8. Idziesz na taki układ?

279 11 1
                                    

— Co ci się stało? — Wytrzeszczyłam oczy, ale on pokręcił głową, niczego mi nie tłumacząc i rozejrzał się, jakby w poszukiwaniu zagrożenia.

— Idziemy stąd. — Pociągnął mnie za rękę w stronę swojego samochodu.

— Ale...

— Później przyjdzie czas na wyjaśnienia. W domu będziemy mogli w spokoju pogadać.

Próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku, ale trzymał mnie mocno za nadgarstek, więc nie potrafiłam się sprzeciwić. Posłusznie podążałam za nim, próbując nie potknąć się na schodach, kiedy przechodziłam przez szeroko otwartą bramę wjazdową. Ominęliśmy kilka pojazdów i doszliśmy do jego auta.

— Kto ci to zrobił? — wyszeptałam prawie bezgłośnie, ale raczej mnie nie usłyszał przez wydobywającą się z wnętrza budynku muzykę.

Chwilę później otworzył mi drzwi pasażera, a gdy wsiadłam do pojazdu, zatrzasnął je z hukiem. Okrążył samochód i zajął miejsce kierowcy, odpalając Mercedesa. Odjechaliśmy sprzed budynku, włączając się do ruchu.

— Wiedziałem, że gdy wróci Ace, zaczną się kłopoty — warknął, nawet na mnie nie spoglądając.

— Co masz na myśli?

Zaśmiał się gorzko na moje pytanie i odwrócił twarzą w moją stronę, a ja aż się wzdrygnęłam. Nie potrafiłam przyzwyczaić się do tego widoku.

Scott miał podbite oko, rozcięty łuk brwiowy i rozwalony nos. Kostki u dłoni były zdarte do krwi, a ręce posiniaczone. Mógłby usprawiedliwiać się niefortunnym upadkiem (co, nie ukrywajmy, w jego przypadku byłoby bardzo prawdopodobne), ale bądźmy szczerzy, wszystko wskazywało na to, że ktoś go brutalnie pobił.

— Popatrz na mnie i się domyśl.

To musiał być Ace.

— On cię pobił? — zapytałam cicho, nawiązując do jego wcześniejszych słów o ciemnowłosym chłopaku, nazywanym także „Mrocznym Księciem".

— Nie, pogłaskał po główce — zakpił, zmieniając pas i po chwili gwałtownie skręcając na skrzyżowaniu, tak, że uderzyłam głową o szybę i cicho zaklęłam pod nosem. Musiał być naprawdę wściekły, bo nawet na to nie zareagował.

Między nami zapadła niekomfortowa cisza, a ja już wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należała do przyjemnych.

Dotarliśmy pod dom Clare i wysiedliśmy z samochodu, który Scott zaparkował przed budynkiem. Chłopak zamknął samochód i wyjął z kieszeni klucze, by otworzyć drzwi wejściowe.

— Clare nie ma? — Zmarszczyłam zaskoczona brwi. Co prawda przez większość czasu jej nie widywałam, ale to dlatego, że zwyczajnie starałam się jej unikać. Wiedziałam jednak, że była to osoba rzadko opuszczająca dom.

— Nie — odpowiedział zdawkowo.

— To co? Wyparowała? — zironizowałam. Chciałabym, żeby tak się stało.

Westchnął i nacisnął klamkę, wpuszczając mnie do środka jako pierwszą.

— Jest u fryzjera na mieście — odparł po chwili, rzucając klucze na szafkę i kierując się w stronę kuchni.

— To jej nie pomoże. Musiałaby zmienić twarz — prychnęłam.

Nie odpowiedział żadnym wrednym komentarzem, co szczerze mnie zdziwiło. Nigdy nie był taki obojętny, a zarazem zły. Nie wiedziałam, że tak się w ogóle da. A jednak.

Skoro został pobity, to ma się cieszyć?

Zdjęłam buty i poszłam do kuchni. Greyson nalał sobie do szklanki wody z kranu, a gdy się napił, odstawił ją do zlewu.

The dark prince ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz