11. Why So Lonely

41 6 0
                                    

Minjun obudził się w środku nocy z ciężkim westchnieniem.

Pamiętał, niestety, wszystko. Chciał naprawdę porozmawiać spokojnie z Taecyeonem, zrobić w końcu ten krok, przed którym strzegł się od dwóch miesięcy. Żałował, że zrobił awanturę, ale nic nie mógł na to poradzić. W sklepie spożywczym coś wytrąciło go z równowagi.

Niezgrabnie wstał po szklankę wody i zerknął na zdjęcia na ścianach. Jego rówieśnicy mieli porozwieszane fotografie żon oraz dzieci, a on musiał zadowolić się wspomnieniami ze studiów i szkoły średniej; matura, wyjazd z kuzynem, jego była dziewczyna - tak samo piękna wtedy, jak i dzisiaj w sklepie.

Cofnął się kilka godzin wstecz. Błądził między półkami, a Yeeun podeszła do niego, wołając go zdrobniale. Wstrzymał oddech. Nie widział jej dłużej niż zajmował się firmą. Momentalnie wspomnienia zalały go jak nerwowy rumieniec. Nie był już dyrektorem, poważnym, bogatym, dobrze ustawionym. Wtedy był Kim Minjunem, chłopakiem z przeciętnymi ocenami i bogatymi rodzicami. Na całym świecie miał tylko kuzyna i dziewczynę, i kilku kolegów, którym w życiu na pewno nie udało się tak jak jemu.

Jeśli kiedykolwiek kogoś kochał, to z pewnością była to Yeeun. Z tą dziewczyną przeszedł wiele złego. Miał wobec niej naprawdę poważne plany. Młody, z świetlną przyszłością, błagał rodziców aby pozwolili mu za nią wyjść. Obiecał, że zrobi wszystko żeby spełnić to marzenie. Problem w tym, że rodzice Yeeun należeli do klasy robotniczej. On chodził do drogiego prywatnego liceum, jednego z lepszych w stolicy, ona do przeciętnego kobiecego liceum na obrzeżach Seulu. Połączyli ich wspólni znajomi i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Tylko, że po szkole Minjun miał iść na luksusowe studia, a ona zaczęła grać w zespole.

Błagał rodziców. Błagał ją. Yeeun nie była głupia, ale statusu majątkowego nie mogła zmienić. Nie było szans na małżeństwo, bo jej rodzina nie miała nic do zaoferowania. Chwilę umawiali się jeszcze na studiach, ale później ich drogi się rozeszły.

Po studiach i służbie wojskowej pojawiła się propozycja małżeństwa z panną Kwon. Minjun okazał się być bezpłodny, jego mężem został Ok Teacyeon, a dwa miesiące później pijany kazał mu wyjść z jego mieszkania - jakby to wszystko była jego wina.

Minjun nie mógł sobie wybaczyć, że po tylu latach nadal Yeeun nie była dla niego obojętna. Gdyby nie miała już męża i zaprosiłaby go na randkę, wiedział to - rzuciłby pracę aby przyjść. Rzuciłby wszystko. Obowiązki męczyły go. W szkole średniej uciekał od nich jak mógł, a na studiach obiecał sobie, że dla pracy zabije w sobie uczucia. Minęło sporo czasu, a on miał wrażenie, że zaczyna pękać w szwach. Firma straciła na znaczeniu, ponieważ bardzo chciał znów poczuć obok siebie swoją kobietę.

To nie Taecyeona wina, że przeżywał obecnie kryzys emocjonalny. Gdyby mógł odłożyć to jakoś na bok, chętnie żyłby w zgodzie, tylko że nic nie mogło zastąpić mu Yeeun; ani pieniądze, ani spokój, ani pozycja.

Nie chciał nawet miłości. Wzajemny szacunek i obecność w zupełności wystarczyłyby dla niego. Te rzeczy nawet Taecyeon mógłby mu dać gdyby żyli w zgodzie, ale choćby obaj się starali, relacja dwóch mężczyzn zawsze będzie inna od związku damsko-męskiego.

Z wyrazem beznadziei Minjun wrócił do łóżka. Nienawidził tego pustego mieszkania. Mało brakowało, a może w desperacji wybrałby jeden ze sposobów Taecyeona na trzymanie przy sobie kobiety. Propozycja poznania przypadkowej osoby w klubie po alkoholu nie brzmiała nagle źle. Może w końcu poczułby się lepiej.

A jednak jedna noc nie mogła zmienić jego życia.

Minjun starał się wyrzucić z pamięci zarówno spotkanie Yeeun, jak i kłótnię z Taecyeonem. Nie chciał przepraszać za coś, co zrobił pijany i zrozpaczony. Udawał, że wszystko między nimi jest tak jak było; chłodna ściana obojętności i niezrozumiałe dążenia Taecyeona do porozumienia. Nawet nie dziwił mu się, że tak się narzucał. To była odskocznia Taecyeona i sprawiała mu radość. Minjun pił wino do posiłku, a Taecyeon na przykład denerwował go swoją obecnością. Różne sposoby, ale podobnie sprawiały im szczęście.

Na kilka dni przed przyjęciem służbowym Minjun znów odwiedził Taecyeona z Chansungiem. Maska obojętności zdawała się przylgnąć do jego twarzy na stałe. Czekał cierpliwie aż ten wyczołga się spod samochodu, a sam wpatrywał się w poruszane letnim wiatrem liście drzew po drugiej stronie podjazdu. Minjun często zatracał się w takich chwilach i uciekał myślami, po to aby tempo życia przypadkiem go nie przytłoczyło.

Z natury naprawdę był spokojny, dlatego nie rozumiał jak mógł wtedy tak wybuchnąć. Najważniejsze, że Taecyeon nic nie podejrzewał i nie chciał do tego wracać dla dobra ich obojga.

- Jak praca? - zagadnął Taecyeon radośnie, przecierając czoło. Minjun spojrzał na niego, zostawiając drzewa same sobie.

- W porządku - odparł krótko, z dystansem. - Niedługo otwieramy nowe zakłady, Chansung znalazł już dobre miejsce. Wolisz nadal pracować fizycznie?

- Lubię to robić, Minjun - skwitował. - Tak zaczynałem, nie chcę na stałe przenosić się do biura. Lubię przyjść tutaj na kilka godzin i zająć czymś ręce. To dobrze na mnie działa.

Kim skinął głową, rozglądając się po warsztacie. Widać było, że z małego zakładu rozrósł się do większych rozmiarów, a po dofinansowaniu był to dopiero początek. Jeśli Taecyeon chciał pracować, Minjun nie zamierzał mu tegi odbierać. Ponownie spojrzał po nim, przy okazji poruszając inny ważny temat.

- Pamiętaj o spotkaniu w piątek. Domyślam się, że masz w czym iść. Nie przesadzaj zbytnio, idziesz tam tylko reprezentować firmę. I nie zapominaj, że się nie znamy. Nie chcę kłopotów wśród znajomych.

- Będą tylko inne szychy z Hyundaia? - zapytał Taecyeon. - Kierownicy, konsultanci, czy ktoś jeszcze?

- Ich bliscy - uzupełnił. - Co oznacza mieszanie się interesów. Nie wszyscy małżonkowie prowadzą wspólny biznes. Najczęściej tak właśnie wywiązują się sojusze pracownicze.

- Czaję - rzucił krótko, kiwając głową. W końcu na jego ustach pojawił się nieoczywisty uśmiech. - A ty nadal wolałbyś iść z jakąś kobietą niż ze mną?

- Co to w ogóle za pytanie? - oburzył się Minjun. - Oczywiście, że wolałbym. W czasie moich zaręczyn z Kwon Sohyun to z nią chodziłem na takie imprezy. Pewnie kilka osób się zdziwi, że jestem sam. Nie wszyscy słyszeli o zerwaniu zaręczyn, a co dopiero o moim... ślubie.

- To nie będzie podejrzane, że wziąłem się tam znikąd? - Taecyeon ściągnął brwi.

- Pracownicy cały czas się zmieniają - wyjaśnił ze wzruszeniem ramiom. - Gwarantuję ci, że nikt nie zwróci na ciebie uwagi. Pełno tam nowych twarzy.

W ustach Minjuna komplementy i obelgi brzmiały niebezpiecznie podobnie, a Taecyeon nie chciał zranić swoich uczuć, więc nie zastanawiał się długo nad tym, które z nich stanowiła gwarancja Minjuna.

𝕴'𝖑𝖑 𝖇𝖊 𝖇𝖆𝖈𝖐 ✨ 2PM TaeckayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz