Krzyczę wyrwana ze snu.
Mój krzyk jest krótki, poprzedzony urywanym oddechem, zbyt cichy, by zagłuszyć kłótnię na dole. Mój krzyk jest wyimaginowany. Albo nie tyle wyimaginowany, ile po prostu jest to krzyk mojej podświadomości.
Łzy. Płyną łzy. Ja płaczę.
Coś jest nie tak. Wiem to. Ja to czuję.
Czuję.
Szkło.
Rozbija się szkło gdzieś daleko, tam w dole. Wyplątuję się z kołdry i mrużę oczy, dostrzegając lampkę, rzucającą jaskrawe światło znad biurka po drugiej stronie pokoju.
Zapomniałam zgasić tę lampkę dzień wcześniej i teraz razi mnie jej światło. Lampka jest różowa, tak jak cały pokój, ale ten róż wygląda teraz przerażająco, gdy różne przedmioty rzucają na ściany cienie.
Zasłony są zasłonięte, lecz przebija się przez nie nikły blask księżyca, świadczący o jednym.
Jest noc. Powinna być cisza.
Cisza.
Nie ma ciszy.
Jest głośno, wręcz gwarno, czuję się przytłoczona myślami i niezrozumieniem.
Jestem jeszcze dzieckiem, więc nic dziwnego, że nie rozumiem.
Boję się, że stało się coś złego. Rodzice powinni spać o tej porze, a kłócą się i kłócą i chyba nie potrafią zaprzestać tej wrogości. Tak głośno się zachowują, że chcę tam do nich pobiec i zakończyć tę kłótnię.
Chcę zakończyć tę kłótnię, dlatego nie czekając dłużej, stawiam stopy na podłodze, a jej zimno paraliżuje mnie aż do kości. Szukam pod łóżkiem ciepłych kapci, a gdy wreszcie zakładam je i wstaję na nogi, zamieram.
Rozlega się okropny huk, jakby zgrzyt metalu o metal i mocne uderzenie czegoś ciężkiego. Mam wrażenie, że trzęsie się podłoga i upadam, ale jednak stoję. Stoję, przytrzymując się ściany.
Cisza. Zapada cisza. Niekończąca cisza.
Niebezpieczna cisza.
Serce zaczyna mi bić niemiłosiernie szybko, a dłonie zaczynają się pocić. Jest mi niedobrze. Żałuję, że chciałam ciszy, bo jednak wolałam słyszeć głosy. Przynajmniej wiedziałam, że rodzice żyją.
W tej surowej ciszy słychać jedynie mój przyspieszony oddech.
Boję się.
Idę cichutko, na palcach, żeby nikt mnie nie nakrył. Mam wrażenie, że robię coś złego, choć przecież tak nie jest. Docieram do drewnianych barierek przy schodach i wyglądam przez nie na parter, ale nie zauważam niczego podejrzanego, oprócz tego, że gdzieś w oddali jest zapalone światło. Może w kuchni bądź salonie.
Wędruję powoli po schodach, na dół, z każdym krokiem wzbraniając się przed ucieczką.
Ucieczka.
Chcę uciec.
Zmierzam jednak w stronę kuchni. Słyszę głos. Znam ten głos. Bardzo dobrze go znam. Ale ostatnimi czasy coraz rzadziej go słyszę.
Bo ojciec znika na całe dnie coraz częściej.
Nie rozróżniam słów. Mówi zbyt cicho, prawie bełkocze. Jak szaleniec.
Podchodzę bliżej, przylegam plecami do ściany przy wnęce, skąd mam doskonały widok na salon.
Łzy płyną po mojej twarzy. Jestem słaba. Jestem dzieckiem.
CZYTASZ
The dark prince ✔
Teen FictionRosalie Williams - mimo własnej woli - jest zmuszona przeprowadzić się do swojej wyniosłej i surowej babki mieszkającej w Nashville. Jej życie zawsze było pasmem nieszczęść, ale kiedy umiera jej matka, dziewczynie zdaje się, że gorzej już być nie mo...