~24~

2K 90 4
                                    

Poniedziałek przywitał mnie    pięknym słońcem i okrutnym bólem głowy po wypiciu wczoraj wieczorem prawie dwóch butelek wina. Prysznic był nieunikniony jeżeli chciałam zacząć normalnie funkcjonować.

Po zakończonej toalecie będąc jeszcze w szlafroku sięgnęłam po swojego laptopa, żeby napisać wypowiedzenie. Patrzyłam w otwarty ekran aplikacji i zupełnie nie wiedziałam od czego zacząć, miałam pustkę w głowie, a właściwie to nie pustkę lecz Czarnego Sromotnika. Wypity wczoraj alkohol zabił na chwilę ból. Jednak dzisiaj pojawił się ze zdwojoną siłą i tęsknotą za wielkimi ramionami. Najgorsze z tego było to, że nie miałam z nim żadnego kontaktu i wiedziałam, że przez dłuższy czas mieć nie będę. Zebrałam się w sobie i resztką sił napisałam wypowiedzenie. Otworzyłam służbową skrzynkę pocztową,żeby wysłać email do szefa i zobaczyłam piętnaście nieprzeczytanych maili, wszystkie od jednej osoby. Jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę.

OD:Robert Green
TEMAT:BRAK

Lisku bardzo się o Ciebie martwię. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Odezwij się do mnie proszę.

Twój Czarny Sromotnik.

Miałam zamiar odpisać mu:
Oczywiście, że nie tak to miało wyglądać, ale ruda smoczyca zawładnęła twoim móżdżkiem wielkości kolibra.

Już miałam wysyłać wiadomość, ale w ostatniej chwili ją wykasowałam. Odpisując jednym słowem.

DO:Robert Green.
TEMAT: Żyję!!!

Tyle musiało na razie wystarczyć. Reszty wiadomości od Roberta nie przeczytałam, skasowałam je, żeby nie zaśmiecały mi skrzynki i nie raniły serca. Wysłałam wypowiedzenie do szefa i zamknęłam laptopa.Miałam jeszcze poprzeglądać oferty pracy, ale ten Sromotnik wybił mnie całkowicie z rytmu i zamiast tego powędrowałam do lodówki z nadzieją na znalezienie czegoś do jedzenia. Niestety świeciła pustkami. Nie mogłam jeść chińszczyzny, bo dostawca by jej nie przywiózł. Byłam zmuszona wyjść po zakupy,wyjrzałam przez okno i stwierdziłam, że dziś na obiad zjem pizzę, bo lało jak z cebra. Nawet pogoda była przeciwko mnie i stwierdziłam, że nie będę się nigdzie ruszać w taki deszcz. Ubrałam swój ulubiony strój domowy i zabrałam się za sprzątanie po mojej, wczorajszej, samotnej libacji.
Wrzucałam właśnie puste butelki po winie do kosza gdy za drzwiami do mieszkania usłyszałam szelest. Podeszłam do wizjera, ale nie było nikogo. Coś jednak nie dawało mi spokoju otworzyłam drzwi, a w moim nosie zaświdrował dobrze znany mi zapach.Na wycieraczce stała moja aktówka, a do jej rączki przyczepiono białą różę. Wiedziałam, że to Czarna Masa zostawiła mi taki prezent. Zabrałam znalezisko do mieszkania,a po moim policzku spłynęła łza. Jak miałam się od niego uwolnić, skoro mieszkał w tym samym budynku, co ja? Odstawiłam aktówkę do szafy i już miałam wyrzucić różę do worka z ubraniami, ale moją uwagę przykuła karteczka przypięta do jej łodyżki. Drżącymi dłońmi otworzyłam maleńki kawałek papieru.

"Tylko się nie pokłuj!
Przepraszam.
R."

Przytuliłam biały kwiat do policzka.

-Do widzenia panie Green. - wyszeptałam sama do siebie i w sypialni wylałam morze łez do poduszki.

Za co on mnie w ogóle przepraszał? W uszach dźwięczały mi słowa taty, że do miłości nikogo nie da się zmusić. Nie mogłam zmusić Czarnej Masy, do tego, żeby pokochał mnie tak, jak ją. To było nierealne do wykonania. Położyłam różę na poduszce usilnie się w nią wpatrując, miałam nadzieję, że w jakiś cudowny sposób ten badyl cofnie czas do chwili gdy wpadłam w kancelarii na Roberta i wszystko potoczy się inaczej. Tak się jednak nie stało. Za to podarunek Sromotnika miał zupełnie inny czar, bo od tego wpatrywania się weń oraz obłędnego zapachu zaczynały mi opadać powieki i nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.

Zimowy Zawrót Głowy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz