Obudziłem się i zauważyłem brak kogokolwiek w jaskini, no może prócz Dagura, Szczerbatka i kury Mieczyka. Dagur rozmawiał przez telefon wykłócając się o ilość czegoś.Nie dosłyszałem ponieważ jedną półkulą mózgu wstałem, drugą za to spałem.
-Braciszku obudziłeś się!- powiedział rudowłosy kończąc rozmowę telefoniczną i podchodząc do mnie-Astrid dzisiaj z rana zachowywała się dziwnie.Był cała czerwona i mamrotała coś o twojej głowie.-
Od razu wiedziałem o co chodzi. Powiem że nie spodziewałem się takiej reakcji. Prędzej spodziewałbym się że wstanie zrobi zdjęcie, a potem dostanę po łbie za pozycję w której się ułożyłem.
-Co dzisiaj jest?- spytałem jeszcze na wpół śpiąc.
-Poniedziałek, a co?-
-Nic. Po prostu jest tu za cicho bez reszty- zaśmiałem się.
-Wstawaj, musisz mi pomóc- powiedział Dagur łapiąc mnie za ramiona i zaczynając mną potrząsać.
-Ja nic nie muszę, ja tylko mogę-(denerwujący dopisek autorki: Moja mama zawsze tak mówi. Piszcie w komentarzach czy wasza też XDD) powiedziałem. Złapałem swoje ciuchy i poszedłem się przebrać. Kiedy zaliczyłem poranną toaletę, mój brzuch dał o sobie znać bulgotem który chyba oznaczał ,, Daj jeść albo się zbuntuje, a wierz mi- nie chcesz tego''. Zrobiłem sobie śniadanie w akompaniamencie krzyków Dagura, szczekania Szczerbatka i denerwującego zwyczaju kury Mieczyka, mówię tutaj o wchodzeniu na wszystko.
-Braciszku no proosze-błagał wręcz Dagur uczepiając się mojej szyji.
-Dobra tylko zjem śniadanie-powiedziałem i już miałem dalej jeść kiedy Dagur przerzucił mnie przez ramię- Hej! Jeszcze nie skończyłem!
-Kupię Ci coś na mieście.- powiedział.
***
-Więc , o co Ci chodziło z tą pomocą?- zapytałem idąc obok Dagura.
-Musisz mi pomóc sprzedać ten cholerny bar- powiedział.
Już po chwili byliśmy pod średnich rozmiarów lokalem z wielkim neonem na którym było napisane ,,Bar u Wikinga". Rudowłosy otworzył drzwi i ruchem ręki pokazał aby wchodził. W środku baru było dość schludnie, jak na bar. Naliczyłem z dwanaście stolików z czterema krzesłami i trzy z ośmioma krzesłami. Sam barek był lekko zaniedbany z lady zrywała się farba, a półki na których był alkohol były zakurzone i popękane. Przeskoczyłem ladę i zobaczyłem mnóstwo szklanek i kuflów.
-Dobra więc barek z ladą będą do wymiany, no i będzie przemalować ściany, ale tak to można go sprzedać za dobrą sumkę- powiedziałem przejeżdżając palcami po blacie jednego ze stolików- Ile wisisz tamtym ludziom?-
-Dwanaście tysięcy- odpowiedział.
-Chyba za tyle uda nam się sprzedać ten bar, jeżeli dorzucimy wyposażenie- powiedziałem cały czas chodząc po barze i szukając jakiś niedopatrzeń czy szkód które mogły bardziej obniżyć wartość lokalu.
Po chwili drzwi otworzyły się z hukiem, a do lokalu weszli trzej faceci ubrani w czarne kurtki a pomiędzy nimi jedna dziewczyna, z krótkimi blond włosami. Jako jedyna miała na kurtce złote wzory. (Kto się już domyślił kto to, niech pisze w komentarzu)
-O tutaj jesteś Dagurze, szukaliśmy Ciebie dobre dwa tygodnie- odezwała się zatrzymując wzrok na mnie- A ty kim jesteś?
- Mógłbym zadać to samo pytanie. Jestem Hunter. Tylko tyle na razie powiem-odpowiedziałem, czując że podawanie prawdziwego imienia nie jest dobrym pomysłem.Przez chwilę widziałem jak się waha lecz po chwili wycelowała we mnie palcem.
-Throk sprawdź czy nie ma przy sobie czegoś czym może nam zagrozić- powiedziała, a rudowłosy mężczyzna podszedł do mnie i zaczął wykonywać rozkaz. Na moje nieszczęście znalazł mój portfel.
-Hej! Jakim cudem portfel może być bronią?!- zapytałem się patrząc jak Throk podaje mój portfel blond-włosej kobiecie.
-Nie może nią być, ale za to dowód tożsamości pokazuje czy kłamałeś panie Czkawko- powiedziała rzucając we mnie moim portfelem bez dowodu- Wiesz że nie powinno się kłamać? Masz na nazwisko Haddock.... Skądś je kojarzę.- zmarszczyła brwi. Pstryknęła.
-Jesteś synem Stoicka? Znam faceta, dobry z niego człowiek, ale co syn tak wysoko postawionego człowieka robi w takim barze w dodatku z tym..... czymś- powiedziała posyłając nienawistne spojrzenie Dagurowi.
-Hej! Wypraszam sobie obrażanie Dagura w mojej obecności. A jestem tutaj bo poprosił mnie o pomoc w sprzedaniu tego lokalu.- powiedziałem lekko oburzony zachowaniem tej kobiety.
-Sprzedać ten bar?Nie rozśmieszaj mnie!Kto będzie chciał kupić taki lokal!- zaśmiała się a faceci razem z nią. Przeskoczyłem ladę, oparłem swoje łokcie o blat i złożyłem dłonie kładąc na nich głowę.
-A dlaczego nie?- zapytałem prowokująco.
-Może dlatego że to rudera?-warknęła.
-Spokojnie blondi. To nie jest rudera.Trzeba tylko pomalować ściany i wymienić półki. To w sumie wszystko- powiedziałem mając wymalowane znudzenie na twarzy.Zauważyłem jak na czole blondynki zaczyna pulsować żyłka, chyba nie lubi być nazywana blondi albo nie lubi osób które pyskują i zawsze mają swoje zdanie.
-Wiesz że on wisi nam dwanaście tysięcy, prawda?- uśmiechnęła się szyderczo.
-Wiem-
-O czym ty nie wiesz?!- krzyknęła
-Jak masz na imię- odpowiedziałem.
-Mam na imię Mala ten obok to Throk, reszty znać nie musisz.-powiedziała- jeszcze raz nazwiesz mnie blondi....- zaczęła
-To co mi zrobisz?-zapytałem z czystą arogancją w głosie.
-Pchasz się na cienki lód chłopczyku- powiedział Throk.
-A kim wy w ogóle jesteście?- zapytałem zachowując spokój. Jednak tatko czegoś mnie nauczył.
-Obrońcami Skrzydła- odpowiedziała dumnie Mala.
-Sorry, ale ja o was nie słyszałem- powiedziałem, a na twarzach Obrońców było wymalowane niedowierzanie.
-Ehhh. Obrońcy Skrzydła to coś w rodzaju klubu, który dba o las i zwierzęta które w nim żyją. Ostatnio usłyszeliśmy że ktoś wykupił kawałek ziemi tego lasu, mam nadzieję że nie będą próbowali polować albo niszczyć-powiedział Throk. Dagur popatrzył na mnie. Nastała chwila ciszy, krępująca chwila ciszy.
-Spokojnie, myślę że oni polować nie będą-powiedziałem.
-Skąd wiesz? Najpewniej wykupili to jacyś wypacykowani bogacze. Na sto będą polowali i niszczyli naturę-powiedziała Mala.
-Nie, ja nie poluję- powiedziałem.
-Ty..... t.....y. Ty kupiłeś ten kawałek ziemi?!- krzyknęła blondynka.
-Nie ja. Tylko my. Mieszkam tam z moimi przyjaciółmi. Nie masz się o co martwić, praktycznie wszystko co tam się znajduję jest wykonane z rzeczy które znaleźliśmy w lesie-powiedziałem. Ponownie nastała cisza.
-Zaprowadź mnie tam- powiedziała Mala.
-A niby czemu bym miał?-zapytałem.
-Dobra pójdźmy na układ. Jeżeli mnie tam zaprowadzisz i pokażesz że nie musimy być wrogami, odpuszczę mu połowę długu. Jednak jeżeli okażę się że niszczycie to miejsce, będziecie mieć w nas wrogów, a jego dług będzie jaki był.- mówiąc to rzucała mi i Dagurowi spojrzenia, które pokazywały że nie ma z nią żartów.
-Zapraszam was na koniec świata!- powiedziałem i ruszyłem w stronę domu, reszta szła za mną.
Witam moje Ziemniaczki! Ten rozdział został napisany 21.05.2020 więc może coś będzie z tego maratonu. Widzimy się w kolejnym rozdzialiku
~~Myjcie łapki
CZYTASZ
Czkawka x Astrid- Razem Najlepiej
FanfictionKiedy grupa naszych bohaterów spóźnia się o jeden raz za dużo do szkoły zostają z niej wywaleni. Nie mają dokąd pójść jedyną opcją jest ucieczka, ale gdzie?Jak potoczą się dalsze losy naszych bohaterów? Co zrobią dalej aby zachować się przy życiu? J...