3

2.2K 100 15
                                    

Riliana

Na lotnisku panował duży ruch. Ludzie szli koło siebie ramie w ramię, wybierając się na odwiedziny lub na wakacje. Stanęłam w wolno posuwającej się w kolejce, gdy znalazłam się przy odprawie bagażu, pokazałam swój dowód tożsamości i odpowiedziałam na pytania dotyczące bezpieczeństwa. Po krótkiej chwili odebrałam karty pokładowe i obserwowałam jak moja walizka, znika na taśmie bagażowej. Pożegnałam się z Jasonem, który miał do mnie dołączyć za tydzień i ruszyłam w kierunku odprawy. Gdy wylądowałam w Miami, odebrałam samochód z wypożyczalni i ruszyłam w stronę hotelu Pressident znajdującego się jakieś czterdzieści minut jazdy od lotniska, przy Miami Beach. Planowałam zostać tylko dwa tygodnie i wrócić zaraz po ślubie. Jadąc autostradą po znajomych mi terenach, z wolna wracały wspomnienia. Spędziłam wiele pięknych lat w Miami i w jakiś sposób zawsze zostaną głęboko w moim sercu. Miasto dla większości wyglądało, jak idealny obrazek z biorą podróży, polecającego je do zwiedzenia, jednak dla mnie było domem. Mimo, że na Florydę przyjeżdżało ponad osiemdziesiąt pięć milionów turystów rocznie, nie była ona tak zatłoczona, jak Nowy Jork i to właśnie podobała mi się tu najbardziej. Zaparkowałam samochód na hotelowym parkingu i wyciągnęłam walizkę. Ach ta ciepła bryza i słoneczna pogoda, od razu poczułam, jak całe zmęczenie spowodowane podróżą mija. Gdy tylko rozpakowałam się w pokoju, sięgnęłam po telefon, aby jak najszybciej poinformować Jussy i Patrycję, że dotarłam na miejsce. Po tym, jak zakończyłam rozmowę z Patrycją, niezwłocznie połączyłam się z Jussy:

- Hej panno młoda! Dzwonię, aby ci powiedzieć, że dotarłam już na miejsce.

- Jesteś w Miami? - usłyszałam radosny pisk w słuchawce telefonu.

- Tak właśnie rozpakowuje walizki. - potwierdziłam.

- Gdzie się zatrzymałaś? - usłyszałam kolejne pytanie pełne entuzjazmu.

- W hotelu Pressident.

- Jak nie masz żadnych planów, to wpadnij do mnie.

- Dziękuję za zaproszenie, ale umówiłam się już dziś z Patrycją. Jason został w Nowym Jorku. Miała jeszcze parę spraw do załatwienia, ale dotrze do mnie w następnym tygodniu.

- Ok rozumiem. W takim razie musimy się jutro koniecznie spotkać. Mam ci tyle do opowiedzenia. Stęskniłam się za tobą.

- Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo.- wypowiadając to zdanie, dotarło do mnie, że naprawdę się za nią stęskniłam.- Może wybierzemy się jutro do Pablo na jakiś lunch?

- Super już nie mogę się doczekać. Pozdrów ode mnie Pati.

- Buziaki i do jutra.

***
Keily

Ja i szpilki  dobry żart, ale czego nie robi się dla przyjaciół

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ja i szpilki dobry żart, ale czego nie robi się dla przyjaciół. Jussy wyciągnęła mnie na katorgi po sklepach w poszukiwaniu odpowiedziach butów do jej ślubnej sukienki.

- Te Vans-y będę odpowiednie. - zażartowałam, podając jej buty.

- Jaja sobie ze mnie robisz? - odpowiedziała lekko poirytowana.

- Przeszłyśmy już cały Bayside, nogi wchodzą mi w dupę, widziałam już chyba ze sto par szpilek, a ty się jeszcze na nic nie zdecydowałaś. - rozłożyłam ręce w geście bezradności.

- Powinnam się słuchać Patrycji i iść z nią.

- Powinnaś, skoro wiesz, że nie gustuje w takim obuwiu.  - uśmiechnęłam się triumfalnie.

- Nie mam do ciebie siły. - wypuściła ciężko powietrze.

Kiedy ruszyła w kierunku drzwi, z jej torebki rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Jussy stanęła przed sklepem, opierając się o barierkę i odebrała połączenie. Wolnym krokiem ruszyłam w jej stronę i stanęłam koło niej, przysłuchując się niechcący rozmowie.

- Hej panno młoda! Dzwonię, aby ci powiedzieć, że dotarłam już na miejsce.

- Jesteś w Miami?

- Tak właśnie rozpakowuje walizki.

Poczułam jak ściska mnie w gardle, kiedy zdałam sobie sprawę, z kim rozmawia moja przyjaciółka.

- Gdzie się zatrzymałaś?

- W hotelu Pressident.

- Jak nie masz żadnych planów, to wpadnij do mnie.

Nawet o tym nie myśl. - powiedziałam w myślach, wiedząc, że Jussy będzie mnie za chwilę męczyć, żebym poszła z nią na spotkanie.

- Dziękuje za zaproszenie, ale umówiłam się już dziś z Patrycją. Jason został w Nowym Jorku. Miała jeszcze parę spraw do załatwienia, ale dotrze do mnie w następnym tygodniu.

- Ok rozumiem. W takim razie musimy się jutro koniecznie spotkać. Mam ci tyle do opowiedzenia. Stęskniłam się za tobą.

- Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo. Może wybierzemy się jutro do Pablo na jakiś lunch?

- Super już nie mogę się doczekać. Pozdrów ode mnie Pati.

- Buziaki i do jutra.

Jussy zakończyła rozmowę, wolno odwracając się w moją stronę. Jej oczy były powiększone, a na twarzy widniało szczęście, które znikło, gdy nasze spojrzenia się spotkały.

- Nie musisz mówić, z kim rozmawiałaś, domyśliłam się. - rzekłam, zanim zdążyła coś powiedzieć.

- Riliana jest w Miami.- odpowiedziała, jak gdyby nie usłyszała, co do niej przed chwilą powiedziałam.

- Mhm...

- Nie masz ochoty wybrać się z nami do Pablo jutro na lunch.

- Niech pomyślę. - odpowiedziałam, udając, że ciężko się zastanawiam. - Przykro mi, ale niestety mam już inne plany. Może innym razem.

Jussy zmierzyła mnie poważnie wzrokiem, nie kupując tego co powiedziałam.

- Wiesz, że nie uda ci się jej unikać całe życie, kiedyś będziesz musiała się z tym zmierzyć.

- Riliana jakoś nie miała z tym problemu. - odpowiedziałam lekko zdenerwowana. - Poza tym to nie całe życie, ale kilka tygodni do twojego ślubu. Później słuch po niej zaginie.

- Jak chcesz, ale i tak ją zobaczysz na moim panieńskim, więc zacznij się  już nastawiać psychicznie.

- Pożyjemy, zobaczymy. - odpowiedziałam zupełnie obojętna.

Nie przestałam cię kochać ( część 2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz