𝓧𝓥𝓘𝓘𝓘

1.7K 107 5
                                    

Naprawę nie mam pojęcie, jakim cudem w natłoku tego wszystkiego dałam się namówić Caroline na wyjście. Byłam zawalona robotą, nauką na studia. Zamiast jak odpowiedzialna osoba siedzieć i próbować jakoś to ogarnąć rozsiadałam się na wysokim stołku, pijąc kolejną szklankę szkockiej. Sama nie wiem, czy brak mi dojrzałości. Czy po prostu potrzebuje na chwilę oderwać się od tego wszystkiego? I chociaż to zapewne zasługa obu tych rzeczy to wolę złożyć na tę drugą. W końcu nie samą pracą człowiek żyje.

- Sel! - Krzyknęła rudowłosa, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. - Ty po prostu nigdy mnie nie słuchasz. Ja mówię, a ty po prostu się wyłączasz. - Stwierdził z nutką wyrzutu w głosie.

- Wybacz Caro. Po prostu mam... Tyle dzieli mnie od jebnięcia tymi studiami. - Oświadczyłam, pokazując za pomocą dwóch palców, jak niewiele mnie od tego dzieli.

Z ust rudowłosej wydobył się śmiech tak szczery, że cieszyłam się z tego, w jaki sposób to powiedziałam. Początkowo chciałam użyć nieśmiertelnego stwierdzenia o ciężkim tygodniu. Jednak wiedziałam, że to zabrzmiałoby, jakbym ją olewała, a tego naprawdę nie chciałam. Bo ta pocieszna piegowata dziewczyna była dla mnie wszystkim. Wychowałyśmy się razem, a dzięki swej nieświadomości dawała mi moment odpoczynku od mafii i bycia wilkołakiem.

- Byłoby zabawniej, gdybym wierzyła, że możesz je rzucić. Jednak wiem, że przez ojca nigdy tego nie zrobisz. - Stwierdziła, z powagą pijąc kolejnego szota.

Wieczór w klubie był całkiem spokojny. Nie licząc tłumu pijanych nastolatków, nic nie miało ochoty wyprowadzać mnie z równowagi. Nawet muzyka, która zazwyczaj rozsadzała mi głowę, grała dzisiaj wyjątkowo cicho.

- Czasem mam wrażenie, że znasz mnie zbyt dobrze. - Stwierdziłam, rozglądając się po klubie. Moja towarzyszka miała coś jeszcze dodać, jednak przeszkodziły jej w tym wibracje telefonu. Dziewczyna go odblokowała, a ja okazując zerowe wychowanie, spojrzałam na ekran urządzenia. I mało się nie udławiłam, kiedy to zobaczyłam. - Już wysyłacie sobie półnagie zdjęcie?

- To tylko jego klatka piersiowa. - Oświadczyła nieco speszona. - Poza tym, skąd wiesz kogo to zdjęcie?

- Stara to mój brat. Jedziemy razem na wakacje i ćwiczymy razem na siłowni. Poza tym ten tatuaż na klacie jest dosyć charakterystyczny. - Wyjaśniłam, biorąc kolejny łyk alkoholu. - Seksiliście się już? - Spytałam, z trudem utrzymując względną powagę.

Nigdy nie zapomnę, jak jakiś miesiąc przed studniówką przed drzwiami domu Caro stanął jej ówczesny chłopak. Steve, bo tak miał na imię, spytał, w jakim kolorze ma sukienkę, bo musi do niej dobrać krawat. Mama Caroline była świadkiem całej rozmowy, a kiedy chłopak poszedł, spytała o to samo co ja. I to z taką lekkością, że śmiałam się kolejne pół godziny. Tak mi niewiele trzeba do śmiechu.

- Co!? Nie! - Powiedziała być może zbyt szybko i zbyt gwałtownie. Co tylko potwierdziło kilka ciekawskich spojrzeń ludzi z naszego otoczenia.

- Ta jasne. - Rzuciłam rozbawiona, za co oberwałam w ramię od dziewczyny.

- Dante taki nie jest. Byliśmy na razie na jednej randce nic wielkiego. - Zapewniłam dziewczyna, a ja z uwagą obserwowałam błysk w jej oczach, kiedy o nim mówiła. - I wiesz co? Było serio miło.

- Podoba Ci się? - Spytałam, chociaż to było aż nazbyt oczywiste.

- Wcześniej to był tylko twój brat. Teraz... Teraz jest kimś więcej. - Oświadczyła, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie na jej słowa. Obaj zasługiwali na szczęście, które mogli sobie nawzajem dać. - A ty mi lepiej powiedz jak Twój Latynos.

- Żaden mój. - Zaprostestowałam, podnosząc szklankę na wysokość ust. - Jeden taniec i tylko tyle.

- Musiałabym cię nie znać, by Ci uwierzyć. - Od razu miałam zaprotestować, jednak Caroline nachyliła się nad barem i zamówiła jakiegoś drinka. - On jest w twoim typie i tyle na temat. Zawsze lubiłaś Latynosów. Kręci cię taka egzotyczna uroda.

- Jest przystojny, przyznaje. - Oświadczyła, jeszcze nie wiedząc, jak tego pożałuję. - Jednak charakter ma iście diabelski.

- Będę pamiętać. - Oświadczył głos zza moich pleców.

Odwróciłam się na stołku i spojrzałam na Santiago. Ten stał z tym swoim cwaniackim uśmiechem. W jednej dłoni trzymał szklankę whiskey, a drugą miał włożone do kieszeni czarnych spodni od garnituru.

- Co ty tutaj robisz? - Dopytałam, nieco nieudolnie ukrywając własne zażenowanie, tym co przed chwilą powiedziałam.

- Przyszedłem tylko się napić i poobserwować cię w czymś innym niż biurowe ciuchy. - Oświadczył z wymalowanym na twarzy cwaniackim uśmiechem. ~ I przy okazji oświadczyć, że dzisiaj spotykam się z moim klientem, więc w nocy mogą cię obudzić strzały. O ile w ogóle będziesz spać. - Dodał telepatycznie, przez co początkowo nieco się wystraszyłam.

- Więc już się napiłeś i podglądałeś, a teraz możesz spadać. - Oświadczyłam z wyjątkowo sztucznym uśmiechem. ~ Nie musiałeś mi mówić.

- Aby się ciebie naoglądać, trzeba patrzyć zdecydowanie dłużej. - Poinformował mnie, dopijając alkohol ze szklanki. - Miłej nocy Seleno. - Na dźwięk mojego imienia w jego ustach przeszedł mnie przyjemny dreszcz. ~ Chciałaś czuć, że nadal masz kontrolę. Wiem, że to dla ciebie ważne. - I wyszedł. Tak po prostu wyszedł, nawet nie dając mi chwili na odpowiedź.

- Tylko jeden taniec co? - Rzuciła zielonooka widocznie rozbawiona całą sytuacją.

- Tylko tyle. - Zapewniłam, opróżniając szklankę za jednym zamachem. - Możesz być tego pewna.

- Powiem tak. - Ozbajmiła, upijając trochę swojego drinka przez słomkę. - Zawsze lubiłaś facetów i wątpię, by się to zmieniło.

Pod tym względem Caroline miała rację i to ogromną rację. Mimo wszystko jestem wilkołakiem. I mam wilkołaczy popęd. Przez co pewnie mogłabym szybko zdobyć niechlubne miano dziwki, dlatego staram się kontrolować. Jednak nie zawsze wychodzi.

- Wiem, że w liceum byłam, jaka byłam, jednak nie musisz mi tego wypominać do końca życia. - Oświadczyłam, odkładając pustą szklankę na blat baru.

- Daj spokój. - Machnęła niedbale ręką. - Nie byłam lepsza. Jednak co było, to już nie wróci ani się nie zmieni. A ja nie próbuje cię dobić. Tylko stwierdzam, że aż dziwi mnie twoja niechęć względem niego.

- Dobra on i ja to dosyć skomplikowany temat. Więc możemy go na razie nie poruszać? - Poprosiłam, a rudowłosa ku mojemu zadowoleniu wysłuchała mojej prośby.

- Chodź zatańczyć. - Złapała moją rękę i ruszyła w stronę tańczącego tłumu.

- O nie. - Zaparłam, się nie dając się nawet ściągnąć z krzesła. - Musiałabym być o wiele bardziej pijana, by zacząć tutaj tańczyć.

- Uważaj, żeby Ci korona z głowy nie spadła. - Rzuciła, co ja skomentowałam, jedynie przewracając oczami. - No chodź, będzie fajnie. No, chyba że wolisz siedzieć i słuchać moich kazań odnośnie tego faceta.

- Caroline Rumlow czy to jest szantaż? - Spytałam rozbawiona i mu ku własnemu zdziwieniu podniosłam się z miejsca. - Jestem taka dumna, że aż zatańczę.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, prezentując rząd swoich białych zębów. Następnie pociągnęła mnie na parkiet a ja nie umiałam pozbyć się wrażenia, że coś pójdzie bardzo nie tak.

Alfa mafii: Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz