Minjun nie mógł przestać nerwowo spacerować po biurze. Kroczył od drzwi do biurka, pozostawiając ślady na wykładzinie, a dłonią nieświadomie ściskał sobie kołnierzyk. Kurczowo trzymał w rękach list, z którego treścią nie chciał zgodzić. Zorientował się nagle gdzie spoczywa jego ręka, dlatego odpiął kolejny guzik koszuli i zignorował dzwoniący telefon. Ponownie przeczytał bez skupienia słowa, których nie chciał rozumieć.
Głośne pukanie zaczęło odbijać mu się echem w głowie. Odkrzyknął, że jest zajęty. Drzwi z hukiem się otworzyły, a zaaferowany tą bezczelnością Minjun odwrócił się przez ramię.
- Panie Kim, proszę ze mną porozmawiać - ponaglił sekretarz Hwang.
Kim Minjun zmierzył go wzrokiem ze złością za przerywanie prywatności, ale zaraz odpuścił, wiedząc, że to prawdopodobnie jedyna osoba, której może teraz zaufać, a może nawet jedyna, jakiej może ufać kiedykolwiek. Ciężko opadł na fotel za biurkiem i podparł czoło dłonią. Zrezygnowany nawet nie patrzył na swojego sekretarza.
- Wynik jest pozytywny - wypalił zdenerwowany, chociaż Chansung pewnie już to wiedział. - I państwo Kwon zerwali zaręczyny. Nie widzą sensu w małżeństwie, jeśli nie będą mieli potomstwa. Jak bardzo spadną nam akcje?
- Panie Kim - zaczął Chansung rzeczowo. Powoli zbliżył się do biurka, z którego zabrał nieszczęsny list i wyrzucił puste kubki po kawie do kosza obok. Minjun miał ochotę rozpiąć kolejny guzik, ale byłoby to niewłaściwe, więc tylko otworzył okno za sobą. - Proszę się tym na razie nie martwić, od tego jestem ja. Dzwonili pana rodzice. Znaleźli nowych kandydatów.
Minjun podniósł głowę z niedowierzaniem. Wiedział, że rodzina Kwon była idealnymi inwestorami i małżeństwo z ich córką bardzo dobrze wpłynęłoby na firmę, w której pracował. Bogate starsze małżeństwo z jedyną dziedziczką fortuny potrzebowało dla niej odpowiedniego męża, a Minjun zdawał się takim właśnie być ze względu na swoje stanowisko osiągnięte nie tylko pochodzeniem, ale własnym nakładem pracy, stosunkowo niewysokim kapitałem osobistym oraz ogromnymi wpływami. Czy w tak krótkim czasie emerytowanym rodzicom Minjuna udałoby się im znaleźć godnych zastępców, kandydatkę, która równie dobrze uzupełniałaby predyspozycje ich syna?
- Niby kogo znaleźli? - fuknął nieprzekonany. - Kto zgodzi się na bezdzietne małżeństwo? Komu przekażę firmę w przyszłości? Oddać w obce ręce to jak...
- Czasami obce ręce są bardziej odpowiednie od własnej rodziny - wtrącił Chansung. Minjun zganił go wzrokiem, ale zaraz zamknął oczy i zrezygnował z jakiejkolwiek próby wykłócania się z sekretarzem. Jego ułożony świat zaczynał się rozsypywać, co zawsze planującego wszystko Minjuna doprowadzało do paniki. - Wystarczy na dziś. Odwiozę pana do domu, jutro trzeba przygotować się na rozmowę.
Minjun zgodził się, a dokładniej mówiąc nie wyraził sprzeciwu kiedy Chansung zaczął pakować jego rzeczy i podał mu płaszcz. W ciszy przebył całą drogę na tylnym siedzeniu samochodu, myślami uciekając już dalej. Czuł, że tej nocy w ciszy i samotności podsumuje swoje życie.
Dwadzieścia dłużących się minut później Chansung wysadził go przed drzwiami, a wracający do domu Minjun czuł się bardziej jakby wracał ze spotkania biznesowego z alkoholem niż ze znajomego biura. Zamiast żywego głosu powitał go ponownie system alarmowy i automatyczne światła kiedy tylko przekroczył próg. Odwiesił płaszcz i zignorował całą prywatną korespondencję, przekonany, że tylko rodzice chcieli się z nim połączyć i przekazać rady dotyczące jutrzejszego spotkania. Zdecydował, że zostawi je sobie na rano, dlatego jak we śnie skierował się prosto do sypialni.
