Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i mogłam przyznać, że czułam się nieswojo. W obcisłej czarnej sukience na cienkich ramiączkach sięgającej zaledwie do połowy ud czułam się niekomfortowo. Nie byłam osoba, która lubiłaby taki styl. Zdecydowanie wolałam spodnie i nieco bardziej eleganckie ubrania. A to zdecydowanie się do nich nie zaliczało.
- Któregoś dnia cię zabije Santiago. - Warknęłam, naciągając lekko sukienkę.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. - Oświadczył Latynos, wchodząc do pokoju.
Odwróciłam się do niego przodem, by jakoś skomentować jego seksualizację mojej osoby, jednak szybko odebrało mi mowę. Sam Santiago ubrany był w spodnie od garnituru zwężane od dołu i koszule, którą zapiął bardzo umownie. Przez co było widać znaczną część jego torsu.
- Chciałam coś powiedzieć, ale twój poziom uprzedmiotowienia sięga nawet mężczyzn. - Stwierdziłam, sięgając po swoje buty.
- Równoprawnie. - Rzucił, uśmiechając się cwaniacko. - A tak szczerze to chciałem cię zobaczyć w takiej sukience. I chociaż wyglądasz jak ósmy cud świata, to jest dziwnie. Jakoś mi to do ciebie nie pasuje.
- Jasne. - Rzuciłam, ubierając szpilki. - Jak ta kiecka ma się do twojego planu?
- Pójdziemy do klubu, w którym przesiaduje dawna przywódczyni Azjatyckiego gangu i się z nią rozmówimy. A głupio byś wyglądała jako jedyna kobieta w garniturze.
- Dobra chodźmy już. Chcę to już z siebie zdjąć. - Oświadczyłam i wyminęłam Latynosa.
Szybkim krokiem opuściłam mieszkania, a Santiago szybko zrównał ze mną kroku. Odruchowo co chwila sięgałam do brzegu sukienki i naciągałam go nieco w dół. Santiago patrzył na mnie z rozbawieniem w oczach, a ja warknęłam na niego cicho.
- Ciekawe jak ty byś chodził w czymś takim. Ja nie jestem do tego przyzwyczajona. - Przypomniałam, poprawiając włosy, które opadły na moją twarz, kiedy się schylam.
- Spoko. Po prostu wydawałaś się osoba, która za młodu robiła głupoty i chodziła skąpo ubrana. Zwłaszcza zważywszy na to, co o tobie mówią.
- To, że kobieta lubi seks, nie znaczy, że chodzi z gołym tyłkiem. - Oświadczyłam, krzyżując ramiona na piersiach.
- Jesteś bardzo seksowna w tych swoich kancelaryjnych ciuchach. Wyglądasz jak prawniczka, którą chciałbym zatrudnić. - Stwierdził, a ja przewróciłam oczami rozbawiona.
- A ty tylko o jednym. - Zauważyłam, na co ten uśmiechnął się cwaniacko.
Zeszliśmy na dół, gdzie już czekał samochód. Santiago, któremu zebrało się na zabawę w dżentelmena, otworzył przede mną drzwi, a ja wsiadłam do środka, rzucając ciche dziękuję. On wsiadł z drugiej strony i ruszyliśmy do klubu, w którym z jakiegoś powodu przesiadywała Lui Harada.
- Tylko pamiętaj, że rozmowa musi być spokojna. Ona ma być po naszej stronie. - Przypomniał, jakbym naprawdę miała o tym zapomnieć.
- Nie traktuj mnie jak idiotkę. Wiem, co robię. - Zapewniłam a ten jedynie uniósł ręce w geście obronnym.
By dostać się do lokalu, w którym przesiadywała kobieta musieliśmy opuścić granice miasta. Klub znajdował się bowiem poza nimi. I należał do jednych z niewielu tak daleko wysuniętych. Bez wątpienia był tym najlepiej zarabiającym.
Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na z pozoru nieciekawy budynek. Santiago ruszył przodem. Wydawało się, że czuł się w takich miejscach całkiem swobodnie. Dlatego ja niewiele myśląc, ruszyłam za nim. Weszliśmy do środka, a ten podszedł do mężczyzny stojącego za barem.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - Całkiem niepozornie wyglądający mężczyzna obdarzył Santiago ciepłym uśmiechem, odkładając na bok mytą wcześniej szklankę.
Santiago dyskretnie podał coś mężczyźnie, a ten zaczął się temu z uwagą przyglądać. Następnie rozejrzał się po lokalu, a kiedy stwierdził, że jesteśmy sami, zniknął na zapleczu.
- Chodź. - Rzucił wilkołak, ruszając za nim.
Ja posłusznie ruszyłam za tą dwójką. Jak się okazało na zapleczu znajdowały się drzwi, prowadzące na niższy poziom. Westchnęłam cicho i wraz z Santiago przekroczyłam ich próg, idąc na dół.
- Ty to uwielbiasz te ukryte przejścia w dół. - Rzuciłam, spoglądając w jego stronę.
- No nie tylko ja tak je lubię. - Stwierdził i rozejrzał się po lokalu.
Ja zrobiłam to samo i przyznaje, że, poczułam się jak w kompletnie innym świecie. Lokal utrzymany był w ciemnej kolorystyce, na której tle mocno odbijały się wszystkie jaśniejsze elementy. Skąpo ubrane kobiety nosiły tace. Na niektórych z nich stały kieliszki. Jednak na innych
wysyłany był biały proszek, którym najpewniej był jakimś narkotykiem. Goście rozmawiali ze sobą, chociaż przez dosyć głośną muzykę było to znacznie utrudnione.- Rozumiem, że to nie tak przeciętny wieczór, jak mówiłeś. - Stwierdziłam, po raz kolejny skanują ludzi wzrokiem.
- Potem wyjaśnię, o co chodzi. - Obiecał, chociaż wiedziałam, że, ten już nigdy nie wróci do tego tematu.
Santiago lustrował klub wzrokiem, aż w końcu wypatrzył kobietę. Ruszył przed siebie, a ja ruszyłam za nim. W lokalu nie było wiele osób, więc dotarcie do odpowiedniego stolika nie zajęło nam zbyt wiele czasu. Stanęliśmy naprzeciw Azjatki, która zmierzyła nas podejrzliwymi spojrzeniem. Nieco od niechcenia wzięła łyk pitego przez siebie alkoholu i spojrzała na nas niby obojętnie.
- Witaj Santiago. Miło znowu cię widzieć po tych wszystkich latach. - Oświadczyła, skupiając swój wzrok właśnie na nim. - A jako że moje doświadczenie mówi mi, że nigdy nie przychodzisz bez powodu, to czego chcesz?
- Wiem, że jesteś względem mnie niechętna jednak to bardzo ważne. I jestem pewien, że ciebie też zainteresuje.
- Więc usiądź. - Zawróciła się do niego, następnie przenosząc wzrok na mnie. - A ty jesteś Selena. Sporo o tobie słyszałam.
- Pytanie, czy powinno mnie to cieszyć, czy smucić? - Dopytałam, krzyżując ramiona na piersiach.
- Każdy interpretowałby to w nieco inny sposób. Jednak ja powiem, że powinnaś się cieszyć, iż wieści o tobie do mnie dotarły. - Zapewniła, upijając łyk alkoholu. - Kiedyś byłam w podobnej sytuacji. Kobieta w świecie, który należy do mężczyzn. A przynajmniej tak się im wszystkim wydaje. Jednak mogę cię zapewnić, że jeśli jesteś taka jak mawiają ludzie, to bez wątpienia sobie poradzisz.
- Miło to słyszeć od kobiety, która trzęsła tym światem tak długo. To musiało być nie lada wyzwanie radzić sobie z tymi wszystkimi mężczyznami.
- Mężczyźni to nie problem. Problemem jest ich brak szacunku do kobiet. Spraw, że będą cię w pełni szanować, a nie będziesz odstawać od męskiej konkurencji. - Zapewniła, przypatrując mi się z uwagą. Tak wielką jakby chciała mnie prześwietlić i tym jednak spojrzeniem przekonać się, jaką jestem osobą. - Usiądź. - Poprosiła, wskazując miejsce obok siebie. I chociaż jej ton głosu wskazywał prośbę raczej wątpię, by była gotowa przyjąć sprzeciw.
Usiadłam na wskazanym miejscu, a obok mnie usiadł Santiago. Przyglądałam się kobiecie ubranej w czerwoną sukienkę, która bez wątpienia nie wyglądała na swoje lata. Widząc jej surowy wyraz twarzy, bez wątpienia mogłam stwierdzić, że nie będzie łatwo.
- Więc po co do mnie przychodzicie?
CZYTASZ
Alfa mafii: Tom I
WerewolfTa wojna była naszym wszystkim. Naszą codziennością, której do normalności było daleko. My byliśmy inny. Zagubieni i wbrew pozorom cholernie samotni. Ty byłeś alfą, ja byłam alfą. Wojna była naszym przeznaczeniem, które doprowadziło nas do tego dziw...