36✔

16 1 0
                                    

Nadszedł ten dzień, kiedy miałam się spotkać po dłuższej przerwie blondyna. Szczerze mówiąc jak to zaproponował, myślałam że zaraz połknę własne serce. A raczej powinnam powiedzieć, że wielka gula zrodziła się w moim gardle. Ja wiem, jesteśmy parą ale no jednak nie wiedziałam go trochę. Co jeśli zmienił się jakoś? Charakter w tak krótkim czasie mało możliwe, z wyglądu też nie za bardzo. A jednak coś we wnętrz mnie krzyczało, że to nie jest najlepszy pomysł. Stres przed spotkaniem, lekka panika? Norma, aż dziwne, że jeszcze nie kopnęłam w kalendarz od ilości zawałów.

Postanowiłam, że skoro chce się spotkać i ja znowu wybieram miejsce to będzie to bezpieczna miejscówka i tym razem będzie niestandardowa. Bo po co gubić się w rutynie, kiedy można poszaleć.

,, Kocowe szaleństwo"

Tego dnia obudziłam się z myślą, że będzie padać. Jak się okazało rzeczywiście pogoda wyglądała jakby zaraz miało lunąć. Postanowiłam założyć bordową sukienkę z długim rękawem oraz rozkloszowanym dołem siegającym do połowy moich ud mniej więcej.

Makijaż nie wyróżniał się niczym za bardzo. Jedynie usta podkreśliłam bordową pomadką. Włosy związałam tak, że wydawało się, że są o połowę krótsze. Chciałam zobaczyć reakcje mojego chłopaka na tą zmianę-przeciwnika krótkich włosów. Co prawda to kobieta musi się dobrze czuć w swoim ciele, jednak ważne było dla mnie jego zdanie. Jednak wiedziałam, że jak coś to i tak zrobiłabym po swojemu.

Mimo, że Jan akceptuje mnie bez makijażu, czuje się nieco wtedy jak brzydkie kaczątko. A żadna z kobitek nie przepada za tym uczuciem. Znaczy akceptuję siebie, ale cienie pod moimi oczami oraz niedoskonałości sprawiały, że wyglądałam jak małe, bezbronne dziecko. A przecież jestem już dorosła.

Wzięłam ze sobą torebkę z ćwiekami oraz założyłam sznurowane czarne buty. Na początku miałam plany założyć bardziej eleganckie buty, no ale jednak byłabym padnięta od chodzenia w nich parę godzin.
Tak ubrana wyszłam z domu.

Nie przewidziałam tylko jednego, że będzie bardzo ciepło. Zdałam sobie z tego sprawę, kiedy byłam już na miejscu. Więc zero szans przebrania się w coś innego.

Blondyn siedział tam gdzie zawsze. Podeszłam do niego nieco nieśmiało. Umówieni byliśmy na pare minut później, więc chyba nie spodziewał tego, że przyjdę wcześniej. Bo chłopak obiecał tym razem się nie spóźnić. I tak był lepszy od Lukasa, na którego można było czekać nawet godzinę. Śmieszne.

Kiedy zauważył postać idącą w jego stronę, oblukał mnie od góry do dołu. Poczułam się onieśmielona. A na jego usta wkradł się szeroki, słodki uśmiech. Pierwsze co zrobilismy to przytulilismy się do siebie. Zawsze tak robiliśmy, kiedy się spotykaliśmy. Lubiłam jego obłędny zapach.

Cieszyłam się, że jest on ode mnie wyższy. Bo zawsze mogłam posłuchać przyspieszonego serduszka i wtulić się w jego klatkę piersiową.

Objął mnie ramieniem i udaliśmy się w stronę dużej fontanny, gdzie jest też miejsce obok na kocyki. Właśnie to zamierzaliśmy robić, leżeć wtuleni w siebie i rozmawiać na temat różnych bzdur...

Zapach Opuncji I, II/zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz