20. DON'T HATE ME

33 4 1
                                    

Taecyeon miał swoje nawyki. Nie mógł nazwać tego rutyną jak w przypadku Minjuna, ale nawet po spontanicznych wypadach wiedział co robić.

Po śniadaniu z Jihoonem i Wooyoungiem rozeszli się w swoje strony, a on obiecał sobie, że po siłowni odwiedzi Minjuna. Jak na poziom imprezy poprzedniego wieczoru, szybko doszedł do siebie i popołudniu był już w zupełnie dobrym humorze.

Nie dzwonił do Minjuna, bo obawiał się, że wymyśli jakąś wymówkę żeby uniknąć rozmowy. Nie mógł dłużej zwlekać. Nie czuł już takiego żalu ani wściekłości jak wcześniej jakby wyparowały z jego krwi wraz z alkoholem i teraz, w pokojowym nastroju, chciał porozmawiać.

Na miejscu zadzwonił, ale nikt długo mu nie otwierał, dlatego pociągnął z ciekawości za klamkę. Drzwi uległy, więc Taecyeon wszedł do środka i rozejrzał się po parterze. Zawołał Minjuna po imieniu ściągając buty, ale odpowiedziało mu głuche echo. Rzucił okiem na kuchnię i pokój gościnny; Jihoona także nie było w domu. Kiedy skierował się na piętro, skręcił do otwartego salonu, w którym jeszcze nigdy nie był. Odwrócony do niego bokiem Minjun w połowie leżał na kanapie, przysypiając nad odcinkiem dramy z Bae Suzy w roli głównej. Na stoliku przed nim leżało kilka puszek coli, a w ręce trzymał nieprzytomnie butelkę soju. Szyba wychodząca na taras oświetlała jego senne oblicze.

Taecyeon odchrząknął, a Minjun wzdrygnął się i podniósł wzrok.

- Myślałem, że to Jihoon. Już miałem w ciebie rzucić tą butelką. - przyznał. Odłożył soju na stół i wyprostował się.

- Nie wiesz co robisz. Nigdy nie pij dwa dni pod rząd.

Minjun przetarł twarz dłońmi i zmierzwił włosy żeby się rozbudzić. Wyglądem przypominał kogoś na kacu moralnym, jednak Taecyeon wątpił aby takiego faktycznie przeżywał. Zasady Minjuna były stalowe, ale jego mentalność od lat była elastyczna.

- Nie jestem w nastroju do rozmowy - ostrzegł, wyłączając telewizor. - Jihoon był tutaj przed tobą i pokłóciliśmy się ostro. Nie chcę tego powtarzać.

Nie kłamał mówiąc, że stoi na granicy. Taecyeon chciał załatwić to szybko. Nie chciał robić żadnego dochodzenia, bo to na pewno wcześniej zrobił jego kuzyn. Taecyeonowi coś innego zaprzątało głowę.

- Powiedz mi tylko jedno - poprosił, opierając się o futrynę z założonymi ramionami. - Czujesz coś do Fei Fei?

Minjun skierował na niego nieobecne, przekrwione spojrzenie, aż zrobiło mu się go trochę żal. Nikt nie powinien oglądać go w takim stanie.

- Nie wiem. Może jestem w niej zakochany, a może to przejściowe zauroczenie - odparł wprost. - Z nią rozmawia mi się zupełnie inaczej. Mam wrażenie, że mnie rozumie. Jest taka inna. Wczoraj... - zawahał się jakby jakieś wspomnienie mu umknęło. - Wczoraj było tak inaczej.

- Dlaczego na nią potrafisz się otworzyć, a na mnie nie? - zapytał półgłosem, nie planując tego pytania. Samo mu się wyrwało, bo tak bardzo pragnął odpowiedzi, że nie zastanowił się nad nim. Postanowił brnąć w to dalej, czując cień wczorajszej złości. - Spędziłeś z nią tyle czasu, że nie wierzę, że nie poruszyliście nic prywatnego. Dlaczego nie możesz tak traktować mnie?

- Powiedzieć ci dlaczego, Taecyeon? - Ton Minjuna zrobił się poważny, nawet kiedy wskazywał na niego pilotem od telewizora. Lekko się zgarbił, ale spojrzenie miał ostre jak brzytwa. - Naprawdę chcesz mi ją odebrać? Przeszkadza ci, że poszedłem na randkę z kobietą? Fei Fei jest jedyną osobą, która próbuje mnie zrozumieć. Zawsze byłem sam. Teraz, kiedy ona się zjawiła, chcesz mi ją odebrać?

- Wiesz dobrze, że to niesprawiedliwe - odparł spokojnie.

Minjun uniósł brwi w zaskoczeniu.

- Niesprawiedliwe? Postaw się teraz w mojej sytuacji. Całe życie poświęciłem dla firmy, a teraz chcę tylko kogoś poznać i zrzucić część tego ciężaru. Kiedy zjawiła się kobieta, z którą może i spędziłbym resztę życia, a może znikłaby za jakiś czas, chcesz mi to odebrać jak każdy w tym chorym systemie.

Minjun musiał wziąć oddech. Taecyeon poczuł, że może się stać coś nieprzyjemnego, dlatego nie odwracał od niego wzroku. Jednym haustem wypił resztę soju i wbił w niego bolesne spojrzenie. Wstał jakby za chwilę miał wybiec z salonu.

- Wiesz co ja czuję? Czy ty kiedykolwiek kogoś kochałeś, Taecyeon? Miałeś tylko przelotne związki. Ja byłem z kobietą, z którą chciałem spędzić resztę życia, może mieć dzieci, gdybym tylko mógł je mieć. Ale nie mogłem jej poślubić, bo nie miała nic do zaoferowania moim rodzicom. Oddałbym całe pieniądze żeby z nią być. Wiesz jak się czuję kiedy widzę ją i jej męża?

Minjun oddychał szybko, a jego pierś niebezpiecznie falowała. Zamaszyście przy tym gestykulował, ale całe szczęście nie miał nic co mógłby strącić ręką. Taecyeon słuchał tego w osłupieniu.

- Chciałem się w końcu ustatkować. Ty stoisz na mojej drodze do szczęścia. Chciałem się ożenić, naprawdę, Taecyeon! Ale ty musiałeś wszystko zepsuć. Jesteś z siebie zadowolony?

Słowa Minjuna były ostre jak żyletki i tak trafiały do Taecyeona. Gdyby doszło do tej rozmowy wczoraj, odparowałby w ten sam sposób, ale teraz naprawdę nie chciał ciągnąć niepotrzebnej awantury. Podszedł kilka kroków bliżej widząc jak chłopak trzęsie się ze złości.

- Nie mogę zabronić ci spotykać się z Fei - wyjaśnił spokojnie. - Tylko chcę coś dla ciebie znaczyć, Minjun. Naprawdę chcę się z tobą zaprzyjaźnić. Nie chcę ci nic utrudniać. Pozwól mi wejść do swojego życia. Obiecuję ci być dla ciebie dobrym.

Taecyeon wyciągnął delikatnie dłonie żeby złapać Minjuna za ramiona, ale on szybko je strzepnął. Minjun nie starał się i zapierał, ale Taecyeon mógł jakoś to zrozumieć. Naprawdę chciał tylko mu pomóc.

- Nie dotykaj mnie - warknął. - Powiedziałem ci, że nie chcę się z tobą kłócić. Jihoon już mnie wkurzył. Wyjdź, proszę.

W jego prośbie nie było wcale uprzejmości; przypominała raczej rozkaz. Taecyeon chciał coś jeszcze dodać, ale głos uwiązł mu w gardle. Nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa. Postawa Minjuna go zabolała.

Odwrócił się aby odejść, ale w drzwiach zerknął na niego przez ramię. Minjun znów usiadł, chowając twarz w dłoniach.

- Poproszę Jihoona żeby do ciebie zajrzał kiedy wróci - powiedział cicho. - Żebym się nie martwił.

Minjun nie słyszał tego albo nie chciał słuchać. Bez słowa więcej Taecyeon wrócił do samochodu. Tam całe emocje zalały go w sekundę. Łzy wściekłości zniekształciły mu obraz. Nie mógł nazwać tego uczucia złością, bo coś innego zaprzątało mu myśli. Zacisnął dłonie na kierownicy, jednak na niewiele się to zdało. Teraz pragnął z kimś porozmawiać, wyżalić się, ponarzekać. Wiedział dobrze, że Minjun zrobi rzecz zupełnie odwrotną; zamknie się w sobie i sam poukłada sobie wszystko w głowie.

Dla tak różnych osób nie było możliwości znaleźć wspólnego języka. Taecyeon spuścił głowę, przecierając oczy. Minjun po raz pierwszy doprowadził go do płaczu.

𝕴'𝖑𝖑 𝖇𝖊 𝖇𝖆𝖈𝖐 ✨ 2PM TaeckayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz