13. Witamy na zajęciach u Pana Stradlina.

291 10 33
                                    

- ...wtedy on powiedział, że to była jego wina i pobili się na szkolnym boisku! - Usłyszałam donośny krzyk Mike'a od strony naszego stolika w stołówce, więc stwierdziłam, że raczej wszystko było w normie.

Tak właściwie to nie było.

Stałam się obiektem zainteresowania większości uczniów, jeśli nie wszystkich. Na każdym kroku pokazywali mnie palcami, szepcząc o mnie i o domniemanych powiązaniach z jakże wspaniałym Mrocznym księciem.

I jakby było tego mało, nie potrafiłam się na niczym skupić, wciąż myśląc o tej sytuacji z kantorka. Miałam świadomość, że Ace mógł kogoś skrzywdzić albo nawet zabić, a nie zrobiłam nic, aby temu zapobiec.

Egoistka.

Już nawet nie zdziwiło mnie, że odkąd przekroczyłam próg stołówki, moja osoba była głównym tematem rozmów. Miałam wrażenie, że jestem znaną osobistością, którą wszyscy podziwiają, ale zdecydowanie nie czułam się z tym dobrze.

Pamiętna lekcja geografii wydawała mi się odległym zdarzeniem, choć przecież jeszcze nie tak dawno siedziałam w sali, słuchając słów Obamy.

Przyznaję, że trochę obawiałam się reakcji innych na to zdarzenie z rana, o którym mówił praktycznie każdy uczeń, ale nie spodziewałam się takiego odbioru.

Usiadłam przy stoliku, przerywając fascynujący monolog Jonesa i zwracając na siebie ich uwagę. Natychmiast umilkli, a ja zmarszczyłam brwi.

- Co? - zapytałam skonsternowana.

- Gadaj - polecił Mike z zaciekawionym spojrzeniem, godnym najsławniejszej plotkary na świecie. - Jak to się stało, że przyjechałaś z nim rano? I dlaczego chciał ci pomóc na geografii?

- Skąd ty...? - wydusiłam zaskoczona, bo przecież o niczym im nie mówiłam. To nie było coś, czym mogłam się pochwalić, choć pewnie niejedna osoba by tak zrobiła.

Co prawda wiadome było, że plotka z rana obiegła całą szkołę, ale skąd oni wiedzieli o sytuacji z geografii?

- Ma się te kontakty. - Chłopak wyszczerzył szeroko zęby. - A teraz wyspowiadaj się, bym mógł dać ci rozgrzeszenie.

Wszyscy się zaśmiali, w oczekiwaniu na moją odpowiedź.

- No cóż - mruknęłam niechętnie, odwracając wzrok. - Uciekł mi autobus i Ace zaproponował mi podwózkę - odparłam, jakby takie rzeczy były codziennością.

Jones wciągnął głośno powietrze, zaciskając palce na kancie stolika i wytrzeszczył szeroko oczy.

- Od kiedy to jesteście takimi dobrymi przyjaciółmi? - zapytał piskliwym głosem. Zdążyłam zauważyć, że używał go zawsze, gdy coś go zdziwiło.

- Nie jesteśmy. - Wzruszyłam ramionami, starając się nie okazywać strachu. Nic nie mogłam poradzić na to, że przed oczami ciągle miałam ten przeklęty, czarny pistolet.

- O wilku mowa - rzuciła gorzko Raelee, ruchem głowy wskazując na drzwi wejściowe.

Otworzyły się one z hukiem, a do środka wkroczyła czwórka nastolatków - Charla, Marco i Noah, na czele z Ace'em.

Nie przyglądali się im, tak jak mi, bo każdego, kto odważył się to zrobić, Moyer piorunował wzrokiem.

- Patrzy się na ciebie - oznajmiła niepewnym głosem Lori.

Rzeczywiście. Spoglądał w moim kierunku, a kiedy nasze oczy się spotkały, po plecach przeszedł mi dreszcz.

Cała czwórka skierowała się na swoje stałe miejsce w centrum, zasiadając przy stoliku. Pozostali uczniowie powrócili do rozmów, zostawiając ich w spokoju.

The dark prince ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz