𝓘𝓘

4K 221 8
                                    

Usiadłam przy stole wraz z resztą rodziny. Jak zawsze zaczęło się od standardowych pytań, których tak bardzo się nienawidzi. Coś o szkole i o drugich połówkach. Niemal automatycznie spojrzałam na Alex'a, który jak mało kto nienawidził pytań o dziewczynę. I to z dosyć prostego powodu. Alex jest gejem. Jednak nigdy nie przyznał się do tego rodzicom, bo za bardzo boi się ich zawieść. A my jako jego rodzeństwo przysięgliśmy im nie mówić.

– Dante jak idzie ci na studiach? – Spytał nagle tata, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie.

Dante podobnie jak niegdyś tata studiuje prawo. Tak gangster studiuje prawo niesamowite, prawda? Jest to ściśle związane z jedną ze złotych zasad ojca, których nigdy nie złamał i nam też nie pozwalał. Brzmiała ona, jeśli chcesz łamać prawo, najpierw je poznaj. I chociaż doskonale wiem, że mój brat nigdy nie chciał studiować prawa, to go w tym wspieram. No tak robi to wszystko, by ojciec był z niego dumny i na razie mu się to udaje.

– Dobrze tato. – Wyznał zgodnie z prawdą. - Mam do zdania jeszcze dwa egzaminy i koniec roku.

– To cudownie. – Stwierdził, szeroko się uśmiechając. – Selena skarbie powiedz, jak idą interesy? – Tym razem Edward spojrzał na mnie, a ja oderwałam się od jedzenia.

– Bez większych problemów. Moi... Twoi chemicy pracują nad nowym narkotykiem, więc wkrótce powinien znaleźć się w obiegu. – Wyjaśniłam, mając na uwadze fakt, że ojców nadal nie oddał mi pełnej władzy. – Tylko ostatnio byłam w klubie i zobaczyłam faceta z sygnetem gangu. Tylko, że to nie był nasz symbol.

– Jak wyglądał sygnet i ten facet? – Spytał, nagle poważniejąc.

– Sygnet przedstawiał wilka, z którego pyska sączyła się krew. – Wyjaśniłam, wracając wspomnieniami, do momentu, kiedy go dostrzegłam. - Wilkołak, bo na pewno nim był miał czarne włosy i dosyć ciemną karnację. Chyba był Latynosem, ale nie jestem pewna. Miał na sobie drogi garnitur i okulary przeciwsłoneczne. Rozglądał się po klubie, jakby czegoś szukał.

– Nie zbliżaj się do niego i co jeszcze ważniejsze nie rób z nim interesów. – Nakazał mój ojciec a, ja już wiedziałam, że nie ma za dobrych kontaktów z tym facetem. – Santiago Casas nie jest facetem, z którym warto wchodzić w interesy. Należy do Hiszpańskiej mafii, ale werbuje wilkołaki całej Europy. Handluje głównie bronią, a z jego rodziną są same kłopoty. Nie mają żadnych zasad ani skrupułów. Ja się nim zajmę, a wy trzymajcie się od niego z daleka.

–  Skąd wiesz, że to akurat on? – Zapytał Dante, który jest nie tylko moim bratem, ale i też moją prawą ręką.

– Tylko on jest na tyle zuchwały, by wejść na mój teren i czuć się jak u siebie. – Oświadczył ojciec, który widocznie stracił dobry nastrój.

– Coś wam mówiłam. – Upomniała nas mama a w pomieszczeniu nastała głucha cisza.

Santiago jest problemem, którym zamierzam się zająć. Nie ważne, co uważa ojciec. To mój gang i ja rozwiąże jego problemy. W końcu kiedyś ojciec się tym nie zajmie i wtedy będę zdana na siebie. A ojciec zasłużył na to, by w końcu odpocząć, a nie zajmować się moimi problemami. Chociaż znam go na tyle, by wiedzieć, że prędzej umrze, jak odda mi pełna władze. Uważa, że nie jestem gotowa, a ja uważam zupełnie inaczej.

– Caroline prosiła, żebym cię pozdrowiła. – Zwróciłam się do Dantego. – Podobasz jej się. - Stwierdziłam, szturchając go w ramię.

– To miłe. – Stwierdził Dante. – Jednak lepiej nie ładować się w miłość w biznesie.

– Nosz kurwa jej rodzice tylko produkują nam rum. A ja wiem, że ona ci się podoba, więc rusz dupę i ją gdzieś zaproś, inaczej zostaniesz starym kawalerem.

– Selena bez takiego języka przy stole. – Wtrąciła się mama. – Jednak twoja siostra ma rację. – Tym razem zwróciła się do syna. – Ja już jestem w dobrym wieku na wnuki. I chciałbym w końcu iść na jakieś wesele. – Oświadczyła, na co ciemnowłosy, otworzył usta, jednak nic nie powiedział.

– Najpierw niech skończy studia, potem może się żenić. – Dodał wilkołak. – A na dzieci ma jeszcze czas. Niech się wybawi, póki jest młody, bo któregoś dnia obudzi się z żoną, siódemką dzieci i gangiem na karku.

– Ty to na wszystko masz czas. – Kobieta z rozbawieniem przewróciła oczami. – Jak nasze dzieci będą takie, jak ty to wnuków nie dożyjemy.

– Ja nadal jestem sprawny i nadal mogę mieć własne dzieci. – Oświadczył ojciec, a w jadalni ponownie zapadła cisza. - Jeszcze nie jestem...

– Tato kurwa. – Rzuciła Nadia, która okazała się widocznie zniesmaczona stwierdzeniem ojca.

– Błagam, nie kończ. – Wtrącił Max, mówiąc głośno to, co wszyscy myśleliśmy. – Takie rozmowy to sobie przeprowadzajcie na osobności.

– Jak dobrze, że mam swoje mieszkanie. – Stwierdził Dante, a ja przytaknęłam głową na znak, że też się cieszę z tego, że już tu nie mieszkam. – Chyba jednak zaproszę gdzieś tę twoją przyjaciółkę. Chociaż to tak chyba średnio z przyjaciółką siostry.

– Ta, złam jej serce, a ja wpakuje ołów w twoje. – Oświadczyłam, uśmiechając się do brata.

– Tak odstraszasz od nas wszystkich potencjalnych partnerów? – Spytała rozbawiona Nadia.

– Ej na mnie nie patrz. To tata odstrasza od nas wszystkich facetów. Żaden facet, którego przeprowadziłam przez próg tego domu, nie dotrwał do kolejnej randki. – Oświadczyłam, patrząc znacząco na ojca.

– Widocznie żaden nie był dla ciebie odpowiedni. – Stwierdził ojciec. – Naprawdę chciałaś układać sobie życie z kimś, kto boi się broni?

– Może trochę racja. – Wzruszyłam ramionami i właśnie w tej chwili zadzwonił telefon mojego brata.

– Przepraszam. – Wstał od stołu i odebrał telefon, a ja już widziałam, że to coś ważnego.

Dante nigdy nie odbierał przy stole. Wiedział, jak Sara tego nie lubi. Dlatego od razu wiedziałam, że musi dzwonić któryś z chłopaków. I na pewno nie ma on dobrych wieści.

– Sel. – Rzucił, podchodząc do mojego krzesła. Już wiedziałam, że chce ze mną rozmawiać telepatycznie, dlatego wpuściłam go do swojego umysłu. ~ Mamy problem w porcie. Chłopcy złapali kogoś z sygnetem innego gangu i nie wiedzą, co mają z nim zrobić. Podobno chce rozmawiać z tobą, bo ma dla ciebie wieści od szefa.

– Jasna cholera. – Podniosłam się z miejsca i spojrzałam na mamę. – Przepraszam, ale to nie może czekać.

– Rozumiem skarbie. Jednak za to obiecaj mi, że będziesz na balu charytatywnym. Oboje macie być.

– Na tak w końcu, jak lepiej ukryć, że jest się dilerem, wbijając się w drogą kieckę i rozmawiając z bandą snobów. – Rzuciłam, ruszając do wyjścia. – No, ale będziemy. A teraz chodźmy.

Wraz z bratem szybko wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do swoich samochodów. Ustaliliśmy, że pojedziemy różnymi drogami, by dotrzeć na miejsce w różnym czasie. Ostatnio w okolicy zebrało się podejrzanie dużo policji, więc lepiej było nie wzbudzać podejrzeń.

Muszę przyznać, że jestem całkiem ciekawa, tego, co ten facet ma mi do powodzenia. Jednak coś podpowiada mi, że czeka nas wojna.

Alfa mafii: Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz