— Sofia?
Miałam wrażenie, że mój głos jest odległy. Jakbym nie mówiła ja, lecz ktoś inny. Jakby echo odbijało się od pustych ścian.
— Dzięki Bogu! — odpowiedziała z ulgą, ale w jej głosie nadal można było wyczuć strach. — Słuchaj, wiem, że miałam zostawić cię w spokoju, ale to bardzo ważne. Chodzi o...
— Widziałam ich! — Po drugiej stronie rozbrzmiał czyiś krzyk, a zaraz potem dołączył się kolejny głos, ale nie zrozumiałam słów.
Po chwili do moich uszu dobiegł cichy dźwięk policyjnych radiowozów z telefonu, przez co jeszcze bardziej się zlękłam.
— Sofia? Co się dzieje? Gdzie ty jesteś?
Przez chwilę nikt nie odpowiadał, słychać było jedynie przekrzykujących się ludzi, trzask jakichś drzwi i momentalnie wszystko ucichło.
— Jest źle, Rosalie — zaczęła w końcu tłumaczyć. Chyba wyszła z jakiegoś budynku na zewnątrz. — Stoję właśnie pod kamienicą.
— Wyjaśnisz mi to? — zapytałam, starając się opanować drżenie głosu, a nie ukrywam, że było to bardzo trudne.
— Dzisiaj rano ktoś zadzwonił po policję. Podobno widzieli podejrzanych ludzi wychodzących z twojego mieszkania.
Zamarłam, a oddech mi przyspieszył.
Podejrzanych ludzi?
— Wiadomo coś więcej?
— Nic mi nie powiedzieli. Ktoś się włamał, ale nie wiadomo, dlaczego. Pewnie będą dzwonić do Clare, bo teraz ona jest właścicielką.
Pokiwałam w szoku głową, nie odzywając się wcale. Nie miałam pojęcia, jak na to zareagować.
Kim byli ci ludzie? Czego chcieli?
Jednego mogłam być pewna – to nie było żadne przypadkowe włamanie. Nie warto było się nawet oszukiwać.
— Gdybyś czegoś jeszcze się dowiedziała, to dzwoń — poprosiłam, przymykając oczy. — Idę porozmawiać z Clare.
— W porządku. Uważaj na siebie. Nie wiem, w co wkopał cię twój ojciec, ale z pewnością jest to coś poważnego.
W tym momencie rozłączyła się, a ja stwierdziłam, że nie mam najmniejszej ochoty schodzić na dół i informować o tym kobiety, która pewnie i tak zwaliłaby wszystko na mnie. Na barkach ciążyła mi świadomość o powadze tej całej sytuacji. Chciałam już to zakończyć. Chciałam żyć normalnie.
Po tym jak położyłam się na kołdrze, leżałam bezczynnie przez dosłownie kilka minut. Wreszcie zwlokłam się z całkiem wygodnego łóżka i niechętnie wyszłam ze swojego pokoju na korytarz.
Bez Scotta było tu jakoś dziwnie cicho i pusto. Przytłaczała mnie ta cisza i ogrom budynku, które przez tego chłopaka zawsze schodziły na drugi plan. Teraz jednak odczuwałam je aż za mocno i przez to dopadały mnie wyrzuty sumienia, że złamałam daną mu obietnicę.
Z drugiej jednak strony odzywał się we mnie głos, że przecież nie zrobiłam tego umyślnie. Fakt faktem – Greyson znalazł mnie i Ace'a w dość jednoznacznej sytuacji, ale przecież nie zrobiłam tego specjalnie. Nie chciałam tego, prawda? (Prawda?)
W każdym razie tęskniłam za nim, za tym jego głupawym humorem i niezdarnością.
Spróbowałam dodzwonić się do niego po raz kolejny, ale nie odbierał. Nie odbierał, a to sprawiło, że odczuwałam coraz większe poczucie winy.
Nawet się nie spostrzegłam, kiedy znalazłam się na końcu schodów. Przeszłam do ogromnego salonu, którego zdawałam się wręcz unikać, ale tylko tak mogłam przedostać się do kuchni.
CZYTASZ
The dark prince ✔
Teen FictionRosalie Williams - mimo własnej woli - jest zmuszona przeprowadzić się do swojej wyniosłej i surowej babki mieszkającej w Nashville. Jej życie zawsze było pasmem nieszczęść, ale kiedy umiera jej matka, dziewczynie zdaje się, że gorzej już być nie mo...