Siedziałam przy biurku w gabinecie, zajmując się papierkową robotą. Ona w tym wszystkim była zdecydowanie najgorsza. Nie dość, że zajmowało cholernie dużo czasu, to jeszcze była nudna i łatwo było się pomylić. A jak pomylisz się w jednym miejscu, to potem trzeba poprawiać wszystko. Więc wymagała skupienia, którego mi zazwyczaj brakowało. Jednak starałam się robić wszystko, najlepiej jak tylko byłam w stanie. Już pomijając fakt, że ojciec nie ufa mi na tyle, by odpuścić sobie osobiste sprawdzanie wypełnionych przeze mnie dokumentów, zawsze osobiście wszystko sprawdza. A ja robiłam to, by nauczyć się prowadzenia klubów, zanim ojciec mi je wszystkie odda. A pewnie prędzej dojdzie do klęski klimatycznej, niż on zaufa mi na tyle, by mi je oddać.
Westchnęłam cicho i odłożyłam długopis. Wsunęłam palce pod opatrunek, by sprawdzić jak się goi. Rana nadal nie była w pełni wygojona, co zaczynało mnie irytować. A nawet zaczęłam zastanawiać się, czy to nie były jakieś specjalne kule, które hamowały regenerację. Bo w porównał do tego, jak było zwykle, to gojenie trwa wieki. Jak ludzie mogą tak żyć?
Wytarłam palce mokre od krwi w chusteczkę i przeniosłam wzrok na czekającą na mnie stertę papierów. Prowadzenie klubów to fajna sprawa póki nie trzeba zająć się papierową robotą. No, ale tak jest już chyba w każdym biznesie. Już miałam wracać do pracy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się z krzesła i ruszyłam w ich stronę, przy okazji wyrzucają chusteczkę do kosza. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam Leo. Podał mi pendrive i parę szpilek.
- Tu masz nagranie z monitoringu z tej strzelaniny. - Wyjaśnił, następnie wskazując na buty. - Uznałem, że zechcesz je odzyskać, a auto już poszło na złom.
Buty rzuciłam w kąt. To w tej chwili nie było moje największe zmartwienie. Jednak gdybym ich nie odzyskała to Caroline, pewnie by mnie zabiła. Więc to będzie przynajmniej jeden problem z głowy.
- Wejdź. - Rzuciłam, odchodząc od drzwi i wracając do gabinetu.
Po odgłosach stawiania kroków wywnioskowałam, że wilkołak szedł pół metra za mną. Weszłam do gabinetu i podłączyłam pendrive do laptopa. Włączyłam nagranie, na którym nie było co doszukiwać się szczegółów. Monitoring w tym mieście to jakiś żart. Chociaż to czasem i lepiej. Mimo wszystko udało mi się dotrzeć dwóch mężczyzn o Azjatyckiej urodzie. I ja wiem, że oni w zależności od tego, czy pochodzi z Chin, czy Japonii wyglądają nieco inaczej. Jednak mnie o to nie pytajcie, bo osobiście w życiu bym nie poznała, a zwłaszcza na tym nagraniu. Rejestracje mieli zasłoniętą, więc tutaj nie ma czego się doszukiwać. Czyli po obejrzeniu nagrania wiem tylko, że to Azjaci. Naprawdę wiele mi to dało.
- Dowiedzieliście się czegoś? - Spytałam, obracając się na fotelu tak by widzieć wilkołaka.
- Najpewniej przylecieli godzinę przed tym atakiem. Jechali z lotniska, prosto na miejsce, gdzie nas zatrzymali. Na razie tyle wiadomo. - Wyjaśnił Leo, a ja włączyłam nagranie.
- Policja interesuje się tą strzelaniną? - Dopytałam, czując, że muszę być wyjątkowo ostrożna.
- Usunęliśmy nagrania, a świadków raczej nie było. A nawet jak byli to nic nie zgłoszono. Dzięki strzelaninie w banku ta nasza przeszła bez echa.
- Ktoś naruszył nasz teren. - Oświadczyłam, jakby to wcale nie było takie oczywiste. - A ja jestem terytorialnym zwierzęciem i nie lubię takich akcji. Więc macie pilnować miasta. Jeśli wjedzie do niego ktokolwiek podejrzany macie go sprawdzić.
Leon spojrzał na mnie zaskoczony. No tak moi ludzie jeszcze nie widzieli, o tym, co się dzieje. Nie musiałam mówić im wszystkiego i niektóre rzeczy wolałam przemilczeć. Jednak tutaj chyba będę musiałam wyjaśnić parę spraw z moimi ludźmi.
- Oczywiście Alfo. - Zawrócił się do mnie Leon, a spojrzałam na niego może nieco zbyt zaskoczona. Od kiedy sytuują mnie Alfą?
- Zbierz resztę. Dzisiaj o trzynastej odbędzie się spotkanie. Mam wam parę rzeczy do powiedzenia. - Oświadczyłam, a ten skinął głową. - Możesz odejść.
Leon wyszedł z gabinetu, a ja wzięłam do rąk telefon. Wybrałam jeden numer i go wybrałam, przykładając telefon do ucha. Nie musiałam długo czekać, aż osoba po drugiej stronie odbierze.
- Drake jest sprawa. - Oświadczyłam, zanim ten zdążył coś powiedzieć.
- Co jest? - Spytał, a w jego głosie wyczułam przejęcie.
- Po pierwsze liczę, że wiesz, kim jest Santiago Casas, bo ktoś musi mi go pilnować. Tylko tak by się nie domyślił. - Oświadczyłam, czując, że czas poczynić jakieś kroki.
- Seleno mówisz do zawodowca. Dam sobie prawą rękę uciąć, że z winy moich ludzi nie dowie się, że ktoś go obserwuję. - Zapewnił, a ja byłam pewna, że uśmiecha się w ten swój charakterystyczny sposób.
- Na to liczę. I druga, jeśli spotkasz w mieście jakiegoś Azjatę, którego nie kojarzysz, to go obserwuj. W skrócie mam z nimi ostatnio mały problem.
- Wiem. Słyszałem o nocnej strzelaninie. I szczerze zastanawiałem się, czy jeszcze, kiedyś przyjdzie mi cię usłyszeć. - Przyznał, a ja westchnęłam cicho. - I spoko. Będę miał oko na podejrzanie zachowujących się typów. I policję też obserwuje, bo ostatnio wtyka nos w nieswoje sprawy.
- To znaczy? - Dopytałam, czując, że czekają mnie srogie kłopoty.
- Chodzą po klubach w cywilu i wypytują o różne rzeczy. Na szczęście Twoi ludzie są ostrożni. W końcu wilk psa wyczuje. No, ale skoro czegoś szukają, to mają cynka i naprawę chcą cię wkopać.
- Obserwuj ich i dawaj mi znać, gdyby coś się działo. - Rzuciłam i przerwałam połączenie, odkładając telefon na blat biurka.
Powiedzieć, że jestem w ciemnej dupie to trochę za mało. Wszystko na raz postanowiło mi się posypać. Dlatego muszę w końcu wykonać jakiś ruch, inaczej przegram tę partię. I to z kretesem.
Wstałam z krzesła i opuściłam gabinet. Spałam może jakieś dwie godziny i jestem ledwo żywa. Jednak praca nie poczeka. Wzięłam szybko prysznic i ubrałam na siebie eleganckie spodnie w kratkę i białą elegancką bluzkę. Na stopy ubrałam baletki i związałam włosy w koński ogon. Na twarz nałożyłam delikatny makijaż i wypiłam kawę, licząc, że to jakkolwiek mi pomoże. Oczywiście praktycznie nic to nie dało no, ale cóż. Muszę jakoś przetrwać ten dzień, a potem wrócę do domu i w końcu może uda mi się przespać.
Zgarnęłam jeszcze torebkę, do której wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy i opuściłam mieszkanie. Przechodząc przez poziomy garażu, miałam wrażenie, że pachnie tutaj kimś obcym. Jednak jakby nie było, nie tylko ja tutaj mieszkam, więc to nie powinno mnie aż tak martwić. Wsiadłam do samochodu i od razu udałam się na miejsce spotkania.
CZYTASZ
Alfa mafii: Tom I
WerewolfTa wojna była naszym wszystkim. Naszą codziennością, której do normalności było daleko. My byliśmy inny. Zagubieni i wbrew pozorom cholernie samotni. Ty byłeś alfą, ja byłam alfą. Wojna była naszym przeznaczeniem, które doprowadziło nas do tego dziw...