31✔

13 1 0
                                    

Urodziny to zawsze radosne święto, często pełne gości, życzeń i prezentów. Jan wyjechał tego dnia, kiedy miałam iść na kolejną osiemnastkę kolegi z klasy. Znowu sama na imprezie, po prostu genialnie. Sama wizja spędzenia czasu zdala od blondyna była nieco smutna.
To tak jakbym przez najbliższy miesiąc była znowu singielką, z tą różnicą, że miałam ograniczenia. Zero flirtów, spotkań sam na sam z chłopakiem, któremu się podobam. Czasami związki są jak złota klatka, a my sami jak uwięzione w nich słowiki.

Postanowiłam, że tym razem założę po raz pierwszy moją zieloną, bombkowatą sukienkę. Była ona może nieco za krótka, jednak jej krój i kolor podkreślał moją figurę. Oczy pomalowałam w miarę delikatnie, standardowo kreski oraz dużo błysku. Na nogi założyłam wiązane, czarne buty, aby było mi wygodnie tańczyć.

Kiedy dojechałam na miejsce, nie miałam bladego pojęcia jak wejść na posesję. Nie umiałam otworzyć furtki, która była o dziwo zamknięta. Przez myśli przeszło mi, że może to nie tutaj. Jednak po zadzwonieniu do jubilata, okazało się, że w dobre miejsce trafiłam. Złożyłam życzenia, chwilę później przyjechał inny znajomy na rowerze. Byłam zadziwiona przejechać około kilkudziesięciu kilometrów, szacun.

Po krótkiej rozmowie udałam się do ogrodu, gdzie napotkałam parę swoich znajomych z klasy ale także dwie nowe osoby. Okazało się, że są to bardzo miłe i przyjazne osóbki. Przez dłuższy czas graliśmy w różne gry, nie obyło się bez śmiechu i wygłupów.

Nadszedł wreszcie czas na przysłowiowy tort, tym razem było to pyszne, domowe tiramisu z wciśniętą w ciasto jedną świeczką. Symbolicznie, ale była. Jedzenie było przepyszne, atmosfera luźna i taka kojąca. Dodatkowo ucieszył mnie fakt, że w tym dniu towarzyszyła mi przyjaciółka. Czułam się raźniej, mimo że nie była ona blondynem.

Zauważyłam wtedy, że stalowooki zbyt często krążył po moich myślach i wszystko kojarzyło mi się z nim. Czy by mu się tutaj podobało, albo co byśmy robili, jakby tutaj był. Mam wrażenie, że zbyt dużą wagę przywiązuje do najprostszych rzeczy. No ale jednak blondyna nie było, więc można było trochę poszaleć. Potańczyć z chłopakami, pograć w różne, wręcz dziecinne gry, pośpiewać ulubione piosenki i wiele innych rzeczy. Spędziłam tam czas do pierwszej w nocy, następnego dnia i nie żałowałam niczego. Jedynie ogarnęła mnie chwilowa nostalgia przy ognisku, kiedy zrobiła się taka urocza atmosfera. No cóż bycie dziewczyną Jana ma swoje wady i zalety.

Zapach Opuncji I, II/zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz