Urodziny cz.2

300 9 0
                                    

-Gdzie ty mnie ciągniesz?! Jedziemy już jakiś dobre pół godziny! Jestem pewien że widziałem bar Dagura już z cztery razy, jak nie pięć!-krzyczałem lecz Luke miał mnie totalnie gdzieś. Nie mogłem wyjść z samochodu, bo cały czas byliśmy w ruchu albo dlatego że Luke zablokował drzwi i nie mogłem ich otworzyć przyciskiem. Nie zostało mi nic innego jak czekać.

W końcu Luke dostał esemesa i skierował się w stronę znaną tylko jemu, dopóki nie zobaczyłem tego charakterystycznego lasu.

-Luke.. Luke... gdzie ty mnie zabierasz?- zapytałem-Luke?- 

-Zobaczysz jak dojedziemy, ale najpierw- zaczął czegoś szukać po kieszeniach- załóż to- podał mi czerwoną chustę. Popatrzyłem na niego pytająco.- Zawiąż sobie na oczach-

-Chyba Cię pogięło. Wieziesz mnie do jaskini, z której dzisiaj z rana wyszedłem z dziadowskim humorem. Wozisz mnie od około godziny po mieście nie odpowiadając na moje pytania. Zablokowałeś drzwi, jakbym za chwile miał wyskoczyć, więc powiedz mi, jakie są szanse że nie zaciągniesz mnie w las i nie przywiążesz mnie do drzewa?- zapytałem a Luke tylko się zaśmiał a potem, bez dalszych próśb zawiązał mi chustę na oczach. 

'' Dobra,po co mam się wyrywać,i tak jakby chciał toby mnie zabił jednym uderzeniem'' pomyślałem. Potem poczułem jak mnie wyciąga z samochodu i prowadzi w stronę jaskini. Kiedy szliśmy poczułem jak uścisk maleje, a ja jestem obracany dużą ilość razy. Nawet nie spodziewałem się tego że za chwilę wyląduję w wodzie. Potem mokry zostałem zaciągnięty do jaskini i posadzony na czymś, czego nigdy nie było w jaskini. Doskonale wiedziałem że w jaskini są tylko drewniane krzesła albo stosik ręczników. A to było zaskakująco wygodne.

-Raz! Dwa! Trzy!- ryknęli chórem,odwiązując mi chustę, dzięki czemu wszystko widziałem.

Na stole leżały różne przekąski i tort. Czy ja wspominałem że nie wiem jaki dzisiaj jest dzień? Tak? To super. Spojrzałem na czym siedzę, był to fotel, serio czemu wcześniej się nie domyśliłem? Spojrzałem na resztę przypatrującą się mi jakbym był milionerem.

-Kto ma dzisiaj urodziny?- zapytałem. Serio, nie wiedziałem kto może mieć dzisiaj urodziny. Wszyscy się na mnie popatrzyli jakbym był ułomny lub niepełnosprawny umysłowo.

-No ty. Zapomniałeś o własnych urodzinach?- zaczął się śmiać Sączysmark.

-Czy wy wszyscy jesteście tak tępi czy udajecie? Przecież my to wszystko ustawiliśmy żeby wyszedł z jaskini i dał nam czas na przygotowania!- krzyknął Mieczyk, tym samym psując całą intrygę zaplanowaną przez innych.

-Serio to zaplanowaliście? Wrzuciliście moją szczoteczkę do kibla, zabraliście telefon i kalendarz, zakręciliście ciepłą wodę.- wyliczałem na palcach- Właściwie to jak mnie namierzyliście?-

-To było dość proste- w tym momencie zauważyłem Alexa- Wiadomo że jak się zdenerwujesz to idziesz do mnie do domu lub kawiarni. Więc uknuliśmy to wszystko abyś przyszedł do nas. Luke miał Cię tylko zagadać, ale sądząc po stanie w jakim byłeś to nawet nie pomyślałbyś aby wyjść. Wystarczyło tylko zadzwonić i poinformować Luke'a że wszystko gotowe.-powiedział zadowolony z siebie Alex.

-Ty też Luke?- zaśmiałem się na co on odpowiedział tym samym.Obok mnie przeszedł Smark z tym jego dziwnym uśmieszkiem, wtedy zrozumiałem że on ma w głowie sataniczny plan albo już zrealizowany sataniczny plan. Nim się obejrzałem na stole pojawiło się mnóstwo alkoholi, serio skąd on  miał tyle pieniędzy aby kupić tego aż tyle?

-Dobra czas zacząć imprezę!- krzyknął Mieczyk podlatując do stolika aby ukroić sobie ciasto, wszyscy dołączyliśmy już chwilę później.

***

-Dobra otwieraj te prezenty bo nie będziemy czekać wieczność-pośpieszył mnie Dagur. 

-No dobra i tak już ktoś postanowił się nawalić tak mocno że nic nie zostało z tortu, przekąsek i alkoholu- zwróciłem się do półżywego Smarka. Już na początku imprezy wypił chyba trzy piwa, stracił równowagę i uderzył w stół strącając wszystko na podłogę, następnie płakał nad 60% wódką która roztrzaskała się na podłodze. Potem złapał Dagura i zaczął bredzić że chciałby aby Dagur dał mu ślub z mopem, który swoją drogą nazwał Marianna. A co się stało z resztą alkoholi, zapytacie. Otóż to co się rozbiło Smark wypił mocząc gąbkę i wyciskając ciecz sobie do ust, a reszta stała na drugim stoliku. Ja i reszta (oprócz tego pijaka) wypiliśmy może po jednym piwie, a niektórym farciarzom udało się wypić nawet dwa, no a resztą zajął się Smark. 

-Alle ło cooo Ciiii chłodzi? To by..ło ledwi jidno piwo i wódecka-  zapytał Smark po czym walną do tyłu i momentalnie zasną. 

-Nie przejmuj się nim, otwieraj prezenty!- krzyknęła Astrid popychając mnie w stronę stosiku prezentów. Więc tak:

od Astrid dostałem książkę o bogach nordyckich, 

od Alexa i Luke'a fotel, 

od Dagura i Heathery dostałem regał na książki który był już u mnie w pokoju,

od Mieczyka i Szpadki dostałem wielką poduchę w kształcie smoka,

od Śledzika zestawy modeli smoków do pomalowania,

od Sączysmarka nowe narzędzia,

a od Obrońców Skrzydła ( skąd oni wiedzieli kiedy mam urodziny?) książkę o zielarstwie.

Kiedy skończyłem otwieranie prezentów i zachwycaniem się jednym po drugim i oczywiście dziękowaniu za nie, wybiła równo osiemnasta.  Ekipa wyciągnęła mnie na podwórko aby pooglądać fajerwerki które rozświetliły niebo na wszystkie możliwe kolory. Chyba zapamiętam te urodziny do końca życia.

Przepraszam że taki krótki ten rozdział ale trochu mi się zapomniało o tej książce no i miałam pogrzeb babci więc nie myślałam o książce.

~Myjcie łapki

Czkawka x Astrid- Razem NajlepiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz