25. Źli ludzie robią złe rzeczy.

278 9 374
                                    

Zawsze uwielbiałam czytać powieści fantastyczne. Dlaczego? W ten sposób przenosiłam się do innego świata, zapominając o otaczającej mnie rzeczywistości.

Nie lubiłam książek psychologicznych, obyczajowych, romansów ani kryminałów. Tym, co mnie w nich odpychało byli prawdziwi bohaterowie i realistyczne sytuacje, które często dawały mi do myślenia.

Teraz docierało do mnie, że zaczęłam wręcz nienawidzić takich książek. Bo takie historie pisze życie. I niestety moje również postanowiło sobie ze mnie zadrwić.

Kiedy obudziłam się dzisiaj rano było wyjątkowo jasno, co dało mi do myślenia. Okazało się, że nie ustawiłam budzika w telefonie, przez co w konsekwencji zaspałam. Wstałam o siódmej trzydzieści.

Na szczęście nie należałam do tej grupy dziewczyn, u których przygotowanie do szkoły trwa dużo czasu. Ubranie się i poranna toaleta zajęły mi jedynie jakieś dziesięć minut. Jeszcze tylko wrzuciłam zeszyty do plecaka i gotowe.

Jak dostałam się do domu poprzedniego dnia? Cóż, dobre pytanie.

Otóż sama nie miałam pojęcia, jak to się stało, że wróciłam z Mike'iem około godziny dziewiątej wieczorem. Pamiętam, że byłam jak zahipnotyzowana. Stałam przy drzwiach sali szpitalnej, wpatrując się w wbudowane w nie okienko i żałowałam, że nie potrafiłam temu zapobiec. Nie znałam Scotta zbyt długo, ale szybko się do niego przywiązałam, a mimo to od razu uznałam, że po prostu się na mnie obraził.

Egoistyczna pesymistka. Wspaniale.

Najpierw zadzwoniła do mnie Clare, ale odrzuciłam połączenie. Zapewne była wściekła, bo o tak późnej porze nie było mnie w domu. Miałam gdzieś to, że dostanę ochrzan, bo nie jestem pełnoletnia i mam się nie szlajać po mieście. Nawet gdyby dała mi szlaban, zwyczajnie bym to zignorowała.

Jones zadzwonił do mnie jakieś dziesięć minut później. Wtedy siedziałam już przed szpitalem na schodkach, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie mogłam stać przy sali Greysona wieczność, więc w końcu stamtąd poszłam.

Kiedy Mike zapytał, czemu nie ma mnie w domu, nawet nie zastanawiałam się, w jaki sposób się o tym dowiedział. Po prostu poprosiłam go, żeby po mnie przyjechał. Wiem, w tamtym momencie myślałam tylko o sobie samej, ale on był jedyną osobą, która samym swoim uśmiechem potrafiła poprawić mi humor.

Jak to się stało, że w ciągu zaledwie tygodnia poznałam takich wspaniałych ludzi i stali się oni dla mnie sensem życia?

Też nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Byłam wdzięczna, że Jones po mnie przyjechał.

Z początku chciał się dowiedzieć, co robiłam pod szpitalem i dlaczego o takiej późnej porze, ale kręciłam jedynie głową. Byłam wdzięczna, że nie zadawał więcej pytań.

Przez całą drogę próbował mnie rozweselić, ale dopiero u końca drogi zdołał wykrzesać ze mnie słaby uśmiech. Zgasł on, gdy uświadomiłam sobie, że w domu czeka mnie piekło.

Spodziewałam się krzyków, wściekłych spojrzeń i tysiąca pytań, ale nic takiego nie nastąpiło. Clare była wyjątkowo obojętna. Zmierzyła mnie miażdżącym wzrokiem i jadowitym głosem kazała iść na górę. Zamknęłam się w pokoju.

Dzisiaj było już lepiej. Pocieszałam się myślą, że jest piątek, a Scott na pewno się wybudzi. Również tym razem przyjechał po mnie Mike, bo na autobus bym nie zdążyła, a nie chciałam spóźnić się do szkoły.

— Nie możesz jechać szybciej? — jęknęłam, zerkając na godzinę na wyświetlaczu swojej komórki. Za dziesięć minut rozpoczynała się lekcja.

The dark prince ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz