Zbliżał się powoli koniec lipca, a mi szykowała się kolejna osiemnastka. Nie zaskoczę was i powiem, że znowu bez blondyna. Jedyny plus ale też minus był taki, że mnie nikt nie pilnował. Od domu Łukasza- solenizanta miałam dosłownie kawałek, więc mogłam śmiało oddać się rozrywkom. Wiedziałam, że tego wieczora będę jedyną dziewczyną, która nie była od nich starsza o parę konkretnych lat.
Przed imprezą musiałam jednak udać się do centrum handlowego. Moim celem tym razem był konkretny, wybrany już wcześniej prezent. Zajęło mi to wraz z dojazdem może z godzinę. Jednak miło było popatrzeć na ciekawe twarze skanujące mnie od góry do dołu. Tego dnia nie przywiązywałam do tego za dużej wagi.
Postanowiłam, że ten dzień będzie na pełnym luzie. Po co się ciągle stresować i spinanać, jeśli można do wszystkiego podejść jak na haju? Dlatego nie spieszyłam się za bardzo. Skoro było powiedziane, że zacznie się około piętnastej, a szesnastej to mogłam spokojnie się spóźnić. Szczerze mówiąc, nie lubię się spóźniać i na spotkania z drugim człowiekiem w realnym życiu staram się nie spóźniać. Punktualność przede wszystkim.Miałam wrażenie, że czas płynie inaczej. Było mi już obojętne, że jadę tam sama. Samotność przez ten miesiąc była dla mnie pewnym rodzajem wyciszenia, czasu na nostalgię i przemyślenia. Nie jestem nie wiadomo jakim smutasem, jednak każdy z nas potrzebuje chwili dla siebie. Oczywiście nie za dużo, bo wtedy można popaść w depresję albo jakieś inne dziwactwo.
Wracając z centrum handlowego zauważyłam, że dzwonił mój kolega. Byłam tak zajęta swoimi myślami, że nawet nie usłyszałam dzwonienia tego ustrojstwa. No cóż, bywa. Pewnie nic pilnego. Napisałam, że mi powie o co chodzi, jak dojadę. Tak, ta osoba miała być na tych urodzinach. Oczywiście jak to ja, zapomniałam o tym. A jako, że nie przypominał mi o tym, to ewidentnie to nic istotnego nie było.
Po dotarciu, złożeniu życzeń, udałam się do salonu. Siedziało tam jeszcze dwóch chłopaków. Ten kolega oraz inny znajomy, którego poznałam na sylwestrze. Mogłabym powiedzieć, że z tym drugim- Mateuszem idealnie się dogaduję, ponieważ obydwojgu nam się udziela wredny charakterek w stosunku do tego pierwszego- Josepha. Tak tego Josepha. ( Ci którzy nie kojarzą niech się cofną do wcześniejszych rozdziałów).Ogólnie byłam raz w tym domu, na stole gościło jedzenie, a w kącie pokoju stał duży głośnik.
Na początku zagraliśmy w planszowkę, potem na konsolach. Po jakieś większej chwili doszedł jeszcze jeden chłopak- Stanisław. Więc zaczęło się rozwijać.Impreza się rozkręciła, kiedy przyszli bracia solenizanta. Alkohol szedł jeden z drugim, a ja czułam, że było to czego potrzebowałam w tamtej chwili. Wszyscy się dobrze bawili- śmiesznie się patrzyło i uczestniczyło w Just Dance.
Mój świat trochę wirował, dlatego poszłam po północy już do domu. Jednak zdążyłam na tak zwane pasowanie. Było mi trochę żal chłopaka, ale jakie zwyczaje takie zachowania.
Ten wieczór był w pełni udany, a ja szybciej niż zwykle zasnęłam.
CZYTASZ
Zapach Opuncji I, II/zakończone
Teen FictionMiłość jest jak ogień, bez odpowiednich warunków nie będzie się nawet tlić, jeśli dodasz rozpałki porządania wybuchnie wewnętrzny płomień, którego żadna siła nie jest w stanie ugasić. Życie nie raz dało mi w kość, miłość-słowo, które ugrzęzło w moi...