Stanęłam przy wyjściu ze szkoły, biorąc głęboki wdech, po czym wypuściłam powietrze. Nie wiem, co mnie skłoniło do takiego czynu. Dlaczego posłuchałam Ace'a?
Być może nie chciałam przekonywać się, co by się stało, gdybym mu się sprzeciwiła. Zgaduję, że i tak postawiłby na swoim.
Bałam się o swoje życie. Teraz to już nie były przelewki. Ten wysoki chłopak o ciemnobrązowych włosach i granatowych oczach miał przy sobie broń. Nie taką zabawkową, a całkowicie najprawdziwszą broń.
On nie był jak bohater z filmu, który przechodzi wielką przemianę i staje się kimś dobrym. Był na tyle zniszczony, że nie było dla niego ratunku.
Był doszczętnie zepsuty przez życie.
I chociaż chciałabym okazać mu odrobinę wyrozumiałości, nadal przebijał się przeze mnie strach i zdecydowanie miałam wystarczające powody, by się go bać.
Stałam z szybko bijącym sercem, zastanawiając się, czy nie byłoby lepiej uciec, ale dotarło do mnie, że już zaprzepaściłam szansę na ucieczkę. Ace mnie zauważył.
Chłopak opierał się nonszalancko o maskę swojego czarnego samochodu. Na głowie miał kaptur, a dłonie wcisnął do kieszeni ciemnej bluzy. Mimo dzielącej nas odległości i przeszklonych drzwi, doskonale widziałam, że się we mnie wpatrywał.
Westchnęłam, naciskając klamkę i wydostając się na świeże powietrze. Zajęcia skończyły się jakieś dziesięć, może piętnaście minut temu, ale musiałam najpierw napisać do Scotta, pójść do łazienki i zabrać z szafki książki.
Greyson nie protestował. Wiedziałam, że miał dużo na głowie, więc po prostu odjęłam mu z listy jeden obowiązek, jakim było odebranie mnie ze szkoły. Mówił, że robi to z własnej woli, ale zapewne miał do roboty jeszcze wiele innych rzeczy, co zajmowało mu dużo czasu.
Ociągałam się, idąc w stronę Ace'a, ale wiedziałam, że to już nieuniknione. Kiedyś moja mama powiedziała, że mam robić rzeczy, których się boję. Że w ten sposób pokonuję swoje lęki. Ale czy w tym przypadku było to prawdą?
— Williams. — Usłyszałam jego głos, gdy byłam już na tyle blisko, że miałam go na wyciągnięcie ręki.
— Moyer — odpowiedziałam, odwracając od niego wzrok. Czy on zawsze musiał się na mnie tak dziwnie patrzeć?
Podszedł do drzwi samochodu, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku i usiadł za kierownicą. Zamknął drzwi, ale nie odpalił silnika, co było dla mnie jasnym znakiem, że czeka. Spojrzałam w niebo, w duchu modląc się, żeby jakoś dożyć do końca dnia i wsiadłam na miejsce pasażera, jak najciszej zamykając przednie drzwi, żeby nie denerwować Ace'a. Jakoś nie miałam teraz na to ochoty.
Chwilę później pojazd ruszył. Wyjechaliśmy z parkingu, odprowadzani przez zaciekawione spojrzenia nielicznych uczniów, którzy akurat stali przed szkołą. Z początku w milczeniu przyglądałam się jego profilowi. Skupiał on wzrok na drodze, prowadząc samochód z taką lekkością, jakby był do tego stworzony. Jedną dłoń trzymał na kierownicy, drugą manewrował drążkiem zmiany biegów. Jechał szybko, ale nie na tyle, by łamać przepisy.
Wtedy spojrzał na mnie, zauważając, że mu się przyglądam, a ja natychmiast odwróciłam wzrok, ze zdenerwowania robiąc to zbyt gwałtownie.
Nie zaśmiał się, jak zrobiłby to ktoś inny. Nie skomentował tego w żaden sposób. Po prostu posłał mi swoje puste, mroczne spojrzenie i wrócił do patrzenia na drogę.
Po kilkunastu sekundach odezwał się po raz pierwszy od powitania.
— Zagrajmy w pytania.
I przysięgam, że moja mina musiała być bezcenna, bo w życiu nie spodziewałabym się takiego obrotu zdarzeń. Czy on na pewno zadał takie pytanie, czy też to moja wyobraźnia sięgnęła za daleko? Chyba jednak zapytał, bo gdy zerknęłam na jego zazwyczaj niewzruszoną twarz, wyrażała ona coś w rodzaju wyczekiwania.
CZYTASZ
The dark prince ✔
Novela JuvenilRosalie Williams - mimo własnej woli - jest zmuszona przeprowadzić się do swojej wyniosłej i surowej babki mieszkającej w Nashville. Jej życie zawsze było pasmem nieszczęść, ale kiedy umiera jej matka, dziewczynie zdaje się, że gorzej już być nie mo...