~19~

2.3K 88 0
                                    


- Musimy iść na ten bankiet? - spytałam w piątkowy poranek Roberta, który w salonie hotelowego apartamentu ślęczał nad laptopem.

-Nie mamy wyjścia. - zmarszczył brwi patrząc w ekran.

Podeszłam do niego od tyłu i Objęłam go ramionami całując w szyję.

-Coś nie tak? - spytałam, bo zauważyłam na ekranie otwarty załącznik  umowy, którą kazaliśmy poprawić fraglesom.

-Niby poprawili, ale czytam i coś mi tu nie gra. - podrapał się po głowie. - Może ty zerkniesz Lisku co? - pocałował moje przedramię, które leżało na jego barku.

Usiadłam na kanapie obok niego i wzięłam laptopa na swoje kolana. Robert objął mnie ramieniem i zaczął bawić się ramiączkiem mojej satynowej koszulki. Prześledziłam wzrokiem poszczególne paragrafy i wychwyciłam błąd, a w tym czasie wielkie łapsko kreśliło kółka na moim ramieniu.

-Zobacz tu jest błąd. Nie zmienili tego. - wskazałam palcem nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.

-Mhm. -zamruczała Czarna Masa i przywarła ustami do mojego drugiego ramienia zupełnie nie zwracając uwagi na to, co powiedziałam.

-Wiesz co, ale to taki malutki błąd, że możemy go zostawić. - powiedziałam.

-Masz rację Lisku. - przysunął się bliżej, a wielkie łapsko przeniosło się z mojego ramienia na moją lewą pierś zataczając kółka na twardniejącym sutku.

-No najwyżej zapłacisz im milionową karę jak spóźnisz się trzy dni z realizacją budowy. - sprawdzałam jego czujność, ale i to nie pomogło.

-Najwyżej. - wyszeptał nad moim uchem i zabrał laptopa z moich kolan odstawiając go na szklany stolik.

-Robert ty mnie nie słuchasz. - warknęłam

-Nie no słucham i masz absolutną rację. - powiedział z obłędem w oczach i wylądowałam głową na oparciu kanapy.

-Jesteś nienormalny wiesz. - wypaliłam gdy ściągnął ze mnie koszulkę i rzucił ją na podłogę.

-To twoja wina Lisico. - wyszeptał nad moimi ustami  i zamknął je pocałunkiem.

Nie potrafiłam mu odmówić. Ten Czarny Sromotnik zawładnął nie tylko moim umysłem, ale i ciałem.

-Wypatrzyłaś błąd w umowie? - spytał leżąc z głową między moimi piersiami.

-Musisz teraz o to pytać. Daj mi powrócić do rzeczywistości. - wysapałam, a moje mokre od potu ciało kleiło się do skórzanej kanapy. - Z resztą mówiłam Ci w czym rzecz, ale ty byłeś zajęty zupełnie czymś innym. - dodałam z przekąsem miętoląc jego czarną czuprynę.

-Przy tobie całkowicie tracę zmysły. Jagbyś mogła jeszcze raz mi wszystko wyjaśnić. - popatrzył na mnie litościwie opierając brodę o mój mostek.

-Mogłabym, ale jesteś cholernie ciężki wielkoludzie i za chwilę stracę oddech jak ze mnie nie zejdziesz. - pocałowałam ten jego wstrętny ryj i powoli zaczęłam się wyswobadzać z żelaznego uścisku.

-Nie mam ochoty wstawać. - nachylił się na demną całując w czubek nosa.

-Robert ja jestem cała mokra,muszę iść pod prysznic. - przygryzłam jego dolną wargę.

-Zaniosę cię. Chcesz? - spytał z chochlikiem w oczach.

-O nie mój drogi. Wiem, czym to się skończy,a nie chcesz chyba, żebym na bankiecie chodziła jak kaczka. - zażartowałam.

-No fakt. Powiedz mi tylko gdzie ten błąd i cię uwalniam.

-Paragraf ósmy, punkt dwunasty. Termin zakończenia budowy. Panie Green. - powiedziałam wstając z kanapy.

Zimowy Zawrót Głowy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz