~9~

2.5K 120 1
                                    

Wróciłam do domu zmęczona, ale szczęśliwa i obładowana zakupami. Mama nie chciała wejść, stwierdziła, że muszę się zapoznać na spokojnie z moim, nowym ja i jak zwykle miała rację. Stałam przed lustrem w przedpokoju i podziwiałam efekt pracy Louisa. Dobrze, że pokazał mi jak robić taki makijaż i zaopatrzył w odpowiednie kosmetyki, bo nie wiem czy sama dałabym radę odtworzyć taką perfekcję. Z włosami było prościej, bo kuracja keratynowa miała je utrzymać w porządku na wiele tygodni.
Rozebrałam płaszcz, odwiesiłam do szafy a mój wzrok padł na prochowiec, który uwielbiałam. Zdjęłam go z wieszaka i z impetem rzuciłam na podłogę. Musiałam zrobić miejsce na nową garderobę. Zdjęłam botki, powędrowałam do sypialni i jednym ruchem ręki wyrzuciłam wszystko z szafy, robiąc tym samym miejsce na nową garderobę,następnie poszłam do kuchni po worek na śmieci, żeby to wszystko spakować. Gdy sięgałam rolkę z workami mój wzrok padł na komórkę, której przez zamieszanie z mamą zapomniałam wziąć ze sobą do fryzjera. Odblokowałam ekran, a moim oczom ukazała się lista dwunastu nieodebranych połączeń od Roberta i jeden SMS od niego.Otworzyłam go natychmiast.

Lisiczko jesteś naprawdę fantastyczną kobietą, a ten drań nie zasługiwał na Ciebie.

Teraz i ja to wiedziałam. Czarna masa chciała mnie uspokoić, myślał, że nadal rozpaczam dlatego wysilił się na takie słowa. Odłożyłam komórkę na kuchenny blat i wróciłam do pakowania swoich starych ubrań w foliowe worki,zostawiając tylko jedną parę swoich ulubionych szortów i jeden podkoszulek. Postawiłam worki w przedpokoju i zabrałam się za rozpakowywanie nowej garderoby. Gdy już prawie kończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi, kto to mógł być o tej porze. Podeszłam do wizjera, ale zobaczyłam tylko wielki bukiet białych róż. Otworzyłam,a czarna masa opuściła bukiet odsłaniając swoją zmęczoną twarz z zaskoczonymi oczami.

-Co tu robisz? - spytałam spokojnie

Nadal stał z otwartymi ustami nie reagując na moje pytanie.

-Robert. - pomachałam mu przed oczami ręką.

-Nie odbierałaś telefonu, zacząłem się martwić i... Wyjeżdżasz gdzieś? - jąkał się, co było do niego niepodobne.

-Nie pakuję do śmieci stare ubrania i jak widzisz wszystko ze mną w porządku. Wejdź. - odrzekłam i pociągnęłam go za rękaw płaszcza bo stał jak skamieniały.

-Nawet bardzo w porządku. - wymruczał po nosem. - Proszę Lisico, to na pocieszenie - dodał podając mi kwiaty, a ja przytknęłam nos do ich płatków i zaciągnęłam się zapachem.

-Dziękuję są piękne. Napijesz się herbaty? - spytałam

-Nie tak jak ty-wymruczał pod nosem myśląc, że tego nie słyszę. -Tak bardzo chętnie, droga mnie zmęczyła gnałem jak szalony, bo myślałem, że coś, że coś... - znowu dukał.

-Że coś sobie zrobiłam tak? Przestań jeszcze nie zwariowałam, byłam u fryzjera i po prostu zapomniałam telefonu. -obeszłam się prawdą nastawiając zakupiony przez mamę czajnik.

Wsypywałam herbatę do filiżanek gdy poczułam jego ciepłe dłonie na swojej talii. Odwrócił mnie do siebie, spojrzał w oczy i zamknął w swoich, ogromnych ramionach przyciskając wielkim łapskiem moją głowę do swojej klatki piersiowej,objęłam go w pasie ramionami. Wsłuchując się w bicie jego serca poczułam się nadzwyczaj bezpiecznie, nawet przy Davidzie nigdy tak się nie czułam. To było jak powrót do domu z dalekiej podróży. Trwaliśmy tak w milczeniu łapiąc tą bezcenną chwilę, aż Robert bardzo powoli odsunął mnie od siebie i patrząc mi w oczy powiedział:

-Herbata Lisico, chyba nie chcesz spalić kolejnego czajnika.

-Masz rację. - odpowiedziałam zmieszana jego zachowaniem.

Zimowy Zawrót Głowy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz