- Dobra kochani zaczynamy - powiedział Scoot przed wejściem do Eichen - Damy radę!
Kiedy już byliśmy w środku Malia i Kira poszły wypełniać swoje zadanie, a nasza 4 poszła dalej. Czekaliśmy przy jednym czytniku chwilę czasu ale Kira zrobiła to co do niej należało. Udało jej się ! Przeszliśmy przez następny czytnik. Byliśmy coraz bliżej Lydii. Na razie nie martwiliśmy się górskim jesionem bo miał być daleko. Kiedy podbiegliśmy do następnego czytnika , z każdego z nasz zszedł entuzjazm. Było za dobrze.
- Cholera - mruknęłam pod nosem - nie ma tu czytnika. Czemu nie ma tu czytnika do cholery?!
- Spokojnie, damy sobie radę - Scoot spojrzał znacząco na mnie i na Liama. No pewnie - wyrywanie tych cholernie grubych drzwi to na pewno moje marzenie. Spojrzałam na niego z niepewnym wzrokiem- musimy spróbować .
Próbowaliśmy wyrwać te drzwi już spokój czasu, a one nawet nie drgnęły. Trochę śmieszne, że trójka wilkołaków w tym prawdziwy Alfa nie mogą wyrwać drzwi
- Uderz mnie - zaczął Liam zwracając się do Scoota, a ja spojrzałam na niego jak na debila - no uderz mnie, wtedy będę miał więcej siły
- Liam nie mogę . To jest dziwne - powiedział brunet
- Jak ty nie chcesz braciszku to ja z chęcią - spojrzałam na Liama - Nie będę cię bić - westchnęłam - wolę pobawić się twoja psychika - spojrzał na mnie na początku niepewnie ale po chwili skinął głową. Stanęłam na przeciwko niego i zaczęłam swój monolog. Mam nadzieję że nie zrobi mi krzywdy - Przez Ciebie zginęła Hayden, chciałeś zabić mojego brata, chciałeś zabić mnie - łzy zaczęły mu się zbierać w oczach - zostałeś wilkołakiem przez cholerny przypadek. Taki agresywny człowiek nie zasługuje na taki dar Liam. Nie nadajesz się do tego. Nie nadajesz się do niczego - jego oczy zaczęły świecić się na złoto. Oto chodziło Dunbar. - Ona teraz żyje i nie chce Cię znać - podniosłam swój ton. Wiedziałam, że jak zacznę temat Hayden to poruszę jego złość najbardziej .
Po moich następnych paru zdaniach Liam'owi w końcu udało się wyrwać kratę. Spojrzał na mnie, a jego oczy po chwili wrociły na normalny kolor.
- Stiles biegnij! - powiedziałam do chłopaka, po czym sama chciałam wystawić rękę przez drzwi. Odskoczyłam. Cholerny jesion. - musisz uratować Lydie! - wiem, że on sobie poradzi
- No to co panowie? Próbujemy? - spojrzałam znacząco w kierunku drzwi.
Nigdy się tyle nie zmęczyłam tak jak teraz. Próbowaliśmy już chyba setny raz ale nic to nie dawało. Nagle w całym psychiatryku włączył się alarm
- Chimery - powiedział po nosem Liam , za krótka chwilę w naszym kierunku biegło 4 pracowników
- Wygląda na to że Theo i jego banda nie są teraz naszym problem - powiedziałam
Dosyć szybko i sprawnie poszło nam z tą czwórką. Każde z nas stało nabierając łapczywie powierza. Po chwili jednak mieliśmy kolejnych towarzyszy. Ale, że 6? Wymieniałam z chłopakami niepewne spojrzenia i ruszyliśmy do walki. Szło gładko do momentu kiedy Liam dostał od jednego. Chciałam mu pomóc ale sama dostałam z tego ,,cudnego" kija w brzuch. Ten gość był ode mnie co najmniej 2 razy większy. Gdzie sprawiedliwość ? Osunęłam się na ścianę dostając drugi raz, i kolejny. Zamroczyło mnie. Scoot chciał mi pomóc ale sam oberwał. Osunęłam się na ziemię. Zobaczyłam jak Liam leży prawdopodobnie nieprzytomny, a strażnicy dalej go okładali. Po której chwili usłyszałam ryk. Nie byle kogo. Scoota. Od razu po tym poczułam dziwny przypływ energii, a oczy przybrały ostry złoty kolor. To było wspaniałe uczucie. Tym razem nie poszło im tak gładko bo już po chwili obaj wylądowali na ścianie. Odwróciłam się do chłopaków i od razu mocno ich przytuliłam. Tego mi brakowało. Nagle do głowy wpadł mi pomysł
- Scoot, jest jeszcze inne wejście ? Od drugiej strony, bez jesionu?
- Wydaje mi się że tak - powiedział A Liam mu zawtórował
- Jesteśmy debilami że o tym nie pomyśleliśmy! - zaczęłam krzyczeć i biec w przeciwną stronę - zostańcie tu, nic mi nie będzie !
Wbiegłam do recepcji, w której nikogo nie było i skierowałam się w drugie skrzydło tego miejsca. Fakt był taki że to skrzydło było cholernie upiorne ale trudno. Muszę wiedzieć co sie dzieje. Kiedy byłam już pod drzwiami dzielącymi mnie od Lydii zobaczyłam Jordana , tylko niestety tego drugiego Jordana. Nagle coś popchnęło mnie do ściany i uderzyłam o nią plecami. Kolejny strażnik? To już nudne. Podeszłam do niego i kopnęłam w brzuch. Wyrwałam kartę , która pomoże mi wejść z jego ręki , a faceta odrzuciłam na ścianę . Ładnie to wyglądało. Podbiegłam do Stilesa jakiś cudem omijając całą resztę . Byli zbyt zajęci sobą . Albo się przeliczyłam. Ktoś przycisnął mnie do ściany. Co jest z tymi ścianami? Większą atrakcją była by podłoga. Spojrzałam na tą osobę . Serio? Theo ? Nie mógł być ktoś ciekawszy ? Na przykład Bradd Pitt?
- Naprawdę nie chce tego robić - powiedział do mnie
- No to masz pecha - uśmiechnęłam się. Po chwili wymiany ciosów siedziałam na Theo trzymając pazury wbite w jego brzuch - przyjemne uczucie prawda ? - zapytałam i przekręciłam rękę. Nagle poczułam przechodzący przez moje ciało prąd. Josh. I ciemność
CZYTASZ
Love worth lie - Theo Raeken
WerewolfNieplanowane uczucia? Zdarza się dość często,w najmniej oczekiwanym momencie. Miłość która wciąż zaskakuje i tworzy nowe historie. A co pokaże tym razem?