-31-

2.3K 89 1
                                    

Umęczona po sam czubek głowy spotkaniem z Luckiem i Robertem wracałam do domu. Miałam dosyć ich obydwu na raz. Potworny ból rozsądzał mój mózg. Niezły sobie plan obmyślili zwabienia biednej Bell w pułapkę, która nazywała się Wstrętny Czarny Sromotnik uwolniony z zarzutów. Nerwowo naciskałam przycisk windy, ale ta ani drgnęła. Nie miałam wyjścia i mimo zmęczenia, którego powód znałam , musiałam pójść schodami. Nie lubiłam chodzić naszą klatką schodową, miałam wrażenie, że za drzwiami każdego piętra czai się jakieś zło . Gdy wchodziłam na pierwsze piętro potwornie zakręciło mi się w głowie i chwyciłam się barierki, żeby nie upaść. Łapiąc powietrze poczułam czyjś oddech na swojej szyi.

-Teraz mi się nie wywiniesz maleńka.- głos Davida wzbudził we mnie przerażenie, musiałam się opanować.

-Czego chcesz David. - popatrzyłam z nienawiścią na byłego męża.

-Jeszcze nie wiesz suko? Ciebie. Powiedziałem, że nikt cię nie może tknąć oprócz mnie, ale ty nie słuchasz i poniesiesz karę. - złapał mnie za szyję, przycisnął do ściany i wsadził oślizłe łapsko pod moją spódnicę.

-David. Proszę nie rób mi krzywdy. - wycharczałam ostatkiem sił.

-Krzywdy?! To ty mi zrobiłaś krzywdę tym śmiesznym rozwodem. Teraz zdychaj szmato. - zacisnął moje gardło tak, że zaczęło brakować mi tchu. - Będziesz moja, albo nikogo! Dziwko! I żaden chłoptaś ci nie pomoże. -uderzył mnie w twarz i poczułam w kąciku ust smak krwi. - Zdychaj kurwo! - wrzeszczał zaciskając obie łapy na mojej szyi.

Przez głowę przelatywały mi wspomnienia chwil spędzonych z Robertem, żałowałam, że nie będzie mi dane przekazać mu świątecznego prezentu i słona stróżka spłynęła z kącika mojego oka. Mój mózg z powodu braku tlenu przestawał pracować.

-David proszę ja jestem w ciąży. - słyszałam gdzieś w oddali swój głos i straciłam na chwilę przytomność.

Gdy byłam na granicy życia i śmierci poczułam jak ktoś odrywa ode mnie Davida, a moje ciało unosi się w powietrze i ląduje w bezpiecznych ramionach.

Zimne powietrze owiało moją twarz i z trudem otworzyłam oczy.

-Lisku jesteś wreszcie. - usłyszałam ukochany głos i spojrzałam w granatowe jak noc oczy.

-Jestem i nigdzie się nie wybieram panie Green.

*
Sparaliżowana strachem do granic bałam się nawet oddychać,każda cząstka mojego ciała drżała. Gdy byłam już u kresu wytrzymałości, a w moich oczach zaczęło pokazywać się szaleństwo czyjeś ogromne ramiona, tak bardzo dobrze mi znane z wielką siłą podniosły mnie z podłogi, zaniosły na łóżko i okryły mnie kołdrą.Wielkie łapsko delikatnie odgarnęło włosy z mojego czoła, a ogromne cielsko przywarło do mojego zamykając mnie w ramionach.

-Boję się Robert. - wyszeptałam w klatkę piersiową Czarnej Masy nie wiedząc już, czy to czasem nie senna mara.

-Nie masz czego Lisku. Jestem przy tobie. - usłyszałam nad uchem kojący głos.

Nie spałam tak dobrze od trzech dni. Ta noc mimo, że wydawała się na ciężką przyniosła mi ukojenie. Przeciągając się z uśmiechem wyrzuciłam ramiona na boki, a moja lewa dłoń przystrzeliła w czyjąś twarz. Odwróciłam głowę w stronę okna i zdębiałam. Czarna Masa leżała obok mnie i wlepiała we mnie te swoje czarne gały.

-Co tu robisz? - spytałam zaciągając kołdrę na siebie.

-Może by tak jakieś dzień dobry, albo przepraszam. - szelmowski uśmieszek pokazał się w kąciku jego ust.

-Robert ja pytam całkiem poważnie. Co tu robisz?

-Nie zamknęłaś drzwi Lisico, to sobie weszłem. - nie przestawał żartować.

Zimowy Zawrót Głowy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz