NIE ZABIJĘ JEJ

1.2K 65 8
                                    

TOM

Pewnego dnia Gwen wpadła do domu z płaczem. Była roztrzęsiona, a na jej rękach była krew. Pierwsze co pomyślałem? Że znowu coś się stało Carly, ale to z jej rąk leciała krew. Moja siostra znowu zaczęła się ciąć, a ja tego nie zauważyłem. Byłem na siebie wściekły, w jej życiu znowu działo się coś złego, a ja nie potrafiłem jej obronić przez problemy w gangu. To było straszne! Od razu wziąłem ją do łazienki, zacząłem zmywać zaschniętą i jeszcze tę lecącą krew, po czym obwiązałem jej nadgarstki. Kiedy wszystko było opanowane, ponownie ją do siebie przytuliłem, uprzednio wycierając łzy na jej policzkach.

― Co się stało? ― zapytałem w końcu. ― Dlaczego znowu to zrobiłaś? To przez Carly? Myślałem, że między Wami zaczęło być lepiej. ― odchyliła głowę i spojrzała mi w oczy.

― Carly nie widziałam od dwóch dni. Nie wiem, co się z nią dzieje, ale to nie o nią chodzi. ― załkała. ― Blaise mnie upokorzył przed całą szkołą. ― znowu zaczęła płakać. ― Na jakimś szkoleniu pokazał "moje" nagie zdjęcia i zaczął się nabijać, że nieważne czy to kutas, czy pizda i tak przyjmę.

― Zajebie gnoja. ― warknąłem. Gwen była silna, ale w starej szkole też coś takiego miało miejsce, ludzie jeszcze bardziej z niej szydzili, a kiedy wszystko się wyjaśniło, nawet nikt nie powiedział durnego "przepraszam". Wtedy już się cięła i prawda była taka, że gdyby nie Carly, nie miałbym siostry. Nigdy o tym nie gadaliśmy, po co wspominać coś złego?

― Ja już tam nie wrócę. ― powiedziała w końcu. ― Załatwisz to? ― kiwnąłem głową, po czym podniosłem ją i zaniosłem do jej pokoju. Nie wiedziałem, nawet kiedy, ale mój szef złożył nam wizytę. To się nigdy nie zdarzało, więc musiał szykować grubszą akcję. ― Dziękuje braciszku. ― cmoknąłem ją w policzek i wyszedłem z jej pokoju.

W moim biurze siedział Wielki Jo, jednak my go nazywaliśmy Shrek. Był do niego podobny, z czego zdawał sobie sprawę, więc gdy słyszał, że ktoś go tak nazywał, kończył w piachu. Usiadłem naprzeciwko niego, on mierzył mnie wzrokiem z góry na dół, jakby czekał, aż wytłumaczę, co się stało z moją siostrą. Jednak to go nie interesowało tak, jak reszta jego ludzi.

Po dłuższej chwili zaczął pytać o sprawy mojej kliki. Było wszystko w porządku, więc nie powinien się do niczego dojebać... Ta, oczywiście, że się dojebał, mieliśmy wykończyć klikę Demona, najlepiej od środka i najlepszym na to sposobem było ponowne zbliżenie się do Carly. Paul jednak ją wyrzucił z domu i nie mogliśmy nic zrobić. Prawda była też taka, że nie chciałem jej krzywdzić, zawsze była dla mnie, jak druga, młodsza siostra. I pewnie nigdy by się to nie zmieniło.

― Nie przyjechałem tutaj na pogaduszki. ― powiedział nagle. ― W całym gangu robię porządki, nie mogę pozwolić, aby moi ludzie przez przywiązanie mogli zginąć lub się poddać. Demon wymordował ostatnio ponad dwieście dzieciaków, to samo może zrobić z Wami i innymi klikami w mieście, więc trzeba coś z tym zrobić. ― nie martwiło go nasze życie, a to, że mógł stracić teren i majętnych klientów. ― W Twoim przypadku to Twoja siostra jest problemem. ― uniosłem brew. ― Jest słaba, nie potrzebuję takich ludzi. Masz się jej pozbyć i nie mówię tutaj o wysłaniu jej do Europy. Masz ją zabić. Znasz słabości swoich ludzi, każdy z nich ma się pozbyć wszystkiego i wszystkich przyzwyczajeń, czy jak Wy to nazywacie, bliskich.

Byłem w takim szoku, że nawet nie zarejestrowałem, kiedy opuścił pomieszczenie i cały dom. Miałem zabić własną siostrę? Żebym był lepszym żołnierzem? On żarty sobie stroi? Nawet Niemcy podczas II wojny światowej mieli bliskich, a mimo to byli bezwzględni. Nie mieściło mi się to w głowie, musiałem coś z tym zrobić, zakończyć życie w tym gangu...

Od tego dnia minął prawie tydzień. Moja siostra nie wychodziła z pokoju nawet na krok, a ja musiałem ją zmuszać do jedzenia i picia, bo w innym wypadku by się zagłodziła. Musiałem też powiedzieć o wszystkim moim ludziom, którzy nie byli zadowoleni, wcale! Zaczęli się rzucać, że niby jakim prawem. Co miałem im powiedzieć, to nie była moja decyzja, ja też miałem pozbyć się najbliższej mi osoby.

― Tomi? ― podniosłem głowę, moja siostra niepewnie weszła do pokoju i usiadła na moim łóżku. ― To prawda? ― oczy miała zaszklone. ― Musisz się mnie pozbyć? ― westchnąłem. ― Wiem, że jestem nieznośna i masz ze mną same problemy, ale...

― To nie była moja decyzja Gwen. ― przerwałem jej. ―  Wielki Jo pozbywa się "przyzwyczajeń" swoich ludzi, nie zważa na to, czy to ktoś z jego ludzi, czy nie. ― przytuliłem ją, gdy z jej oczu poleciały kolejne łzy. ― Nie zrobię tego. ― powiedziałem. ― Coś wymyślę, obiecuje. ― kiwnęła głową i zaczęła bawić się palcami. ― Co jest?

― Carly do mnie napisała, chce się spotkać wieczorem w pubie. ― uniosłem brew. ― Pewnie powiedzieli jej o tym, co się stało, pamiętasz, co sobie obiecałyśmy? ― kiwnąłem głową. ― Zawieziesz mnie tam?

― Pojadę z Tobą, sam muszę z nią porozmawiać. ― uniosła brew. ― Zaufaj mi siostra. ― cmoknąłem ją w głowę. Chciałem zaryzykować i poprosić, aby pogadała z Pulem i Brudnym Psem. Wolałem dołączyć do ich gangu i być uznawanym za zdrajcę, niż zamordować własną siostrę. Byłem pewny, że u nich coś takiego nie miało miejsca. W końcu, gdyby tak było, Carly już dawno byłaby martwa.

Punktualnie zjawiliśmy się w pubie, ale czarnowłosej jeszcze nie było. Moja siostra zamówiła sobie kilka szotów, a ja nie chciałem jej robić kazań, przynajmniej do momentu, aż by nie przegięła. Nie minęło dziesięć minut, a nasza przyjaciółka weszła do lokalu. Już z daleka zauważyłem bliznę na jej twarzy, która była przerażająca. Kiedy Gwen ją przytuliła, ta syknęła z bólu, co znaczyło, że coś się jej stało. Jednak nie trzeba było być Einsteinem, aby wiedzieć, że przeszła po prostu testy. Miałem stuprocentową pewność, kiedy wzięła blondynę, a potem, jak się okazało dziwkę Blaisa za kłaki i zaczęła jej grozić bronią.

Wróciliśmy do lokalu, Carly próbowała przemówić do rozsądku mojej siostrze, co miałem nadzieję, jej się udało, po czym poprosiłem ją o pomoc. Była nieufna, ale kto by zaufał osobom, które ją oszukały, a potem porwały? Nikt, otóż to. Ucieszyłem się, kiedy zgodziła się porozmawiać z Paulem, a moja radość powiększyła się, kiedy dostałem od niej telefon, że Paul i Pies chcieli porozmawiać ze mną i Gwen.

― Nie jest u Was kolorowo. ― powiedział od razu Paul, kiedy wsiadłem do czarnego SUV-a. ― Czego chcesz? ― uniósł brew. ― Pomocy od innego gangu? Wiesz, jak traktowani są zdrajcy, u nas jest to potępiane.

― Nieważne. ― powiedziałem. ― Jo chce zmusić wszystkich, aby pozbyli się swoich bliskich. Nie sądzicie, że to przesada? Sfinks by się na to zdecydował, wiedząc, że to może obniżyć tylko morale ludzi albo spowoduje bunt?

― To się zbuntujcie? W czym problem? ― zapytał Pies, więc wytłumaczyłem mu, jak sprawy się miały. Każdy z nas wiedział, co czeka tych, którzy się sprzeciwią. Wszystkie kliki w tym mieście, to było nic w porównaniu z resztą, a prawda byłą taka, że większość ludzi już zrobiła to, co im kazano.

― Ja chcę tylko chronić siostrę. ― powiedziałem. ― Wy byście bez problemu zamordowali swoich bliskich? Nawet jak nie macie rodziny, to przyjaciół z gangu? Może każdy z nas morduje i to bez wyrzutów sumienia, ale pracując ciągle z tymi samymi ludźmi, się przywiązujesz do nich. Jestem pewny, że macie przyjaciół w gangu, których śmierć na pewno by jakoś wpłynęła.

― Zrobimy tak. ― zaczął Pies. ― Ty i Twoja siostra będziecie przez jakiś czas siedzieć w Paula, w piwnicy. On sam zdecyduje, jak Was będą traktować. ― spojrzał na Paula, a ten kiwnął głową. Chwilę później miałem worek na głowie.  

######

Miłego dnia!

OWCA ZMIENI SIĘ W WILKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz