6. Można powiedzieć, że zyskujesz sławę.

313 12 0
                                    

Stołówka nie była przyjaznym miejscem. To środowisko pełne różniących się ludzi, którzy nawzajem uprzykrzali sobie życie. Nigdy nie miałam szkolnej stołówki, czego nie żałowałam. Wreszcie jednak przyszło mi się zmierzyć ze stadem rozwydrzonych nastolatków, którzy przypominali raczej małpy w zoo niż szanującą się młodzież.

Stojąc z tacką z obiadem, szukałam wzrokiem dogodnego miejsca, gdzie nikt by się mnie nie czepiał ani nie zwracał na mnie uwagi. Niestety, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, przy każdym stoliku siedziały chociaż dwie osoby, a to oznaczało, że musiałam się do kogoś dosiąść. Miałam jeszcze możliwość zjedzenia w samotności gdzieś przy parapetach, ale nie chciałam zaliczać się do wyrzutków społecznych już pierwszego dnia.

Teraz nie dziwiło mnie zachowanie niektórych osób, które przypatrywały mi się dziwacznie. Miałam na sobie koszulkę Mike'a, a skoro był taki popularny, to z pewnością zwracałam na siebie uwagę.

Gdybym była głupia, nie zauważyłabym, że na stołówce jest chyba za cicho, a ludzie szeptają między sobą. Widziałam to zamieszanie. Wszyscy wiedzieli. Mroczny książę powracał do miasta. A kartki, rozwieszone w całej szkole, od rana siały panikę.

Można powiedzieć, że ja także panikowałam, ale z innego powodu. Nic nie może się równać z tym, co czułam będąc rzucona na ocean ludzi, samotna jak rozbitek. Chciałam stamtąd uciec. Od zawsze unikałam tłumów.

Od całkowitej porażki życiowej dzielił mnie tylko krok. Uratował mnie oczywiście nikt inny, jak nie Jones.

— Ej! Laska! Co tak stoisz!? Dawaj do nas!

Krzyk rozniósł się po stołówce, a ja natychmiastowo odwróciłam się w jego stronę. Chłopak stał przy podwyższeniu i machał obiema rękami. Rozejrzałam się jeszcze z myślą, że może nie chodzi mu o mnie, ale szybko rozwiały się moje wątpliwości.

— Rosalie! Do ciebie mówię, idiotko!

Z lekkim wahaniem ruszyłam w tamtą stronę, próbując przekonać samą siebie, że nie stresuje mnie fakt, że wszyscy uczniowie wlepiają we mnie wzrok. Ponadto przy stoliku, do którego zmierzałam siedziały dwie nieznane mi osoby. Niepewnie wkroczyłam na podest, posyłając wszystkim wymuszony uśmiech, który odwzajemnili.

— Witaj chmurko! Wreszcie raczyłaś ruszyć swój królewski tyłek i się tutaj zjawić! Dłużej się nie dało? — Mike uniósł brew, a pozostali parsknęli głośnym śmiechem.

— Cały Jones. Ma pretensje do wszystkiego i wszystkich wokół — westchnął jakiś blondyn, siedzący przy stoliku obok Mike'a.

— Heath? Kogo stronę trzymasz? Moją czy jej? — obruszył się.

— Jak zwykle jestem przeciwko tobie, Mikey. — Uśmiechnął się uroczo.

— Jak słodko. — Przewróciłam oczami i usiadłam przy stoliku. Po mojej prawej siedział wcześniej wspomniany blondyn, obok niego także jasnowłosa dziewczyna o brązowych oczach, a naprzeciwko mnie Mike. Po mojej lewej było puste miejsce.

— Już cię lubię, skarbie. — Heath mrugnął do mnie jednym okiem.

Lekko się wzdrygnęłam, zauważając, że chłopak ma jasnoniebieskie oczy. Ale starałam się nie pokazywać mojego przerażenia. Chłopak wydawał się raczej w porządku.

— Bardzo mnie to cieszy — odezwałam się bez entuzjazmu.

— Heath Young. — Wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą po dosłownie kilku sekundach uścisnęłam. — A ty jesteś...?

— Rosalie Williams — przedstawiłam się, przenosząc wzrok na dziewczynę obok niego.

— Lorien Brightins — rzuciła blondynka, uśmiechając się do mnie miło.

The dark prince ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz