~30~

1.9K 75 1
                                    

Wracałam do domu przepełniona szczęściem, ale jednocześnie obawami,któte towarzyszyły mi od momentu wyjścia od lekarza. Tysiące myśli kłębiło się teraz w mojej głowie. Nie miałam pojęcia w jaki sposób przekazać tą radosną nowinę Czarnej Masie i czy w ogóle to robić. Zastanawiałam się, co będzie dalej.Za jakiś czas będzie wszystko widać i nie ucieknę przed prawdą. Nie mogłam też powiedzieć ojcu, bo albo zatłukł by Roberta gołymi rękoma, albo wypaplał by wszystko matce i ta znów wzięłaby sprawy w swoje ręce mącąc jeszcze bardziej. Uznałam, że najlepszym wyjściem z sytuacji było trzymanie języka za zębami,przynajmniej do świąt, a później się zobaczy.
Jedyne, czego byłam pewna, to to, że muszę o siebie dbać i muszę dbać o swoje maleństwo, nasze maleństwo. Doszłam do wniosku, że wygrałam ze Smoczycą 100:1,a po wzroku Roberta i prezencie, który zostawił pod moimi drzwiami miałam czelność przypuszczać, że jeszcze nie wszystko stracone.Miałam zamiar czekać, aż sam dojrzeje do swoich uczuć, a jeżeli do świąt nic by się nie zmieniło, wtedy Czarna Masa dostanie ode mnie prezent swojego życia.
Na razie musiało jednak wszystko poczekać, bo nie zamierzałam od razu go, o tym informować. Kolejny ruch należał do niego. Do świąt zostały tylko dwa dni i mijając po drodze sklep z dziecięcymi ubrankami wpadłam na kolejny, szatański pomysł.

-Teraz pan dostanie w wigilię prezent na wycieraczce panie Green. - powiedziałam do siebie pakując do swojej aktówki pudełko z niemowlęcymi bucikami.

Jakież było moje zdziwienie gdy znów na wycieraczce pojawił się samotny, biały kwiat. Coś mi tu nie pasowało, bo leżała tylko biała róża,ale gdy ją podniosłam zauważyłam przywiązane do jej łodygi małe pudełeczko. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Czyżby wybrał taką formę oświadczyn?Nie,to zupełnie do niego nie pasowało. Z resztą nie oczekiwałam od niego takiego gestu.
Spokojnie weszłam do mieszkania. Położyłam aktówkę w przedpokoju i siedząc teraz na kuchennym krześle drżącymi dłońmi otwierałam maleńkie pudełko.

-Pan jest niemożliwy panie Green. - parsknęłam śmiechem gdy moim oczom ukazał się mały, srebrny grzybek, stanowiący najpewniej drugą część zawieszki, którą znalazłam w kieszeni swojego płaszcza.

Wyciągnęłam małe srebrne ustrojstwo z pudełka, zdjęłam wisiorek z szyi i ponownie zaczęłam się śmiać. Kapelusz grzyba idealnie pasował wielkością do puszystej kity lisa i gdy złączyłam obie zawieszki razem spostrzegłam, że pasują do siebie idealnie. Mimo tak dużych różnic tworzyły jedną całość zupełnie tak, jak ja i Czarna Masa. Moim oczom nie umknął jeden mały szczególik,bo razem z grzybem był zrośnięty maleńki grzybek. Widok tej biżuterii wzruszył mnie okropnie. Robert chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jak wielką radość mi sprawił, bo cały wisiorek stanowił idealne odwzorowanie tego, co właśnie nas połączyło i jaki był tego efekt.
Tak bardzo chciałam się z nim podzielić tą wiadomością,ale potwornie bałam się jego reakcji.

*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*

Mój organizm drastycznie domagał się kofeiny. Siedziałam za swoim biurkiem i dosłownie przysypiałam. Była dziewiąta trzydzieści gdy Piorun wpadł jak szatan do firmy i na nowo zaczął wszystkich rozstawiać.

Zimowy Zawrót Głowy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz