Ojciec kiedyś opowiadał mi o swoim domu. O wielkim domu watahy otoczonym gęstym lasem. O zżytej sforze i swoim ojcu, wielkim alfie. Alfie, który, porzucił go jak psa, bo kochał tylko władze. O okrutnym ojcu umiejącym kochać tylko pierworodnego syna, który miał odziedziczyć po nim władzę.
Ojciec kiedyś opowiadał mi o swoim domu, który stał się jego największym piekłem. O ciemnych lasach, w których nikt nie słyszał jego krzyków. O okrutnej sforze ślepo podążającej za władcą.
Tak zaczęła się historia mojego ojca, który po zakończeniu szkoły średniej opuścił swój dom i nigdy już do niego nie wrócił. Jest to opowieść pełna krwi, zdrady, konfliktów z prawem i narkotyków. Bo kiedy ojciec odszedł od watahy, przyjechał do miasta, które miało stać się jego domem. A on stał się koszmarem ludzi i wybawieniem wilkołaków, bo te, które już nie miały siły dłużej żyć na ścisłych zasadach swoich alf, przyjechały do mojego ojca. Tak stworzył gang składający się w dziewięćdziesięciu procentach z wilkołaków. Stał się prawdziwym alfą. A kiedy któregoś dnia biegając po lesie, spotkał swoją lunę miał już prawie wszystko. Brakowało mu już tylko potomka, któremu przekażę imperium.
Tutaj zaczyna się moja historia. Pierworodnej córki Edwarda Saffera i jego żony Eleonory Saffer. Powiecie, że kobieta nie może dowodzić gangiem. A ja wam powiem, że każdy, kto tak mówił szybko, zmieniał zdanie.
Ludzie, których mijam na ulicy, pewnie mają mnie za zwykłą kobietę, bo w dzień właśnie nią jestem. Mam znajomych i studiuje. Prowadzę z pozoru normalne życie, jednak nadejście nocy zmienia wszystko.
– Selena słuchasz mnie w ogóle? – Spytała oburzona Caroline.
– Nie. Wybacz, zamyśliłam się nieco. – Pociągnęłam kolejnego łyka drinka, którego piłam i spojrzałam na dziewczynę. – O czym tak ważnym znowu mi opowiadasz? I przysięgam, że jeśli to kolejny frajer to wychodzę. – Ostrzegłam, uśmiechając się do dziewczyny.
– Spytałam, czy idziesz ze mną w sobotę na tę imprezę? – Powtórzyła pytanie, poprawiając rude włosy opadające na jej ramiona. Przygryzłam wargę, wiedząc, że jak zawsze muszę się wywinąć. Czasem zastanawiam się, po co ona mnie w ogóle o to pyta, skoro zawsze mówię jej to samo. I nie. Nie ma to żadnego powiązania z moim gangiem. No może minimalne.
– Przecież wiesz... – Zaczęłam, jednak dziewczyna od razu mi przerwała.
– O matko. Jakbyś raz nie mogła odpuścić rodzinnego obiadku. – Warknęła niepocieszona dziewczyna. – Jesteś tam co niedzielę, a przypomnę ci, że jesteś dojrzałą kobietę. – Zmierzyła mnie oceniającym spojrzeniem. – Wróć. Dorosłą kobietą.
– Mama by mnie zabiła, przecież wiesz. – Przypomniałam, mieszając drinka słomką. – To ważne dla moich rodziców.
– Raz byś powiedziała, że jesteś chora. – Burknęła niezadowolona dziewczyna.
– To klub mojego ojca. – Przypomniałam, poprawiając dekolt bluzki. – Szybko by się dowiedział i mnie zabił.
– Kurwa czasem zapominam. – Przyznała, wzdychając ciężko. – To jednocześnie zajebiste i wkurwiające.
– Myślisz, że nie wiem? – Dopytałam rozbawiona. – Więc jak widzisz, na obiadku być muszę, dlatego wolałabym się nie wstawić poprzedniej nocy i wrócić o piątej rano.
Doskonale wiedziałam, jak skończy się nasze wyjście. Caroline zawsze umiała mnie namówić na kolejnego i kolejnego drinka. A ta dziewczyna miała taki łeb do picia, że nawet moje wilcze geny ledwo wyrabiały. Zwłaszcza, że barman doskonale wiedział, kim jestem i zawsze dolewał do mojego drinka trochę wilczego tojadu. Osłabia on odporność mojego organizmu na alkohol i nagle mogłam się upić i tak na następny dzień kończyłam z kacem budząc się o szesnastej.
– Dobra dotarło. – Rudowłosa uniosła ręce w geście obronnym.
Caroline to moja najlepsza przyjaciółka. Znany się dosłownie od dziecka. Nasi rodzice robią razem interesy. Jej produkują rum, a mój ojciec sprzedaje go w klubach. Dziewczyna jest dosyć charakterystyczna. Jej ogniście rude włosy dodatkowo podkreślają bladość jej skóry, a w połączeniu z piegami, które pokrywają nawet jej pełne usta, wygląda naprawdę uroczo. Jej intensywnie zielone oczy uwiodły już nie jednego mężczyznę. Jednak to tylko pozory. Ta kobieta to diablica, z którą nikt nie wytrzymał dłużej niż dwa tygodnie w związku.
Ja jestem w porównaniu do niej raczej przeciętnej urody. Dosyć gęste czarne włosy, które podkreślają moja trupią bladość, która jest wynikiem nie tylko genów, ale również mojej nienawiści, jeśli chodzi o opalanie. Dosyć przecięte niebieskie oczy z ciemniejszymi obwódkami. Nic co zaintrygowało by kogoś na dłużej.
– Rumlow, tylko bez fochów. – Szturchnęłam dziewczynę w ramię, a ona parsknęła śmiechem.
– Foch? Kto? Ja? Nigdy w życiu. – Oświadczyła, robiąc przy okazji obrażoną minę. Chciała coś jeszcze dodać, ale wtedy coś zauważyła. Coś, co dosłownie odebrało jej mowę, a to rzadko się zdarza. – Seleno na Boga odwróć się, ale już.
Zgodnie z prośbą dziewczyny się odwróciłam. I co zobaczyłem? Faceta w ciemnych okularach, który przechadzał się po klubie. Pewnie by mnie to nie zaintrygowało, gdyby nie jeden fakt. Miał na ręce sygnet z symbolem wilczego gangu. Jednak nie mojego gangu.
Zapragnęłam wstać i zadać mu parę pytań, jednak było zbyt wielu świadków. Dlatego się powstrzymałam i wtedy ten na mnie spojrzał, a potem uśmiechnął się w jakiś debilny sposób. Moja przyjaciółka pisnęła cicho dużo bardziej zadowolona z tego obrotu spraw niż ja.
Klub, w którym się znajdujemy, należy do mojego ojca, jednak to jeden z tych mniej ważnych. Dosyć mały i raczej rzadko dzieją się tutaj jakieś większe akcje, dlatego zazwyczaj to tutaj spędzam wolną chwilę. No i przy okazji naprawdę mi się tutaj podoba.
Podłoga wykonana była z szarych płytek, które swoim wyglądem miały imitować drewno. W tych samych płytkach wyłożony był częściowo bar i filary stojące w klubie. Ściany były po prostu białe. Było to spowodowane intensywnym oświetleniem w klubie, przez które i tak wszystko wydawało się niebieskie. Pośrodku znajdował się parkiet do tańca, a bardziej na uboczu stoliki i kilka kanap. Klub nosił tę samą nazwę, co wszystkie lokale mojego ojca, czyli „Wolf's paradise''. W porównaniu do innych lokali mojego ojca ten był mały i bardzo skromny, jednak ja zawsze go uwielbiałam.
Tylko pytanie, co robi tutaj ten wilkołak? Przyglądałam mu się uważnie, kiedy ten nagle zniknął w tłumie. Chciałam za nim iść, jednak nie chce zachowywać się jak wariatka, więc po prostu odpuściłam. Może potem dowiem się czegoś więcej.
– Muszę już iść. – Rzuciłam nagle, dopijając drinka. – Mam w przyszłym tygodniu egzamin. – Wyjaśniłam i cmoknęłam dziewczynę w policzek.
– Pozdrów brata. – Od razu odpowiedziała na mój gest. – I powinnaś się zainteresować tym gościem.
– Oj wierz mi, zainteresuje się nim na pewno.
CZYTASZ
Alfa mafii: Tom I
WerewolfTa wojna była naszym wszystkim. Naszą codziennością, której do normalności było daleko. My byliśmy inny. Zagubieni i wbrew pozorom cholernie samotni. Ty byłeś alfą, ja byłam alfą. Wojna była naszym przeznaczeniem, które doprowadziło nas do tego dziw...