47

1.9K 99 24
                                    


Keily

Kolejne tygodnie minęły jak na wariackich papierach, przysparzając nam ogromnego stresu. Riliana miała pełne ręce roboty i mnóstwo obowiązków co sprawiło, że nie miałyśmy dla siebie czasu. Mogłam się domyślić, że nawał pracy, jakim była obarczona, spowoduje między nami niepotrzebne spięcia. Jednak od czasu pamiętnej kolacji zauważyłam, że zachowanie Riliany w stosunku do mnie się zmieniło i coś najwyraźniej nie dawało jej spokoju. Jej późne powroty z pracy do domu, ciągły stres i zmęczenie umożliwiały nam okazję, aby porozmawiać. Dopiero piątkowego wieczoru w drodze na lotnisko po raz pierwszy nadarzyła się okazja, aby na spokojnie podjąć rozmowę, którą już od dawna chciałam przeprowadzić. 

-Martwię się o ciebie kochanie. - rzekłam, parkując samochód.

Zmęczone oczy brunetki spojrzały w moją stronę. A na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.

- Nie martw się. Już niedługo się to skończy. To tylko chwilowe. - zapewniła.

- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że mam wrażenie, że coś się dzieje.

- Nic się nie dzieje. Po prostu mam wiele na głowie. - westchnęła.

- Jesteś pewna? Od tamtej sobotniej kolacji dziwnie się zachowujesz.

Riliana ścisnęła mocno wargi, skupiając wzrok w martwym punkcie i nic nie odpowiadając.

- Widzisz. Znów to robisz. - rzekłam, gdy zauważyłam sposób, w jaki się zachowuje.

- Co chcesz, żebym ci powiedziała? - wypowiedziała zrezygnowanym tonem.

- Prawdę. Nie jestem ślepa. Widzę, że coś cię gryzie.

Brunetka znów zamilkła, a na jej twarzy pojawiły się miliony emocji.
Miałam wrażenie, że nasza rozmowa nie miała sensu i mimo wszelkich starań nie uda mi się z niej nic wyciągnąć. Zrezygnowana podążyłam za nią w stronę terminalu, na którym czekali już na nas rodzice Riliany. Brunetka zaprosiła ich na weekend i przyjęcie na cześć otworzenia nowego biura. Mimo ogromnego stresu, jaki nam ostatnio towarzyszył, przylot jej rodziców był dla mnie jak kolejny gwóźdź do trumny. Wiedziałam, że ojciec Riliany za mną nie przepada i nie do końca pogodził się z faktem, że jego córka spotyka się z dziewczyną. Od samego początku zachowywał się do mnie oschle i bez większych emocji. Nasze rozmowy były bardzo okrojone i zazwyczaj kończyły się po kilku zdaniach. Zupełnie inaczej było z mamą Riliany. Była w stosunku do mnie ciepła i otwarta. Może określenie, że byłam dla niej, jak druga córka było tu nie na miejscu, ale zawsze starała się wciągnąć mnie do rozmowy i cieszyła się na mój widok. Przyznam szczerze, że dawało mi to nadzieję, ponieważ sama nie miałam matki i relacja z rodzicielką mojej dziewczyny była dla mnie bardzo ważna.
Brunetka przyspieszyła kroku, gdy tylko z daleka dostrzegła swoich rodziców. Wciągnęłam wolno powietrze i ruszyłam za nią, dotrzymując jej tempa.

Ok Keily, wszystko będzie dobrze. To tylko weekend. Przeżyjesz.

Powtarzałam sobie w myślach, czując, jak coraz bardziej zaczynam się denerwować.
Gdy dotarłyśmy do rodziców Riliany, dziewczyna rzuciła się im w ramiona, ciepło się z nimi witając. Stałam chwilę w ciszy na drugim planie, czekając na swoją kolej, aby się przywitać.

- Witaj Keily. Co u ciebie? - ciepły głos pani McGregor zwrócił się w moim kierunku.

Starsza kobieta, koło pięćdziesiątki, o tak samo ślicznych oczach, jak jej córka, uśmiechnęła się w moją stronę.

Nie przestałam cię kochać ( część 2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz