18

764 18 0
                                    

Mijin pov

Namwoo ty hipokryto. Po co? Po co to robisz? Po co tu przyjechałeś?

Patrzyłam się wprost na niego i dwójkę ochroniarzy stojących obok. Chciałam się wycofać na dobrą odległość i po prostu uciec. Olać wstrząśnienie mózgu i inne moje problemy. Po prostu biec przed siebie i uciec.

Dziwne jest to, że oni doskonale to wiedzą. Widzą jak się cofam i na pewno już się domyślili. Dlaczego więc nie podchodzą? Coś jest nie tak.

Wzięłam głęboki oddech, ostatni raz rozejrzałam się wokół, odwróciłam się i zaczęłam biec. Dlaczego nie krzyczą? Dlaczego nie biegną?

Wyrzuciłam z głowy głupie myśli i po prostu biegłam. Co z tego, że głowa chyba zaraz mi wybuchnie? Co z tego, że obraz zaczyna mi się zamazywać? Co z tego, skoro zaraz znowu im ucieknę i znowu będę wolna.

Mam wrażenie, że zaczyna mi odbijać. Duszę się. Duszę się w tym domu. A co jeśli to po tamtym uderzeniu? Co jeśli coś przestawiło mi się w głowie? Nie podoba mi się to co teraz robię. Ogarnij się.

Zatrzymałam się. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Wszystkie chodniki obstawione są jego ochroniarzami. Ale to nie dlatego się zatrzymałam. Ci ochroniarze mnie nie obchodzą. W tym momencie myślę tylko o sobie.

Pora przestać.

Uśmiechnęłam się delikatnie i po prostu poleciałam na ziemię. Nie mam już siły. Nie mam siły na moje zachowanie, na zabawę z tymi ochroniarzami, na moje aktualne życie.

- Na co się gapicie do cholery? Podnieście ją i do wozu. - usłyszałam nad sobą. - Mówi Kieł. Dziewczyna upadła. Oczekiwałem czegoś lepszego. Odbiór.

Ktoś mnie podniósł i wziął na ręce. Miałam otwarte oczy, czułam to. A jednak nie widziałam nic. Mogłam tylko podejrzewać, że to jeden z ochroniarzy. Jak ja ich nie lubię.

- Zawieźć ją do naszego szpitala. Natychmiast! - usłyszałam szum krótkofalówki i głos Namwoo.

Do szpitala? Wszystko ze mną dobrze. Nie chcę tam wracać. Nie teraz. Dopiero co stamtąd wyszłam.

Było tak dziwnie. Nic nie widziałam, ochroniarze szli w totalnej ciszy. W dodatku, ten który mnie niósł szedł tak... Nie wiem jak to ująć. Wiedziałam, że idziemy szybko, bo Namwoo kazał się spieszyć, ale jednak było tak spokojnie.

Tak spokojnie, że po chwili odpłynęłam. Dobranoc.

Parę godzin później

- Dziecko czy ty musisz mi to robić? - usłyszałam szept. - Co chwilę coś się dzieje... Potrzebuję tej pracy, a przez ciebie to wszystko może się zepsuć. Przestań robić kłopoty.

Otworzyłam oczy, a światło żarówki podrażniło zaspane oczy. Czyli znowu tu jestem. Przechyliłam głowę i spojrzałam na mamę. Nie była tą samą osobą co kiedyś.

- Co ja takiego robię? - zapytałam cicho.

Kobieta gwałtownie podniosła wzrok i spojrzała na mnie. W jej oczach było coś dziwnego. Była mną zawiedzona? A może chodziło o nią?

- Słyszałaś? Jak dużo? - zapytała.

Nie obchodzi jej to, że się obudziłam?

- Niewiele. Ale co ja takiego robię? Na prawdę nie rozumiem. - odpowiedziałam.

- Nieważne. - przetarła twarz. - Skoro już się obudziłaś to mogę wracać do pracy. - wstała z krzesła.

- Dlaczego mnie okłamałaś? - muszę poruszyć ten temat.

- Słucham? - spojrzała na mnie jakby przestraszona.

- Nie miałabyś jak dojeżdżać? Za dużo czasu? - zaczęłam. - Droga z rezydencji do naszej okolicy nie zajęła mi nawet godziny. Jestem pewna, że jesteś tego doskonale świadoma. Kierowca też musiał coś wiedzieć. Jechaliśmy dość długo, więc wierzyłam, że to na prawdę jest daleko. Ale nie. Tak nie jest.

- Mówiłam, żebyś została w tym pieprzonym domu! - krzyknęła na mnie. - Po co tam jechałaś? Po co się pytam?!

- Mamo... O co ci chodzi? - spojrzałam na nią przestraszona.

- Wyciągnęłam nas stamtąd. W końcu mi się udało. Mamy szansę na piękne życie, a ty i tak wracasz do tej rudery. Ty i tak nie stosujesz się do zasad. Zawsze mogę cię wysłać do szkoły za granicę. Uspokój się dziewczyno i daj mi żyć. - powiedziała dosadnie i po prostu wyszła z sali.

Co? Co ona właśnie powiedziała? To nie jest kobieta, którą znałam od urodzenia. Co się z nią stało?

Łzy napłynęły mi do oczu i tak po prostu zaczęły spływać po policzkach. Chwyciłam do ręki kołdrę i przyłożyłam ją sobie do twarzy. Muszę się uspokoić.

- Mijin? - usłyszałam jego głos.

Wyjdź stąd proszę. Nie podchodź.

- Wszystko dobrze? Ściągnij tą kołdrę z twarzy, bo pomyślę, że próbujesz się zabić. - zaśmiał się lekko. - Słyszysz?

To nie jest śmieszne. Co jeśli na prawdę by tak było?

Namwoo chwycił kołdrę i wyrwał mi ją z rąk. Odłożył ją na wysokości mojego brzucha i spojrzał na mnie.

- Co się stało? Dlaczego płaczesz? I gdzie jest twoja mama? - pytał.

Przestań zadawać te pytania. Potrzebuje teraz tylko i wyłącznie twojego ramienia. Tak jak kiedyś.

Usiadłam na łóżku i wtuliłam się w niego. Znowu zaczęłam płakać mu prosto w ramię, a on po prostu cicho siedział i dawał się przytulać. Takiego Namwoo lubię.

- Wiesz ile kosztowała ta koszulka? Może lepiej nie wiedzieć. - odezwał się w końcu.

Oderwałam głowę od jego ramienia i chciałam się odsunąć, ale ten szybko położył mi rękę na głowie, a drugą na plecach i przyciągnął mnie do siebie.

- Żartowałem głuptasie. Płacz ile chcesz. - powiedział.

Płakałam. Dużo. Tak jak mi pozwolił.

Siedziałam tak parę minut. Wtulona i płacząca do jego ramienia. On tylko gładził mnie po plecach i ani razu się nie odezwał. Doskonale wiedział czego potrzebowałam.

- Dziękuję. - odezwałam się w końcu i delikatnie się odsunęłam.

- Mogłabyś robić to częściej. - odpowiedział.

- Dziękować ci czy płakać? - spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.

- Tulić się do mnie. - uśmiechnął się szeroko.

- Chyba śnisz. - wywróciłam oczami i położyłam się z powrotem.

- Mam nadzieję, że ta koszulka na prawdę nie była jakaś droga. - powiedziałam.

- Tylko paręset tysięcy wonów. Nieważne. - odpowiedział i przetarł miejsce, w które płakałam.

- Słucham?

- Serio to nic. Dla ciebie mogę niszczyć takie koszulki.

- Czasami jesteś dziwny. - zaśmiałam się.

- Ty też. - odpowiedział poważnie.

Spoważniałam. Ja też byłam dziwna. To prawda. Tylko, że ja byłam dziwna w złym tego słowie znaczeniu i potrzebowałam pomocy.

- Namwoo. - odezwałam się. - Bo...

- Słucham. - spojrzał na mnie.

- Bo ja... Chciałabym porozmawiać z lekarzem. - powiedziałam.

- Z lekarzem? O czym? - spoważniał.

- O mnie.

---
Hej hej
Oto kolejny rozdział! Krótki i po długim czasie, ale ostatnio brak mi weny :((
Miłego dnia/wieczoru!!
Buziaczki 😚

Drudge (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz