𝓘𝓘𝓘

3.9K 207 15
                                    

Pokonałam kolejne ulice, tego przeklętego miasta przeklinając korki, przez które może było oszaleć. Nie jest to spektakularnie duże miasto, jednak w godzinach szczytu naprawdę można oszaleć. Chyba nie ma wielu miast, w których w niedziele korki są tak ogromne, jak u nas. Ludzie tutaj nie potrafią odpuścić sobie pracy, nawet w ostatni dzień tygodnia, co w sumie mnie nie dziwi. To miasto słynie z imprezowego klimatu, dlatego w weekendy zawsze jest wyjątkowo żywe i głośne.

Kiedy stanęłam na kolejnych światłach, zniecierpliwiona zaczęłam stukać paznokciami w kierownice. Nienawidziłam korków, zresztą kto je lubi. Kiedy w końcu ruszyła, w odbiciu lusterka zobaczyłam samochód, który podejrzanie długo jechał tą samą trasą co ja. To nie mogło wróżyć nic dobrego. Dlatego przyspieszyłam i jakimś cudem wbiłam się między inne auta. Nie zważając bardzo na przepisy, wbiłam się, gdzie tylko mogłam i jakimś cudem straciłam auto z oczu.

Kiedy w końcu dotarłam na przystań, zaparkowałam samochód i z niego wysiadłam. Ruszyłam w stronę naszego magazynu. Nienawidziłam tego portu. Zapach był tutaj wyjątkowo nieprzyjemny zwłaszcza dla osoby o moich zmysłach, chociaż przez to, że urodziłam się w mieście, zdołałam przyzwyczaić się do smrodu. Chociaż ten czasem był wręcz duszący.

Stanęłam przed drzwiami, które otworzył mi jeden z moich ludzi. Poznał mnie po zapachu, dlatego bez słowa mogłam go ominąć i ruszył przed siebie betonowym korytarzem. Oświetlało go to paskudne żółte światło, przez które zawsze bolały mnie oczy. Dlatego szybko go pokonałam i weszłam do sali, w której siedział mężczyzna. Tam czekał już na mnie brat i trzech naszych ludzi.

– Słyszałam, że masz dla mnie wiadomość. – Rzuciłam, uważnie go obserwując. – Więc słucham. – Skrzyżowałam ramiona na piersiach, kątem oka obserwując reakcje brata.

– Tak. Mam wiadomość od szefa. – Stwierdził, jakby to wcale nie było takie oczywiste. – Zapewne zauważyłaś wzrost ilości funkcjonariuszy w swojej okolicy? Mam dla ciebie złe wieści. Pewien azjatycki wilczy gang stwierdził, że dadzą nam i wam po dupie, by wybić konkurencję. Dlatego na was donoszą, a już wkrótce zaczną nas tępić.

– Nie będę o tym rozmawiać z jakimś przydupasem. – Oświadczyłam z kamiennym wyrazem twarzy. – Jeśli twój szef chce rozmawiać o zagrożeniu, niech przyjdzie do mnie osobiście.

– Szef chce wiedzieć, czy jesteś zainteresowana negocjacjami współpracy. – Poinformował mnie mężczyzna, który mówił dosyć łamaną angielszczyzną. – Jeśli jesteś zainteresowana, przekażę mu tę wiadomość i wtedy się spotkacie.

– Twój szef zamierza dyktować mi warunki? – Spytałam rozbawiona, spoglądając na faceta, który kompletnie nie przypominał latynosa.

– Chce się tylko spotkać i pogadać. Chciałbym przekazał ci, że na pewno tego nie pożałujesz, a jeśli odmówisz to, zdechniesz marnie.

– To groźba? – Dopytałam, krzyżując ramiona za plecami.

– Ostrzeżenie. Nie czuj się zagrożona ze strony gangu krwawej pełni. My nie jesteśmy zagrożeniem. Chcemy rozejmu, jednak wojnę wypowiada nam gang Urufuchakura.

– Gang wilczej czakry. – Oświadczył Dante, który nie był zadowolony z tej informacji.

– Więc idź i powiedz mu, że jeśli chce się układać, to niech przyjdzie do tego klubu, w którym był ostatnio. Jutro w południe. – Wyjęłam nóż i rozcięłam opłatkowe opaski zaciskowe, którymi był związany. – Wtedy ustalimy szczegóły.

– Mój szef na pewno przyjmie ofertę. – Zapewnił i ruszył do wyjścia. Dałam znak moim ludziom, by go puścili.

Odprowadziłam go wzrokiem, wzdychając ciężko. Wiem, że mój ojciec nie byłby za układaniem się z mafią krwawej pełni, jednak nie mam za bardzo wyboru. Jestem ciekawa, co ma mi do powiedzenia Santiago Casas. Poza tym, jeśli azjatycki gang naprawdę planuje wypowiedzieć mi wojnę wolę być na to przygotowana. Zwłaszcza, że uchodzą oni za jednych z bardziej okrutnych i nieobliczalnych gangsterów świata.

– Wiesz, że ojciec będzie niezadowolony, kiedy się dowie? – Spytał mój brat, podchodząc do mnie.

– Dlatego nie może się dowiedzieć. – Spojrzałam na trzy wilkołaki znajdujące się w pomieszczeniu. – Jeśli ktoś powie komukolwiek, o tym, co tutaj się stało, to może sam sobie władować kule w łeb, bo ja tak litościwa nie będę. – Może groźba była średnia, jednak wątpię, by któryś z nich chciał zaznać mojego gniewu. Pewnie nie raz słyszeli i widzieli, jak potrafię potraktować człowieka. W tej branży liczy się przede wszystkim wyrobienie sobie respektu. Twoi ludzie muszą się ciebie bać. Inaczej możesz sobie darować ten biznes.

– Jesteś niemożliwa. – Stwierdził mój rozbawiony brat.

– Dobra już się tak nie szczerz. – Rzuciłam, równając z nim do wyjścia. – Wiesz coś odnośnie tego nowego towaru od naszych chemików?

– Czekają już tylko na ostatni składnik, który właśnie płynie do nich prosto z Afryki. Kiedy go dostaną, skończą pracę i nowy towar wchodzi do obiegu. – Wyjaśnił, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

– Wiesz co? Czasem sam nie wierzę w to, że ludzie z taką przyjemnością zażywają coś, czego nawet składu nie znają. Popadają dla tego w długi i wchodzą w to, mimo że tak dobrze wiedzą, jak to się kończy.

– Czasem to tylko zabawa. Czasem ich sposób by uciec od problemów i chociaż na chwilę poczuć się lepiej. Uwierz mi, że część z nich ma tak przesrane życie, że tylko na haju potrafi się uśmiechać. Inni chcą spróbować czegoś nowego, a jeszcze inni ulegają presji społecznej rozpuszczonych dzieciaków, które chcą być fajne. Powodów by brać jest wiele, choć mnie nie one nie obchodzą, jednak nie ukrywam, że też mnie cieszą. Bo póki są, mamy za co żyć. – Stwierdziłam, wychodząc z magazynu u boku brata.

– Jesteś okrutna Seleno. Tak bardzo, że czasem nie mogę uwierzyć, że to Ty jesteś tą dziewczynką, która jako jedyna zainteresowała się moimi problemami.

– Nie uratujesz człowieka przed nim samym. Jeśli chce ćpać, będzie to robić. Poza tym pierwszą używką po jaką sięgają ludzie jest alkohol, a nikt nie wyzywa sprzedawców w monopolowych czy zwykłych osiedlowych mordercami. Każdy wybiera sam. W końcu każdy ma wolną wolę i swój rozum. – Wzruszyłam ramionami, idąc w kierunku samochodu. –  A ciebie uratowałam, bo to nie był twój wybór. Ojciec się nad tobą znęcał, a nie miał do tego prawa.

– Druga zasada ojca. Mężczyzna nie ma prawa, podnieść ręki na dziecko i kobietę, która nie jest w stanie się obronić. – Wyrecytował z pamięci jedną z wielu zasad, które wpoił nam Edward.

– Cieszę się, że wtedy zdecydowałam się pomóc. – Stwierdziłam, szeroko się uśmiechając. – Jesteś dobrą prawa ręka. A jeśli umówisz się z Caroline, to będziesz dodatkowo świetnym bratem.

– Co ci tak zależy? – Spytał, nie ukrywając rozbawienia.

– Robisz wszystko by zadowolić ojca. Może zrób wreszcie coś dla siebie? - Zaproponowałam, otwierając drzwi do samochodu. – I uważaj. Kiedy tutaj jechałam śledziło mnie jakieś auto.

Dante jedynie skinął głową, a ja wsiadłam do samochodu. Postanowiłam od razu wrócić do mieszkania i przemyśleć parę spraw. Życie, które prowadzę, przypomina nieco grę. Ma pewne zasady, które czasem należy zmienić lub nagiąć, by wygrać. Są pionki i gracze. A nawet główna nagroda. Nowa partia właśnie się zaczyna.

Alfa mafii: Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz