NOWE MIESZKANIE

1.3K 70 6
                                    

Moje mieszkanie znajdowało się niedaleko szkoły, co mi bardzo pasowało, bo nie wyobrażałam sobie dojeżdżać komunikacją miejską z drugiego końca miasta. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem, co również uczynili moi bracia. Nie wiedziałam, czy powinnam się na nich wściekać, bo byłam bardziej niż pewna, że nie mieli nic do gadania. Najbardziej zranił mnie Paul, bo on był jedną z nielicznych osób, której ufałam bezgranicznie. Wierzyłam, że zawsze będziemy mieli tak samo dobre relacje, ale chyba się przeliczyłam. Jak dla mnie, mógł nie szukać już tego strzelca, bo po co? W końcu i tak dla niego nic nie znaczyłam.

― Będziesz mieszkać na ósmym piętrze tego wieżowca. ― powiedział jeden z moich braci. ― Pomożemy Ci z walizkami i wszystko wyjaśnimy. ― kiwnęłam głową i wysiadłam z auta. Wzięłam jedną walizkę i poszłam w kierunku budynku, z którego wyszedł Dylan. Widząc mnie, bardzo się zdziwił, ale nie zwracając uwagi na moich braci, podszedł do mnie.

― Wprowadzasz się? ― kiwnęłam głową, po czym go wyminęłam, wchodząc do budynku. On jednak nie odpuścił i poszedł za mną. ― Carly, wszystko gra? Płakałaś?

― Daj mi spokój, okej? ― poprosiłam cicho. On kiwnął tylko głową, mówiąc, że później do mnie zadzwoni.

Wjechaliśmy windą na ósme piętro i poszliśmy prawie na sam koniec korytarza. Jeff otworzył drzwi, po czym przepuścił mnie przodem. Postawiłam walizkę w rogu i poszłam "zwiedzić" mieszkanie. Było ono dosyć spore, na samym wejściu był od razu ogromny salon z aneksem kuchennym, na samym końcu były drzwi do sypialni, a trochę dalej do pokoju gościnnego. Łazienka była jedna, która była chyba najmniejszym miejscem w tym mieszkaniu. Oprócz tego był jeszcze duży balkon, na którym był wiszący fotel, stolik kawowy i dwie pufy. Wszystko to było zakryte, bo tuż nad tym był jeszcze jeden balkon. Dzięki temu miałam pewność, że nic mi nie zamoknie, kiedy zaczęłoby padać.

― Będziemy się w ogóle widywać? Czy nasz kontakt ograniczy się do rozmów przez telefon? ― zapytałam, nawet na nich nie patrząc. Jednak, kiedy zwlekali z odpowiedzią, odwróciłam się i spojrzałam na nich, jak zbity pies.

― Nie wiemy owieczko. ― westchnął Al. ― Wszyscy są zdziwieni decyzją Paula, ale ani my, ani Shawn nie mogliśmy się temu sprzeciwić. Będziemy się do Ciebie odzywali tak często, jak to będzie możliwe, a jeśli Ty i Harrison będziecie chcieli, to kiedyś go tu przyprowadzimy.

― Nie chcę, żeby Wam coś się stało z mojej winy. Tylko Wy mi zostaliście, Paul dobrze o tym wie. Nie powinien zabronić mi się z Wami kontaktować, nawet gdy skończę szkołę. ― usiadłam na kanapie. ― Mieliście mi coś wytłumaczyć, zróbcie to zanim po Was zadzwonią.

Bliźniacy usiedli obok mnie i podali mi tę samą teczkę, co Paul. Wyjaśnili, że w niej było wszystko, co dotyczyło mojego mieszkania, rachunków i innych takich. Nie zabrakło również gotówki, która powinna mi wystarczyć na miesiąc, ale z moimi wydatkami spokojnie wytrzymałabym dwa i pół miesiąca. Obiecali, że co jakiś czas będą wpłacać na moje konto pieniądze, które były po naszej mamie. Oboje stwierdzili, że im nie były one w żaden sposób potrzebne, a mi mogą uratować tyłek. Oczywiście kazali mi się odezwać, gdy wpadłabym w kłopoty, bo jak to ujęli, "nie zamierzamy się w stu procentach do tego dostosować". Kupili sobie telefon, który był tylko i wyłącznie na rozmowy ze mną. Powiedzieli, żebym również ja sobie sprawiła nową kartę, bo prawdopodobnie, będą sprawdzać każdy numer, który do mnie zadzwoni. Paul nie był głupi, dobrze wiedział, że moi bracia i pewnie Shawn nie dostosują się do tego zakazu i będą co chwilę sprawdzani.

