatwić jakieś swoje sprawy. Mnie to pasowało, bo nie chciało mi się z nią gadać, wolałam bardziej towarzystwo Dylana, Austina i Parkera, którzy nawet trzeźwi byli w porządku. Po skończonej lekcji, wyszłam ze szkoły właśnie w towarzystwie chłopaków i pisałam SMS-a do braci, żeby przyjechali od razu do mnie, bo miałam koniec. Okazało się, że oni już czekali, więc po krótkim pożegnaniu z chłopakami wsiadłam do samochodu.

― Jak Ci minął dzień owieczko? ― zapytał Alejandro. Spojrzałam w lusterko i dostrzegłam, że chłopak miał siniaka na pół twarzy, a gdy Jeff się do mnie odwrócił, zauważyłam, że on także nie wyglądał za fajnie. ― Nie przejmuj się, to drobiazgi, nic nam nie będzie. Opowiadaj lepiej, jak w szkole.

― Dobrze, miałam na dziesiątą i jeszcze skończyłam godzinę szybciej. ― poprawiłam się na siedzeniu. ― I gdyby nie to, że Gwen znowu jest ze mną w klasie, byłoby rewelacyjnie, bo mojego "ukochanego" wychowawcy też nie było.

― Uważaj na siebie. ― powiedział Jeff. ― Nie wiem, czy w tej chwili Paul chciałby Cię wydostać. ― spuściłam wzrok. ― A my nie możemy robić sobie samowolki, bo, gdybyśmy nie zginęli tam, to potem nasi by nas zabili, za niesubordynację.

― Tom obiecał, że nie zabierze mnie tam. ― westchnęłam. ― Co u Was? ― zapytałam ciekawa. Chłopaki, mimo że pisali do mnie codziennie, nie opowiadali o tym, co robili i tak dalej. Wszystkie wiadomości były raczej ogólne. Czułam się, jak wtedy, kiedy przyjechaliśmy z mamą do nich.

― Nic ciekawego, nie licząc tej ostatniej akcji, nic się nie dzieje. ― przyznali. ― Szef pozwolił nam spędzić z Tobą całe dwa dni, więc zostajemy u Ciebie. Normalnie pójdziesz jutro do szkoły, bo jak Blaise się dowie, to nie będzie zbyt ciekawie.

― To on kazał Paulowi mnie wywalić? ― zapytałam, kiedy byliśmy już na miejscu. Oni po sobie spojrzeli, po czym pokiwali głowami. ― Czemu Paul mi tego nie powiedział? Przecież bym to zrozumiała. ― wysiadłam z samochodu.

― Dobrze wiesz, że teraz nie jesteś pod celownikiem innych gangów. Mieszkałaś z nimi i gdyby ktoś zrobiłby napad, umarłabyś. Już raz Cię prawie straciliśmy, nie chcemy żadnej powtórki.

― Też nie chcę, aby coś się Wam stało. Nie chcę, aby ktokolwiek zginął, ale wy nie możecie odejść z gangu. Myślicie, że się nie martwię, kiedy nie mam z Wami prawie żadnego kontaktu? Okej, gadamy raz w tygodniu, ale to jest mało. Mamy już nie ma, oprócz Was nie został nikt z naszej rodziny. ― chcieli mi przerwać, ale kontynuowałam. ― Jak mieszkałam tam, byłam bliżej Was, miałam dostęp do informacji o tym, co robicie i czy na pewno żyjecie. To samo tyczy się reszty. Każdego dnia budzę się z myślą, że ktoś może zginąć, a ja nie zdążę się nawet pożegnać.

― Owieczko...

― Nie przerywaj mi... ― warknęłam. ― Już Wam kiedyś mówiłam, że jak chcieliście mnie chronić, było mnie w to nie mieszać. Pozwoliliście, abym zamieszkała z kryminalistami, którzy mogli mi w każdej chwili ukręcić łeb. ― wzięłam wdech. ― Przeżyłam z nimi tak wiele, pokochałam ich, jak biologiczną rodzinę, a teraz mnie od tego odseparowano. Nie mówcie mi, że jestem teraz bezpieczniejsza, bo nawet na ulicy mogę dostać kulkę w łeb. Żyjemy w Stanach, tutaj spluwę można kupić w sklepie z obuwiem. Nie ochronicie mnie przed losem, jeśli świat zdecyduje o moim końcu, to nastąpi to nawet wtedy, gdy nie będę zamieszana w półświatek.

― Rozumiemy, ale nie mamy nad tym kontroli. Nie jesteśmy szefami żadnej kliki, nie możemy się rzucać ani do Brudnego Psa, ani do Paula. Kochamy Cię i uwierz nam, że robimy wszystko, byleby Cię ochronić przed największym złem. Los nam nie straszny, wierzymy, że potrafimy wygrać z przeciwnościami. ― westchnęłam. ― Możemy zakończyć temat i cieszyć się, że spędzamy razem czas? ― kiwnęłam głową, co wywołało na ich twarzach uśmiech.

Weszliśmy do mieszkania, chłopaki od razu zamówili pizzę, Ja tradycyjnie poszłam pierw ogarnąć się z naukę, aby mieć więcej wolnego czasu. Na szczęście nie miałam tak wiele do zrobienia, więc kiedy przywieźli nam jedzenie, mogłam odłożyć książki. Bliźniacy wypytywali, jak sobie radziłam i czy nie potrzebowałam żadnej pomocy. Kiedy zapewniłam, że wszystko było w porządku, przeszliśmy do innych tematów, które wywoływały u nas wybuchy radości. Na samym końcu Jeff pobiegł do ich samochodu i przyniósł konsole, trzy pady i kilka gier.

*******

Następnego dnia obudził mnie jeden z braci, mówiąc, że śniadanie na mnie już czekało. Bez żadnego marudzenia wstałam i poszłam do garderoby, gdzie ubrałam na siebie białą spódnicę w bordowe "kółka". Bordowe body na długi rękaw z golfem i tego samego koloru marynarkę. Na stopy założyłam białe botki na platformie, po czym usiadłam przy toaletce i wzięłam się za makijaż. Kiedy w końcu się ogarnęłam, wyszłam do kuchni, gdzie bliźniacy kończyli śniadanie.

― Dla kogo się tak wystroiłaś? ― zapytał Jeff z uśmiechem. Wzruszyłam ramionami i wzięłam się za jedzenie tostów. ― Widziałaś się z Shawnem?

― Nie. ― powiedziałam krótko. ― Tęsknie za nim, ale od tej Waszej "ekstra" akcji i po tym, co zrobił, czuję się dziwnie. ― kazali mi kontynuować. ― To straszne. ― wyjaśniłam. ― Pociągnięcie za spust to jedno, a wymachiwanie maczetą to drugie.

― Boisz się mnie? ― odwróciłam się, za mną stał czarnowłosy, który trzymał bukiet róż. Spojrzałam na swoich braci, którzy od razu opuścili pomieszczenie. ― Carly? ― bez słowa podeszłam do niego i się wtuliłam. ― To chyba znaczy, że nie. ― mruknął mi we włosy.

― Nie boję się Ciebie, ale powiedziałeś, że to Cię uspokoiło i chyba to mnie przeraża. ― westchnął. ― Ale nie mówmy już o tym. ― poprosiłam.

Okazało się, że Shawn miał mnie zawieźć do szkoły, bo z tego, co było im wiadomo, Blaise'a miało nie być jeszcze tego dnia w szkole. Dylan i reszta była bardzo zdziwiona naszym widokiem, zwłaszcza Lucy, Gwen i Alex, która intensywnie wpatrywała się w mojego chłopaka. Czarnowłosy odprowadził mnie pod klasę, bo nie chciałam się z nim żegnać. Tęskniłam za nim, miałam nadzieję, że częściej będziemy się widywać.

― Zadzwoń do mnie, kiedy skończysz lekcje. ― mruknął, po czym wpił mi się w usta. Pocałunek odwzajemniłam od razu, zarzucając mu ręce na kark. ― Kocham Cię mała. ― szepnął mi na ucho i jeszcze raz mnie cmoknął w usta, aż w końcu poszedł w swoją stronę.

― A ja głupi myślałem, że jesteś wolna. ― mruknął Parker, a ja pokręciłam głową i weszłam do klasy.  

########


OWCA ZMIENI SIĘ W WILKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz