Od rozmowy w domu Minjuna Taecyeon nie zadzwonił do żadnego z przyjaciół i z nikim nie rozmawiał o tym, czego się dowiedział. Początkowo musiał spędzić trochę czasu w samotności aby zastanowić się, co to właściwie dla niego oznacza.
Minjun prawie wprost powiedział mu, że coś do niego czuje, a potem zaczął wszystkiemu zaprzeczać i zapewniać, że to tylko przejściowe. Nic dziwnego, że Ok nic już nie rozumiał; miał wciąż wyrzuty sumienia, że popełnił jakiś nietaktowny błąd po tym, jak Nichkhun wyszedł aby omówić ich wspólny problem. Powiedział po prostu to co czuł i nie mógł się spodziewać, że uznanie Minjuna za przyjaciela go urazi.
Nie widział innego wyjścia jak zaczekać na telefon aby następnie zawieźć Minjuna do kliniki. Powtarzał, że to dla niego ważne, dlatego Taecyeon chciał uszanować jego prośbę, choć sam do końca nie wiedział co to zmieni. Czy jeśli okaże się, że jego poprzednia narzeczona sfałszowała wyniki, weźmie z nim rozwód aby związać się z Wang Fei Fei?
Po paru dniach otrzymał telefon, a Minjun brzmiał tak jak zawsze: niewzruszony i pozbawiony emocji. Dopiero kiedy Taecyeon zobaczył go na żywo, widział jak ukrywa drżenie dłoni i chowa się w fotelu pasażera. Taecyeon nigdy wcześniej nie widział go przestraszonego, choć nie powinno to być nic nadzwyczajnego. Chciał zrobić wszystko, cokolwiek, żeby wyrwać go z tego stanu, ale nie potrafił. Zawiózł Minjuna na miejsce, całą drogę myśląc o słowach otuchy, które faktycznie mogły zadziałać. Wyszedł z Minjunem aby się zarejestrować, a gdy ten chciał się odwrócić, stanowczo złapał go za nadgarstek, przez co od razu posłał mu pytające spojrzenie.
- Przykro mi, że musisz przez to znowu przechodzić - zaczął Taecyeon nieporadnie, choć miał na myśli wszystko to, co mówił. - Po prostu... Niezależnie od tego możesz na mnie polegać. Pamiętaj.
Minjun zacisnął lekko usta, ale skinął mu głową. Nawet jeśli wyglądał na nieprzekonanego, Taecyeon nie mógł nic z tym zrobić.
Taecyeon nie wiedział jak długo będzie czekał. Czas dłużył mu się w białym korytarzu, więc po jakiejś chwili postanowił wyjść na zewnątrz. Każda wibracja w kieszeni wydawała mu się ważnym połączeniem, a on sam długo zastanawiał się, czy nie powinien z kimś porozmawiać; dla zabicia czasu i wyjaśnienia ostatnich wydarzeń. Ciekawiło go co wiedział Nichkhun i jak długo rozmawiali z Minjunem, zastanawiał się, czym jeszcze Junho mógłby się podzielić na temat ich wspólnej byłej narzeczonej oraz bardzo chciał wiedzieć co na ten temat sądzi postronny Wooyoung.
W końcu usiadł na ławce z widokiem na klinikę i odblokował telefon gdyby Minjun miał po niego zadzwonić. Starał się skupić na ładnej pogodzie lub czymkolwiek co mogłoby odwrócić jego myśli od rzeczywistości. Minjun nie wiedział przecież, że jego słowa wywołają taki zamęt u Taecyeona.
Odebrał w końcu telefon i było to dla niego jak nagłe otrzeźwienie. Nie myślał już o sobie, ponieważ całe skupienie przelał na to, aby w jakiś sposób pomóc Minjunowi. Wyprostował się i wrócił do środka, odnajdując Minjuna na tym samym korytarzu. Wyprowadził go przed samochód.
- Chansung zajmie się wszystkim jak poprzednim razem? - zapytał Taecyeon aby złapać jakiś temat.
- Tak, ale tym razem wyniki mają przyjść bezpośrednio do niego - podkreślił. - Nie rozumiem jak mogliśmy się nie domyślić, że te nieprawidłowości są wymyślone. To było takie oczywiste, że coś jest nie tak. Kto zleca swojemu przyszłemu zięciowi badania na płodność przed ślubem?
- Chyba każdy, kto potrzebuje dziedzica firmy - mruknął niepewny Taecyeon.
Sluchał tego, chociaż czuł jak niekomfortowa atmosfera udziela się także jemu. Chciał zaprotestować z grzeczności, bo tak naprawdę nie miał żadnego zdania w tej sytuacji. Nie był nigdy w podobnej i nie wiedział jak sobie z tym poradzić. Przekręty bogaczy nie leżały w jego świecie.
Spacerując po niedalekim parku Taecyeon miał nadzieję, że obaj pozbędą się napięcia. Minjun chyba sam domyślił się, że nie wszystko zostało jeszcze powiedziane, dlatego jedno zmartwienie zastąpił drugim. Nie patrzył na Taecyeona, rozglądając się dookoła, a Taecyeon udawał, że robi to samo.
- To był bardzo nieodpowiedni moment żebym wyznał ci prawdę - zaczął Minjun. - Od jakiegoś czasu zastanawiałem się co do ciebie czuję, a Nichkhun poradził mi, żebym wyznał to niezależnie od wszystkiego. Nie tak to miało wyglądać, wiesz o tym.
- Naprawdę jestem dla ciebie kimś więcej? - zapytał cicho Taecyeon, mierząc się z tą możliwością i starając się to zaakceptować. Musiał odsunąć od siebie zaskoczenie aby kolejny raz nie zranić Minjuna.
- To zależy kim od początku dla siebie byliśmy - rzucił Minjun ze wzruszeniem ramion. - To nigdy nie była normalna relacja. Nie wiem też kim chcieli nasi rodzice abyśmy byli. Ale kiedy odłożyłem pracę na bok, zauważyłem, że czuję się przy tobie co najmniej dziesięć lat młodszy i spodobało mi się to.
- Niezależnie od sytuacji, nadal możemy zostać blisko - podsunął Taecyeon, nawet jeśli wiedział, że to nie będzie tak jak sobie wyobraża.
Nie mógł dać Minjunowi tego, czego chciał i to zaczynało mu przeszkadzać. Wcześniej robił dla niego wszystko aby w końcu się do siebie zbliżyli, a teraz, kiedy Minjun zaczął tego chcieć, paradoksalnie Taecyeon nie potrafił tego odwzajemnić.
Zanim Taecyeon zdążył zebrać myśli, Minjun przystanął, dlatego odwrócił się aby zobaczyć jego wyraz. Stanął na przeciwko Minjuna, który wyglądał jakby znalazł się w tym miejscu bez swojej wiedzy. Wziął szybki oddech, jak gdyby miał zamiar wyrzucić wszystko to, czego sam nie chciał słyszeć.
- Nie musisz mówić, że mnie kochasz - zaczął. Taecyeonowi nie podobał się jego słaby głos i udawany uśmiech. - Wiesz, możesz tylko udawać, w tym świecie tak naprawdę nikt nikogo nie kocha. Możemy żyć jak moi rodzice.
Taecyeon wcisnął dłonie do kieszeni płaszcza, nagle czując różnicę wzrostu z Minjunem, co wcale jednak mu się nie spodobało.
Wiedział, że Minjun naprawdę nie myśli tak, jak mówił na głos. Udawana miłość to ostatnia rzecz, której pragnął i choć na szacunek Taecyeon mógł się chętnie zgodzić, to była przesada.
- Chciałbyś tego, Minjun?
Kim przeczesał nerwowo włosy, podnosząc wzrok gdzieś na chmury.
- Sam nie wiem. Tak chyba powinno być...? To nie powinno nic zmienić. To w końcu nadal ja, prawda?
Nadzieja w jego głosie aż zabolała Taecyeona, a on powoli gubił wątek i nie nadążał za myślami Minjuna. Jego głos stawał się coraz słabszy, jakby brakowało mu sił, a Taecyeon zupełnie nie wiedział co zrobić.
- Myślisz, że nadal będę mógł spojrzeć na ciebie w ten sam sposób kiedy wiem co czujesz?
Jego własne słowa skierowane do Fei odbiły mu się echem z tyłu głowy.
- Nie chcę żeby to cokolwiek zmieniło. Nie czuję się tak w stosunku do ciebie od wczoraj. Zresztą, nie wiem co wydarzy się dalej. To wszystko zależy od wyniku.
- Wiesz, że nawet jeśli okaże się, że twoi teściowie je sfałszowali, zawsze będziesz mógł do mnie napisać, przyjadę do ciebie, zjemy rybę i napijemy się wina?
Minjun miał dość gdybania, ale rozdarcie między dwoma wersjami przyszłości przeszkadzały mu bardziej dotkliwie.
- A jeśli okaże się, że miała rację?
Tym razem to Taecyeon wziął głęboki oddech, chociaż wiedział już, że za jego własnymi słowami kryje się tylko prawda.
- To zrobię wszystko abyś nigdy więcej nie czuł się niekochany.
Krótka cisza, która zapadła po tej niepewnej obietnicy, pozwoliła im na niemożliwe wyobrażenie tego stanu.
- Masz rację. Po prostu zostańmy tak jak jesteśmy teraz.
CZYTASZ
𝕴'𝖑𝖑 𝖇𝖊 𝖇𝖆𝖈𝖐 ✨ 2PM Taeckay
FanfictionKim Minjun - zdefiniowałby się jako zmęczony monotonią biznesmen, który mimo wszystko lubi solidny grunt, jaki trzyma pod nogami. Ok Taecyeon natomiast nie widzi w swojej codzienności nic, co chciałby zmienić; podoba mu się praca mechanika, siłownia...