W końcu nadszedł czas, aby się z nimi pożegnać. Znów do oczu naszły mi łzy, ale pocieszyli mnie tym, że na treningach na pewno będziemy się widywać, o ile Blaise wciąż będzie chciał to prowadzić. Wyszłam z nimi przed budynek, po czym jeszcze raz mocno się w nich wtuliłam i poczekałam, aż odjadą. Kiedy miałam wracać, znów natknęłam się na Dylana, w towarzystwie starszej kobiety.

― Na pewno wszystko w porządku? Płaczesz. ― od razu wytarłam łzy, odwracając się. ― Carly, poczekaj! Może i nie mamy jakiś rewelacyjnych kontaktów ze sobą, ale jeśli potrzebowałabyś się wypłakać albo chociaż pogadać, to mieszkam na ósmym piętrze. Pierwsze mieszkanie po lewej.

― Jest okej, ale wychodzi na to, że mieszkamy na tym samym piętrze. ― zapytał o numer mieszkania. ― Osiemset pięć.

― Może później przyszedłbym do Ciebie? Pomógł się rozpakować? Poprawiłbym Ci humor? ― pokiwałam głową. ― Tak właściwie, to moja mama. ― przedstawił kobietę. ― Mamo, to koleżanka z klasy, Carly.

― Miło poznać. ― powiedziałam, uśmiechając się, co kobieta odwzajemniła. W trójkę poszliśmy do windy, w której cały czas czułam na sobie wzrok chłopaka. Jednak ja byłam wpatrzona w telefon, a dokładniej na tapetę, gdzie byłam ja i Shawn.

Na samą myśl o nim, znów zebrały mi się łzy i kiedy winda się zatrzymała, a drzwi się rozsunęły, wyprułam stamtąd, niemal od razu znajdując się obok swoich drzwi. Poszłam do łazienki, aby obmyć twarz, a kiedy wróciłam mój telefon, wydał z siebie krótki dźwięk, informując o wiadomości.

Od Nieznany:

Kocham Cię, nigdy nie przestanę i mam nadzieję, że jesteś tego świadoma. Nie pozwolę, aby nas rozdzieli, wymyślę coś. Obiecuję. Zapisz sobie ten numer ~ Shawn.

Do Wariat:

Nie rób nic głupiego, proszę. Jutro będę miała nową kartę, odezwę się. Też Cię kocham.

Odłożyłam telefon i wzięłam się za rozpakowywanie. Na początku poszłam do swojej sypialni, gdzie dokładnie wszystko przejrzałam. Gdy otworzyłam szafę, okazało się, że to było wejście do małej garderoby, która nie dość, że miała wystarczająco miejsca na moje ciuchy, to dodatkowo jeszcze stała tam toaletka. Zaciągnęłam tam walizki i uprzednio włączając muzykę, musiałam się przejść jeszcze po telefon, zaczęłam wykładać wszystkie rzeczy. Kiedy wypakowałam i pochowałam bieliznę i wszelakiego rodzaju bluzy, usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zdziwiło mnie to, że za drzwiami stał Dylan, którego wpuściłam do środka.

― Jak tam sąsiadko? ― powiedział ucieszony. ― Pomóc Ci się rozpakowywać? ― kiwnęłam głową i zaprowadziłam do go garderoby. ― To chyba pomieszczenie stworzone specjalnie dla Ciebie. Ja chyba przez całe swoje życie nie miałem tyle par butów, co Ty.

― Jestem kobietą, to normalne, że kocham buty. ― pokręcił głową, śmiejąc się. ― Możesz mi je tam poukładać. ― ja w tym czasie wzięłam się za sukienki, od czasu moich urodzin, przybyło mi ich może z trzy. A to wszystko za sprawą Shawna i Heather.  

#######


OWCA ZMIENI SIĘ W WILKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz