Klucz

297 11 23
                                    

~~Czkawka Pov.~~

Stałem w miejscu które z każdej strony było ciemne, normalnie jak piwnica z jedną marną żarówką wiszącą na równe marnym kabelku. Rozejrzałem się żeby zobaczyć czy ktoś na mnie nie czeka, wcale się nie dziwiąc kiedy zobaczyłem kominek i trzy fotele, z których dwa były już zajęte. Ktoś jeszcze oprócz tego oszołoma który uważa się za mojego anioła stróża, pomyślałem ponuro, powoli idąc w tamtą stronę. Jakoś nie widzi mi się stanie przez ten cały czas i gapienie się na kominek.

-O, Astrid popatrz twój chłoptaś się zjawił- praktycznie wyśpiewał Luke.  Astrid?, zapytałem się w myślach. Jak się okazało drugą postacią naprawdę była Astrid, która jak gdyby nigdy nic, piła sobie herbatkę z oszołomem, który dręczy mnie jednym i tym samym koszmarem.

-To dobrze, a teraz masz mu to wszytko wyjaśnić, tak jak obiecałeś- powiedziała niezwykle poważnie Astrid, po czym popatrzyła na mnie- a ty siadasz i słuchasz, zrozumiano?-

-Tak- powiedziałem, zajmując ostatni wolny fotel, który ku mojemu niezadowoleniu, był naprzeciwko siedzenia Luke'a. Chłopak zaśmiał się i powiedział:

-Jaki usłuchany, normalnie jak piesek!-

Astrid rzuciła mu mordercze spojrzenie, blondyn tylko zachichotał i dolał sobie herbaty. Jeszcze chwilę posiedzieliśmy w ciszy, przyglądając się każdemu z osobna, jakby szukając cienia niepewności, kpiny lub czegoś co wskazywało na to ,że nas zdradził lub to planuje. Astrid kiwnęła głową a Luke poprawił swoją szarą podkoszulkę i się wyprostował.

-To co Ci za chwilę powiem może zmienić twoje postrzeganie świata lub poszczególnych jego elementów.- pstryknął a nad jego ręką zawisła książka, która po chwili opadła na kolana chłopaka- Ta księga to chluba mojej kolekcji, w niej jest wszytko co powinniście wiedzieć, więc pozwólmy żeby opowiedziała nam historię-

W tym momencie książka otworzyła się pozwalając żeby kartki powoli z niej wylatywały. Papier zaczął kreślić koło wokół naszych foteli, aż w końcu rozbłysnął oślepiającym światłem. 

Kiedy otworzyłem oczy stałem na środku jakiegoś placu, wszędzie w okół były domu wikingów, dokładnie takie jakie pokazywali nam na historii. Rozejrzałem się i zobaczyłem Astrid, nie pasowało mi coś. Dziewczyna stała w innych ubraniach.

-Ah, Czkawka, Czkawka, to co widzisz to nie jest Astrid którą znasz i masz za dziewczynę, to jej klon z czasów kiedy na tych ziemiach były smoki, a pewien chłopak o imieniu Czkawka rozwiązał problem z nimi, a w sumie co Ci będę tłumaczył, pokarze Ci go.- blondyn klasnął w dłonie a sceneria znowu się zmieniła. 

Staliśmy teraz w jakimś domu, który wydawał mi się znajomy.

-Szczerbatek wstawaj! Musimy potrenować!- zawołał mój klon. Spiąłem się, a co jeżeli nas zobaczy?

-Wyluzuj Czkawka, on nas nie widzi, to tylko retrospekcja. Aktualnie znajdujemy się na Końcu Świata, takiej wyspie którą twój klon znalazł razem z kolonami twoich przyjaciół- powiedział blondyn. Klon, to słowo chodziło mi po głowie, ale czy to on jest klonem, a nie ja? Blondyn cały czas podkreślał to słowo, jakby mu o coś chodziło, jakiś ukryty test.

-Czekaj, on był wcześniej, to ja jestem klonem- powiedziałem, a Luke tylko zachichotał.

-Poprawna odpowiedź, Panie Kapitanie!- krzyknął z ogromnym uśmiechem i ponownie klasnął w dłonie.

Tym razem nie pojawiliśmy się w jakieś chacie czy wyspie, tylko w pokoju pełnym luster. Każde lustro odbijało coś innego. Jedno naprzeciwko mnie pokazywało, wielkiego czarnego smoka, który przyciska jakiegoś chłopaka do kamienia, kolejne pokazywało ogromną wyspę nad którą szybował ten sam smok z tym chłopakiem na grzbiecie. Lustro za mną pokazywało bruneta który wpadał w ogień a tamten smok za nim. Kiedy się odwróciłem do poprzedniego lustra zobaczyłem tam swoje odbicie. Jednak rzeczą która odróżniała mnie od odbicia był ubiór, chłopak przede mną miał na sobie czarną, skórzaną zbroję na jednym naramienniku była czerwona czaszka.

-Tak wyglądałeś w poprzednim wcieleniu. Byłeś synem wodza, latałeś na Nocnej Furii, pokonałeś Zieloną Śmierć, zjednałeś rasę ludzi i smoków. Ta sama dusza siedzi w tobie.- powiedział Luke, stając obok mnie.

-Ta sama...? Czyli dusza bohatera, osoby która tyle zmieniła w historii, jest w taki nieudaczniku jak ja? Dlaczego? Na tym świecie jest mnóstwo osób które byłyby lepszym wyborem...- 

-Nie jesteś nieudacznikiem, może twoje czyny nie są takie jak twojego poprzednika, ale jesteś bohaterem. Uratowałeś dwójkę dzieci, utworzyłeś grupę przyjaciół którzy są dla siebie jak rodzina, boisz się że im się coś stanie ,to można nazwać największym bohaterstwem, wiesz dlaczego? Bohatera nie tworzą muskuły, bohatera tworzy silna wola, oddanie, miłość i chęć pomocy. Ty posiadasz wszystkie te cechy, tak samo jak twój odpowiednik- spojrzał na mnie i uśmiechnął się- A twoja odpowiedź była bardziej niż satysfakcjonująca, przed tobą miałem równo pięćset dwadzieścia dwie osoby, które także miały jakieś powiązanie z bohaterami kart historii, ale jeszcze żadne nie wpadło na to ,że to ono może być klonem, gratuluje.-

Po tym monologu ponownie znaleźliśmy się przy kominku, a Astrid o mały włos nie opluła się herbatą. 

-I jak?- zapytała blondynka.

-W końcu odpocznę, znalazł klucz- uśmiechnął się smutno, a mój sen zaczął się rozmywać. 

***

Witam w kolejnym rozdziale! Jednak dożyliście! Zbliżamy się do końca opowieści. Postaram się jak najszybciej dać już ostatnie rozdziały lub rozdział, jeszcze nie wiem. Szkoła przeszkadza w pisaniu T-T. 

~Myjcie łapki

Czkawka x Astrid- Razem NajlepiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz