Każdego dnia los przynosi nam coś nowego - nieraz są to tak zwane „kłody”, ale te dobre rzeczy. Z wszystkiego można wyciągnąć wnioski i uczyć się być lepszym. Do tego jednak potrzebna jest szansa, którą nieraz otrzymujemy od drugiej osoby.
Co jeśli raz zawalimy i nie otrzymujemy tego? Każdy reaguje inaczej, jedni pójdą i będą próbowali udowodnić, że się zmienili albo poprawiają się. Są jednak też tacy, co zrezygnują i oleją całą sytuację, uznając sytuację za patową i przegraną. Pamiętajcie jednak, że życie jest jak loteria. Raz wygramy wszystko, innym razem nic, a czasami wygramy coś marnego.
Tym, jakże zagmatwanym początkiem chciałam przekazać to, że moje życie zawsze było lekko mówiąc „pogmatwane”. Sama mam dar wchodzenia i sprowadzania na siebie kłopotów. Nigdy jednak nie były one tak poważne, jak mogły by być. Mam dość spokojną naturę (nie licząc niektórych przypadków) i myślę, że sporo zawdzięczam rodzicom. Ich upór, czasami krzyk powodował strach, ale też motywację do unikania popełniania tych samych błędów. Wszystko ma jednak skutki, nawet ich nadmierna i czasem nad intencjonalna opiekuńczość.
Od września jestem w trzeciej klasie liceum, nieraz borykałam się z chęcią uduszenia pewnych osób i popadałam w nostalgię i smutek. Bywały jednak też dobre chwile, poza tym zawsze miałam wsparcie bliskich. Czy to znaczy, że znów jestem singielką? A może ktoś nowy zawrócił mi w głowie? Myślę, że następne rozdziały wyjaśnią wiele. Mój stosunek do szkoły i ludzi, którzy już nieraz pokazali, że są pomocną dłonią albo wrogiem.
Pandemia jednak wszystko utrudnia i chyba nie tylko ja to czuję. A jak wy odczuwacie pandemię? Czy spowodowała jakieś skutki w was samych albo w zachowaniu innych?
(Zapraszam do odpowiedzi w komentarzach).
CZYTASZ
Zapach Opuncji I, II/zakończone
Teen FictionMiłość jest jak ogień, bez odpowiednich warunków nie będzie się nawet tlić, jeśli dodasz rozpałki porządania wybuchnie wewnętrzny płomień, którego żadna siła nie jest w stanie ugasić. Życie nie raz dało mi w kość, miłość-słowo, które ugrzęzło w moi...