Nigdy bym nie przypuszczała, że te dwa barany przez pół godziny będą kłócić się o wódkę. Oboje stwierdzili, że chętnie by się napili, a kiedy przypomniałam Williamowi o tym, że jeszcze godzinę wcześniej, chciał go i Gwen przykuć do łóżek, machnął na to ręką. Po długich dyskusjach wzięli dwie butelki wódki, tak, aby pasowało każdemu. Ja raczej nie lubiłam tego pić, więc wzięłam sobie wino. Kilka minut później, znów zaczęli się kłócić, ale tym razem o przekąski, więc całkowicie nie zwracając na nich uwagi, powrzucałam jakieś słodycze, chipsy i inne tego typu rzeczy do wózka, po czym minęłam ich, udając się do kasy. Stanęłam za jakąś starszą Panią, która niestety miała cały wózek wypełniony, kasjerka też się nie śpieszyła, więc spojrzałam na samoobsługowe, które jak na złość, były zepsute.
― Świetnie. ― mruknęłam pod nosem, po czym wyciągnęłam telefon. Cały czas miałam na tapecie mnie i Shawna, westchnęłam zrezygnowana, po czym zaczęłam szukać innego zdjęcia, które miałam oglądać za każdym razem, gdy będę chciała zobaczyć godzinę. W końcu wybrałam zdjęcie z Dylanem i Lucy, które zrobiliśmy sobie jakiś czas temu.
― Co? Koledzy Cię zostawili? ― prychnął Max, który z pozostałą czwórką pojawili się za mną. Odwróciłam się i spojrzałam na swoich przyjaciół, którzy wciąż ze sobą dyskutowali, pokręciłam głową na boki, wybierając numer do Willa.
Carly: Ruszcie zady, ktoś musi nieść te zakupy.
Rozłączyłam się, a chłopak od razu spojrzał w stronę kas, tak samo, jak Tomy. Bez słowa ruszyli w moją stronę, ale kiedy stanęli obok mnie, znów zaczęli się kłócić.
― Żyje z idiotami. ― mruknęłam. ― Wy się przez ten tydzień pozabijacie. ― kątem oka widziałam, że "byli znajomi", cały czas nam się przyglądają.
― Już się tak nie dąsaj owieczko. ― mruknął Will, burząc mi włosy, po czym zaczął się śmiać. ― Długie masz te kłaki. ― skomentował.
― Jak mnie wkurwisz, to zostaniesz łysy. ― odpyskowałam. ― Ty zresztą też. ― powiedziałam do Toma. Oboje zmrużyli oczy, Will chciał coś już powiedzieć, ale jednak zrezygnował.
Kiedy wyszliśmy ze sklepu, wciąż czułam na sobie czyiś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam tamtych, którzy nam się przyglądali. Jednak nim się zorientowałam, chłopaki wsiedli do auta i odjechali, zostawiając mnie, jak debilkę. Zaczęłam przeklinać pod nosem, po czym ruszyłam do domu. Dobrze, że to nie było daleko i że nie padało, bo naprawdę bym im coś zrobiła.
Carly: Jesteśmy na miejscu, zapomniałam zadzwonić.
― w połowie drogi przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do Paula i napisać wiadomość do braci.
Paul: Wszystko w porządku, nikt Was nie śledził?
Carly: Nie, wszystko jest okej.
Paul: Jest gdzieś koło Ciebie William lub Heather?
Carly: Nie, Will mnie zostawił pod marketem i pojechał z Tomem do domu.
― prychnęłam.
Carly: Powiem mu, żeby zadzwonił.
Nie dostałam odpowiedzi, bo mężczyzna się rozłączył. Cieszyłam się, że miałam w kieszeni słuchawki, które od razu podczepiłam do telefonu i włożyłam do uszu. Wolnym krokiem szłam w stronę domu, podziwiając krajobraz, który był mi tak bardzo znany. Nie było mnie w tym miejscu ponad rok, ale nic a nic się nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu, ludzie też byli Ci sami. Każdy znał się w tym mieście, więc nie dziwiło mnie to, że mijający mnie ludzie, dziwnie się na mnie patrzyli. Oprócz tej blizny, praktycznie się nie zmieniłam, oczywiście jeśli chodzi o wygląd.
CZYTASZ
OWCA ZMIENI SIĘ W WILKA
Teen FictionII CZĘŚĆ! Gdy czarnowłosa wróciła do domu, nie mogła ukryć szczęścia, że znów mogła patrzeć na te "zakazane mordy". Tyle z nimi przeżyła, byli dla niej, jak rodzina. Poprawka, oni byli jej rodziną. Kochali, dbali, troszczyli się o nią. Mimo tego, co...