Długo wpatrywał się w ciemny sufit, nie mogąc zasnąć.
Interesy stanowiły jego priorytet i tak już było w tym wysoko postawionym społeczeństwie. Aranżacja małżeństw istniała przecież już w średniowieczu i przez tysiące lat nikt nie wpadł na to aby złamać ten zwyczaj, gdyż był zwyczajnie najlepszy. Zwłaszcza jeśli chodziło o ludzi bogatych - łączenie firm, zarządzanie majątkiem, odważne ruchy, wszystko to stanowiło zasady lokalnej i światowej gospodarki. Miłość zeszła na drugi, trzeci, a może nawet dalszy plan.
Minjun zawsze żył ze świadomością, że rodzice zaplanują jego małżeństwo, tak jak im zaaranżowali jego dziadkowie i tak dalej. W ten sposób rodzinne interesy mogły się rozwijać do niesamowitych rozmiarów, a niższe warstwy społeczne nie były narażone na niesamowite długi w przypadku bankructwa potomka z wyższej klasy. Pewna kastowość tego systemu na całym świecie miałą wiele odmian regionalnych i był to tylko jeden ze skutków ubocznych tegoż systemu. Minjun, podobnie jak wszyscy jego znajomi z prywatnego liceum, korepetycji oraz firmy żyli w ten sposób i nikt nie śmiał narzekać; przez porządek z pracą i finansami mieli mnóstwo możliwości spędzania wolnego czasu według własnego uznania. Wszystko poszłoby idealnie także dla Minjuna, gdyby w ostatnim momencie państwo Kwon nie omówili kwestii potomstwa. Pewny siebie Minjun zgodził się na test i śmiertelnie zawiódł się wynikiem.
Im bardziej zagłębiał się w ten temat, tym więcej myśli zalewało mu głowę. A może to wszystko nie ma sensu? A może, skoro i tak nie ma komu przekazać firmy, nie zrobi różnicy jeśli przestanie nią zarządzać? To, co stanowiło sens jego życia, stanęło pod znakiem zapytania, nic więc dziwnego, że i swoje życie spisał na straty.
Oczywiście każdy powiedziałby mu, że są dziesiątki innych wyjść. No tak, ale nikt z doradzających mu nie był nigdy dyrektorem Hyundaia, którego decyzje mogą wpływać nawet na część kraju.
Pozwolił myślom płynąć. Życie to nie tylko praca - a jednak! - i Minjun dostrzegł, że od jakiegoś czasu zaczął czuć dziwną samotność. Na początku oczywiście odsuwał ją od siebie, teraz jednak dostrzegł, że to w jakiś sposób naturalne, jakby to uczucie przylgęło do niego na stałe, jak swego rodzaju proteza. Brakowało mu kobiecego pierwiastka, delikatnej ręki, która uspokoiłaby go gdy wróci zestresowany do domu. Nawet gdy to nie będzie miłość, potrzebował kogoś, z kim będzie darzył się wzajemnym szacunkiem.
- Zastanawiam się... - szepnął sam do siebie, przez co pewnie można by wziąć go za szaleńca. - Kim jesteś? I czy też myślisz o mnie czasem, tak jak ja o tobie...
W końcu po paru głębokich oddechach Minjun nie wytrzymał i zerwał się gwałtownie z łóżka, po to tylko, by sprawdzić choć nazwisko jutrzejszej kandydatki. Nie wiedział, czy wszystko się uda, ale tą jedną rzecz chciał poznać - aby następnie móc zasnąć z myślą, że ta Ok Taecyeon okaże się być jego przyszłą partnerką biznesową i życiową.
CZYTASZ
𝕴'𝖑𝖑 𝖇𝖊 𝖇𝖆𝖈𝖐 ✨ 2PM Taeckay
FanficKim Minjun - zdefiniowałby się jako zmęczony monotonią biznesmen, który mimo wszystko lubi solidny grunt, jaki trzyma pod nogami. Ok Taecyeon natomiast nie widzi w swojej codzienności nic, co chciałby zmienić; podoba mu się praca mechanika, siłownia...