21. Jaki on był irytujący (intrygujący).

147 8 110
                                    

— Kto nam powie, jakie były przyczyny wybuchu wojny secesyjnej? — zapytał nauczyciel, przechadzając się między ławkami i przyglądając się uczniom. Zsunęłam się niżej na krześle, przymykając powieki i modląc się w duchu, by nie wypadło na mnie. Od zawsze darzyłam historię głęboko zakorzenioną nienawiścią, zresztą z wzajemnością.

Na szczęście do odpowiedzi została wybrana inna osoba, co przyjęłam z westchnieniem ulgi i otworzyłam oczy, biorąc do ręki długopis.

To nie tak, że lubiłam pisać notatki. Po prostu pan Wellington często robił sprawdziany z lekcji, a nie z podręcznika.

Od kiedy pożegnałam się z Jonesem przed pierwszą lekcją, wciąż czułam się osaczona przez te wszystkie spojrzenia rzucane w moją stronę. Nie było chyba w szkole osoby, która nie widziałaby zdjęcia, a nawet jeśli by się znalazła, to przynajmniej słyszała o nim z plotek. O niczym innym się nie mówiło i miałam nawet wrażenie, że dowiedzieli się o tym niektórzy nauczyciele, bo gdy tylko widzieli mnie na holu szkolnym, marszczyli brwi i mierzyli mnie przenikliwym wzrokiem. To było przerażające a zarazem dziwne.

Oczywiście nie ominęło mnie też dość burzliwe spotkanie z Lee, Heath'em i Lori na drugiej przerwie. Obawiam się, że słyszała ich cała szkoła (która była ogromna) i w ten sposób powstało tylko więcej plotek na mój temat.

Z niecierpliwością czekałam na koniec lekcji. Nie lubiłam historii, fakt, ale tym razem chodziło o coś więcej. Byłam wściekła, że przez Ace'a mówiła o mnie cała szkoła, więc zamierzałam na długiej przerwie znaleźć go i kazać mu to odkręcić. W końcu to była jego wina. Tym bardziej, jeśli kazał komuś zrobić to zdjęcie i je rozesłać.

Albo po prostu chciałam na kimś rozładować obezwładniającą mnie złość i nie myślałam nad głupotą moich planów i możliwymi konsekwencjami.

Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek na przerwę, poderwałam się gwałtownie do pionu i wrzuciłam szybko zeszyt do plecaka, od razu zmierzając do drzwi. Nie zdążyłam jednak opuścić klasy, bo odezwał się nauczyciel.

— Panno Williams? Czy mogłabyś zostać na chwilę?

Przymknęłam oczy i odwróciłam się powoli, zaciskając dłoń na pasku plecaka, przewieszonego przez ramię. Mężczyzna wkładał jakieś papiery do białej teczki, jednocześnie przyglądając mi się zza okularów w cienkich, metalowych oprawkach.

Skrzywiłam się niezadowolona, bo czekałam na tę przerwę wystarczająco długo, a teraz miałam zmarnować taką szansę.

W sumie może to i dobrze, bo sama nie potrafiłam przewidzieć, jak zachowam się, gdy wpadnę w furię. Mogłam na tym jedynie ucierpieć. Ale przynajmniej miałabym tę satysfakcję.

Westchnęłam cierpiętniczo i podeszłam do biurka. W tym czasie reszta uczniów wydostała się na korytarz.

Nie odezwałam się, czekając aż pan Wellington wyjaśni mi, o co chodzi.

— Wiesz, że zawaliłaś ostatnią kartkówkę, prawda? — zapytał, unosząc brwi i chowając teczkę do szuflady. — Jak tak dalej pójdzie, to możesz nie zdać.

— Ale przecież nawet nie skończył się pierwszy semestr — zaprotestowałam, licząc w duchu na to, że mi odpuści.

— Wiem, ale nie podoba mi się ta sytuacja. Moi uczniowie uczą się z reguły dobrze, a moim obowiązkiem jest zadbać, żeby nie było wyjątków.

W jednym momencie jego spojrzenie stało się srogie i surowe. Wiedziałam, że należy do ludzi o ogromnych ambicjach i materiał, który przekazywał obejmował duży zakres, ale mimo wymagań, wszyscy go lubili. Miał autorytet i predyspozycje do wykonywanego zawodu.

The dark prince ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz