Po trzech tygodniach Taecyeon uznał, że minęło wystarczająco dużo czasu.
Przez ten czas z Minjunem spotykał się kilka razy, z Chansungiem nieco częściej, za każdym razem pierwszego obdarzając uśmiechem, a w zamian dostając tylko chłodne słowa.
Czekał do wieczora kiedy bieżące sprawy były już pod kontrolą. Usiadł wygodnie w fotelu i z lekkim stresem wybrał numer Minjuna. Odebrał prawie natychmiast.
- Czego potrzebujesz? - zapytał spokojnie.
- Chcę porozmawiać. - Taecyeon nie wierzył, że to robi. - Daj mi chwilę. Proszę, Minjun.
Kim poruszył się niespokojnie po drugiej stronie słuchawki, ale mruknął z aprobatą. Taecyeon widział oczami wyobraźni jak kiwa głową wydając mu pozwolenie, aż miał ochotę pozbawić go swojego pewnego wyrazu twarzy. Nie mógł uwierzyć, że musiał prosić o pozwolenie, co najmniej tak, jakby mu zależało.
Taecyeon robił to wszystko dla świętego spokoju. Nie lubił życia w konfliktach, uważał, że nikt nie powinien tego lubić. Lepiej dla każdego było żyć w zgodzie, a Minjun zdawał się robić wszystko aby tylko utrzymać napięcie i mur między nimi. Może dla niego prościej było zachowywać służbowe kontakty i do nikogo się nie zbliżać, jednak w tym przypadku powinien choć raz odpuścić, zważywszy na to, że z Taecyeonem nie dało się jednocześnie być blisko i udawać obojętność.
- Posłuchaj. Nie chcę mieć w tobie wroga, naprawdę - zapewnił. - Ale ty robisz wszystko żeby tak się stało. Wiem, że nie podoba ci się, że formalnie jestem twoim mężem. Myślisz, że ja się z tego cieszę? - Dał mu sekundę na zastanowienie. - To dla mnie też trudne. Może po prostu odpuśćmy...?
- Nie jesteś moim wrogiem, Taecyeon - odrzekł Minjun frasobliwie. - Współpracujemy. Zrobiłem ci nawet kilka przysług zajmując się twoją firmą, wszystkiego dopilnowem osobiście żebyś ty nie musiał o tym myśleć. Łączą nas dobre stosunki. Czego chciałbyś więcej?
Tutaj pojawiał się problem. Minjunowa definicja spokoju trochę odbiegała od tej należącej do Taecyeona.
- Zrobię co chcesz, Minjun - zaczął odważnie. - Zabiorę cię na kolację, zajmę się pracą, co chcesz, naprawdę. W zamian ty zrobisz coś dla mnie. Co powiesz na taki układ?
- Wykluczone - odparł od razu, krzyżując plany Taecyeona. - Wiem już, co chodzi ci po głowie. Ja nie chcę się z tobą spoufalać, Taecyeon. Jesteś dla mnie tylko partnerem w interesach.
- Jestem twoim mężem, do cholery. - Taecyeon stracił cierpliwość. - Nie uważasz, że powinna nas łączyć chociaż koleżeńskość? Jak mam się z tobą gdzieś pokazać, skoro nie chcesz mi spojrzeć w twarz? Może dla ciebie ten dokument nic nie znaczy. Ale jesteśmy małżeństwem, czy tego chcesz, czy nie.
Po drugiej stronie coś zaszeleściło i głos Minjuna zaczął dobiegać z oddali.
- Dam ci radę. Nie przywiązuj takiej wagi do tego dokumentu, okej? Będzie ci prościej. Nie traktuj mnie jak dobrego męża. W ogóle nie traktuj mnie jak prawdziwego męża. Jeśli to wszystko, rozłączę się. Mam pracę.
Taecyeon nawet nie miał okazji odpowiedzieć na ten komentarz.
Nie podobało mu się to wszystko. Nastawienie Minjuna było zupełnie odwrotne do jego, a przecież mieli ten sam cel i te same odczucia. Taecyeon nie mógł być zły na Minjuna, bo to nie jego wina, że zostali małżeństwem. Miał żal do rodziców. Dlatego nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak inteligentny facet, jakim był Kim, zapierał się jak dziecko i nie chciał mieć z nim nic wspólnego.
Resztę dnia Taecyeon spędził w warsztacie, a Minjun nie potrafił przestać myśleć o tym telefonie, wbrew temu, co pokazywał. Wszystko to sprawiało, że czuł się zwyczajnie niekomfortowo. Chansung umawiał go na spotkanie w samochodzie, a on, przecierając skronie, pogrążał się w swojej samotności.
CZYTASZ
𝕴'𝖑𝖑 𝖇𝖊 𝖇𝖆𝖈𝖐 ✨ 2PM Taeckay
FanfictionKim Minjun - zdefiniowałby się jako zmęczony monotonią biznesmen, który mimo wszystko lubi solidny grunt, jaki trzyma pod nogami. Ok Taecyeon natomiast nie widzi w swojej codzienności nic, co chciałby zmienić; podoba mu się praca mechanika, siłownia...