11. Mam do przekazania wiadomość.

274 11 0
                                    

— Dlaczego zamknąłeś drzwi? — zapytałam lekko przestraszona. Nie ukrywam, że przypominało to porwanie. Tylko, że wsiadłam do samochodu z własnej woli. Po czym zostałam w nim zamknięta.

Nie spodziewałam się tego, a przecież powinnam była się domyślić, że Ace nie szantażował mnie bez powodu.

— Czy to aż takie trudne? — mruknął znudzony. — Nie chciałem, żebyś uciekła.

— Dlaczego? Nie rozumiem, czego ode mnie chcesz.

Milczał, nie odpowiadając na moje pytanie. Tak było najprościej. Ciężko było pojąć, jak bardzo miałam ochotę się na niego wydrzeć, a jednocześnie roześmiać. Po raz pierwszy znalazłam się w tak paradoksalnej sytuacji.

— Nie powinieneś prowadzić po tej imprezie — zauważyłam słusznie, ale on tylko wzruszył ramionami.

— Już mi się zdarzało to wcześniej i jak widać jeszcze nikogo nie zabiłem. Możesz być pierwsza.

— Raczej podziękuję — mruknęłam obojętnie.

— I słusznie — wyszeptał, na chwilę spuszczając wzrok z drogi i rzucił mi krótkie spojrzenie.

— Dokąd jedziemy? — westchnęłam, poddając się wreszcie. Oparłam łokieć o szybę, a na dłoni położyłam głowę.

— Zobaczysz — odparł krótko w odpowiedzi, co nie do końca mnie usatysfakcjonowało. Tym bardziej, że właśnie wjechaliśmy na niepewny teren.

Byliśmy w lesie.

Ciemnym lesie.

W nocy.

— Tak — prychnęłam zła. — Oczywiście jak w filmach! Zabij mnie i zakop! Nikt się nie dowie!

Czasami denerwowały mnie osoby, które mówiły za dużo, a cisza wydawała się wręcz zbawienna. W tej chwili jednak zrobiłabym niemal wszystko, żeby tylko Ace nie milczał jak grób.

Zapewne wyglądałam teraz jak obrażone dziecko, kiedy odwróciłam głowę w stronę okna po prawej i założyłam ręce na klatce piersiowej, ale nie przejmowałam się tym. Ta sytuacja powoli robiła się dziwna i wnerwiająca. Już się nie bałam, byłam jedynie rozzłoszczona. Głównie złość spowodowana była moim zachowaniem. Byłam zła na siebie. Jak mogłam być taka głupia i naiwna?

Na horyzoncie pojawiły się domy, co oznaczało, że wjechaliśmy na teren zabudowany. Nie wiedzieć czemu, odetchnęłam z ulgą. To chyba dlatego, że ten las, przez który jechaliśmy, wyglądał przerażająco.

W oddali zauważyłam połysk wody, co przyznaję, nieco mnie zaskoczyło, bo nie sądziłam, że pojedziemy w pobliże rzeki Cumberland.

Zatrzymaliśmy się na trawie w pobliżu mostu, po czym Ace wysiadł z samochodu i nie zamykając jeszcze drzwi, popatrzył na mnie wyczekująco.

— Co się gapisz? — burknęłam, przewracając oczami. — Nigdzie nie idę, zawieź mnie do domu.

— Im szybciej porozmawiamy, tym szybciej wrócisz do siebie.

— Nie możemy rozmawiać w aucie? — zauważyłam rozdrażniona.

— Nie.

Zatrzasnął drzwi i odwrócił się, idąc wolnym krokiem w stronę ulicy.

Wzięłam głęboki oddech i wyszłam wściekła na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi pojazdu. Ruszyłam za nim szybkim krokiem, a w moim mózgu aż wrzało. Co on sobie wyobrażał!? Czego on ode mnie chciał!?

Zawsze jest powód.

Ace szedł jakieś dwa metry przede mną, nie tylko dlatego, że nie mogłam za nim nadążyć (no dobra, głównie z tego powodu), ale też dlatego, że chciałam zachować między nami dystans. Nie wiedziałam czego się po nim spodziewać, więc wolałam nie kusić losu.

The dark prince ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz